Na czym opiera się medycyna chińska?

Medycyna chińska jest jednym z tematów, który wciąż należy do tych kontrowersyjnych. Spojrzenie na tradycyjne leki przez pryzmat nowoczesnej nauki skutkuje zwiększeniem świadomości, poszerzeniem wiedzy oraz wywarciem wpływu na współczesną medycynę. Różne kultury, od Arktyki po Amazonię i od Syberii po wyspy południowego Pacyfiku, wypracowały własne zestawy tradycyjnych leków.

Jednak to Chiny, dysponujące jednym z najstarszych nieprzerwanych zbiorów udokumentowanych obserwacji medycznych, oferują naukowcom największą skarbnicę. Chińskie zapisy sięgają III stulecia p.n.e., kiedy uzdrowiciele zaczęli analizować ciało, interpretować jego funkcje i opisywać reakcje na różne sposoby leczenia, takie jak remedia ziołowe, masaże i akupunktura. Przez ponad 2200 lat pokolenia uczonych uzupełniały i doskonaliły tę wiedzę. Rezultatem jest kanon literatury omawiającej każdy rodzaj problemów zdrowotnych, łącznie ze zwyczajnym przeziębieniem, chorobami wenerycznymi, paraliżem i epilepsją. Ta wiedza zawarta jest w księgach i manuskryptach o tytułach tak zagadkowych, jak Teoria o pulsie (III w.), Recepty warte tysiąc sztuk złota (VII w.) i Podstawowe sekrety spoza stolicy (VIII w.).

Większość chińskich szpitali posiada oddziały stosujące antyczne metody leczenia. Możliwości tradycyjnej medycyny chińskiej w zakresie obniżania kosztów oraz wprowadzania innowacyjnych kuracji, uczyniło ją kluczową częścią polityki. Prezydent Xi Jinping nazwał XXI stulecie nowym złotym wiekiem medycyny tradycyjnej.

Naukowcy z uniwersytetów USA oraz Europy, a także z Azji, szukają obiektywnych podstaw w medycynie chińskiej w leczeniu chorób jak rak, cukrzyca czy Parkinson. Próby łączenia nowoczesności z tradycją są coraz powszechniejsze także wśród klientów systemów opieki zdrowotnej. Kiedy zachodnia medycyna nie przynosi im ulgi, Amerykanie sięgają po tradycyjne kuracje, zwłaszcza akupunkturę oraz bańki, terapię lansowaną przez wielu zawodowych sportowców. Internet doprowadził do wzrostu popularności środków ziołowych, które są często tańsze od farmaceutyków przepisywanych przez lekarzy. Wśród sympatyków, znajdują się również lekarze, którzy są jej przeciwni. Chińska medycyna tradycyjna jest uznawana przez nich jako pseudonauka oraz szarlataneria, wskazując na jej niecodzienne przejawy (na przykład ordynowanie petard w celu przepędzenia demonów albo koncepcje w rodzaju mglistej siły życiowej qi). Inni pomstują na wykorzystywanie części ciał zwierząt i ostrzegają przed potencjalnymi zagrożeniami jakie niosą ziołowe mieszanki.

Paul Unschuld, czołowy autorytet w dziedzinie historii medycyny chińskiej, zebrał i przetłumaczył setki antycznych tekstów medycznych. Aktualnie współpracuje z chińsko-niemieckim startupem nad ich przebadaniem pod kątem leczenia szeregu dolegliwości (łącznie z padaczką). Unschuld często krytykuje sposób interpretacji medycyny chińskiej.

– Rzadko spotyka się kogoś, kto patrzy na to obiektywnie – mówi – Ludzie generalnie dostrzegają tylko to, co chcą zobaczyć. Nie próbują w pełni zrozumieć zalet i wad danego podejścia. Po raz pierwszy przekonałem się o tym na własnej skórze, kiedy pisałem o nosorożcach zabijanych przez kłusowników ze względu na rogi. Według starożytnych chińskich formuł róg nosorożca może służyć do leczenia gorączki i bólów głowy. W Wietnamie spotkałem ludzi używających go do leczenia kaca i skutków ubocznych chemioterapii. Liczne badania naukowe dowiodły, że róg nosorożca, zbudowany z keratyny (tak jak nasze paznokcie) ma niewielkie lub żadne skutki farmakologiczne w przypadku połknięcia. Lecz niektórzy pacjenci zażywający ten środek mogą doznawać ulgi ze względu na efekt placebo.

Po ukazaniu się tamtego artykułu otrzymywał gniewne listy od czytelników, którzy potępiali chińską medycynę w praktyce, określając ją jako „ciemną” lub „zbliżoną do czarów”.