Jeśli wyszukasz hasztag #cloverlawns na TikToku, zostaniesz zalany zdjęciami i filmami. Często towarzyszą im wyjaśnienia, jak siać i dbać o koniczynę. Taki ekologiczny trawnik oznacza mniejsze zużycie wody i mniej prac ogrodowych. A co za tym idzie – mniejsze zużycie energii i ślad węglowy właściciela domu.

Angelina Murphy z Los Angeles, która prowadzi popularny profil na TikToku, opublikowała kilka takich filmów. Zgromadziły łącznie ponad 41 milionów wyświetleń. – Nasz trawnik umierał. Nie chcieliśmy zużywać wody, ponieważ mamy suszę. Zależy nam na zrównoważonych rozwiązaniach – wyjaśnia Murphy.

To część nowego trendu właścicieli domów i architektów krajobrazu, poszukujących odpornych na suszę i niewymagających konserwacji alternatyw dla klasycznej trawy. A te nowe, ekologiczne trawniki są bardzo różnorodne. W ich skład wchodzą m.in.:

  • koniczyna,
  • trawa turzycowa,
  • mech,
  • łąkowe kwiaty,
  • rozchodnik.

Łąka kwietna zamiast trawnika

250-letni trawnik Back Lawn w King’s College, podobnie jak większość innych trawników na Uniwersytecie Cambridge, był kiedyś pokryty nieskazitelną, dobrze utrzymaną zieloną trawą. Dziś jego połacie są zarośnięte chwastami i dzikimi kwiatami, a także roją się od owadów. Nie wynika to z lenistwa, ale raczej z eksperymentu. Naukowcy z King’s College rozpoczęli go w 2019 r., aby zobaczyć, jakie korzyści może przynieść niepielęgnowany trawnik.
 

Naukowcy zasiali ponad 50 gatunków roślin na około 40 procent powierzchni trawnika (ok. 6200 m kw.). Po czterech latach zespół badaczy odkrył, że ich łąka tętni życiem. Żyje na niej 3,6 razy więcej roślin i owadów niż na tych częściach trawnika, które wciąż były pielęgnowane.

Co więcej, obecnie rośnie tam cztery razy więcej zagrożonych gatunków roślin niż przed eksperymentem. – To ekscytujące i budujące, że wystarczy wysiać stosunkowo niewiele nasion, by zobaczyć takie zmiany w całym ekosystemie – mówi Cicely Marshall z King’s College. Jej badania nad trawnikiem zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym „Ecological Solutions and Evidence” w maju 2023 r .

Badania Marshall wpisują się w rosnący trend. Popularność ruchu „No Mow May” stale rośnie, odkąd rozpoczął się w Wielkiej Brytanii w 2019 roku. Powstrzymywanie się od koszenia trawników wiosną to sposób na ratowanie zapylaczy. Od tego czasu pojawiły się bardziej ekologiczne pomysły, takie jak zbieranie deszczówki czy właśnie trawniki z koniczyny.

Ekologiczny trawnik z koniczyny

– Ponieważ ekstremalne zjawiska pogodowe nasilają się, ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że musimy zrobić coś inaczej, aby uratować nasz styl życia. Ten trend prawdopodobnie będzie się utrzymywał i nasilał wraz z pojawieniem się nowej generacji, która intensywnie korzysta z mediów – wyjaśnia Sharon Jae Hall, profesor w School of Life Sciences na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie.

Trawniki z koniczyny są nie tylko bardziej interesujące wizualnie niż przeciętny wypielęgnowany trawnik. Nie wymagają koszenia, ponieważ są niskie. Dominująca na nich koniczyna biała słynie ze swej odporności na trudne warunki. Podczas eksperymentów wyrosła nawet na odpowiedniku marsjańskiej gleby. Ale to nie koniec korzyści.

Koniczyna biała jest głównym źródłem nektaru dla zapylaczy, w tym pszczół i trzmieli. Gdy naukowcy w Wielkiej Brytanii przeanalizowali dane z kilku dziesięcioleci, okazało się, że jedna trzecia całego nektaru dostarczanego zapylaczom pochodziła z tej rośliny. W miastach było to nawet 66 proc.

Koniczyna ma również wyjątkowo korzystne właściwości ekologiczne. Nasyca glebę dobroczynnymi bakteriami z grupy Rhizobium. Pomagają one roślinom pobierać azot z powietrza i wydzielać go do gleby. To oznacza, że koniczyna wytwarza własny nawóz.

Trawniki z turzycą, mchem czy rozchodnikiem mają podobne zalety. Wymagają mniej koszenia i podlewania. Są to również gatunki roślin, które zachowują się jak gąbki podczas ulewnych deszczy. Dlatego są szczególnie przydatne w okolicach podatnych na powodzie.

Mniej koszenia to lepszy klimat

Ekologiczny trawnik przed domem to z pewnością dobry pomysł. Oszczędzamy nie tylko wodę, ale i pieniądze wydawane na nawozy czy środki chwastobójcze. Jednak prawdziwe wyzwanie to zieleń miejska, zajmująca ogromne tereny. Tu wciąż jest wiele do zrobienia.

Pierwszy krok to zastąpienie klasycznych trawników łąkami kwietnymi i koniczyną. Takie rozwiązanie sprzyja pochłanianiu CO2 i oczyszczaniu powietrza z zanieczyszczeń. Druga kwestia to koszenie. Wyższe rośliny zatrzymują więcej wilgoci i odbijają więcej promieniowania słonecznego.

Niekoszony trawnik lepiej znosi susze i zmniejsza efekt miejskiej wyspy ciepła. Jedno z badań wykazało, że gdyby miasta zwiększyły zieloną pokrywę terenów o 10 procent, mogłyby obniżyć średnią temperaturę o jeden stopień Celsjusza.

Źródło: National Geographic