W poniedziałek, 8 kwietnia, w godzinach wieczornych, Państwowa Straż Pożarna w Ustrzykach Dolnych otrzymała zgłoszenie o pożarze na Połoninie Caryńskiej w Bieszczadach. Ogień – według wstępnych szacunków – strawił prawdopodobnie ok. 5 hektarów traw. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Szczegóły do sprawdzenia poniżej. 

Pożar Połoniny Caryńskiej 

Z dostępnych do tej pory informacji wiemy, że w trwającej trzy godziny akcji przeciwpożarowej udział wzięły 84 osoby z Państwowej Straży Pożarnej, Ochotniczej Straży Pożarnej, Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz Nadleśnictwa. Strażakom działania gaśnicze utrudniał silny wiatr, który po wstępnym opanowaniu sytuacji, sprawił, że ogień ponownie zaczął się rozprzestrzeniać. W związku z tym, że żywioł zajął rejon kopuły szczytowej, ratownicy na miejsce musieli dojechać quadami. 

– Zakończyła się akcja gaśnicza na Połoninie Caryńskiej. Pożar został zgłoszony przez turystę o 18:20 do Państwowej Straży Pożarnej w Ustrzykach Dolnych. O 21:10 pożar został ugaszony – trwa dogaszanie pożarzyska. Przekazujemy serdeczne podziękowania za szybką akcję służb: PSP z Ustrzyk Dolnych, OSP z Lutowisk, OSP z Ustrzyk Górnych, GOPR i Nadleśnictwa Stuposiany – poinformował późnym wieczorem Bieszczadzki Park Narodowy. 

Bryg. Krzysztof Brudek, dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie, w rozmowie z PAP zdrodził, że „pożar był gaszony tłumicami, czyli podręcznym sprzętem gaśniczym, który wykorzystywany jest do tłumienia ognia”. 

Co było przyczyną pożaru Połoniny Caryńskiej? 

Na razie nie są znane przyczyny pojawienia się ognia. Niewykluczone jednak, że przyczynili się do tego lekkomyślni turyści. Jak podaje Bieszczadzki Park Narodowy, pożar suchych traworośli powstał najprawdopodobniej od niedopałka papierosa

Z wtorkowego komunikatu BPN dowiadujemy się, że pożar Połoniny Caryńskiej strawił nie 5, a 1,45 ha powierzchni. Wieczorne szacunki były nieco zawyżone ze względu na łatwo rozniecanych przez mocny wiatr rozproszonych zarzewi ognia.

– Na pożarzysku nie zaobserwowaliśmy strat przyrodniczych wśród zwierząt kręgowych. Liczba zniszczonych bezkręgowców jest trudna do oszacowania. Ponieważ w obrębie pożaru nie występowały połoninowe torfowiska zawieszone i gleby murszowe, pożar miał charakter powierzchniowy – czytamy na facebookowym profilu parku. 

Do podobnego zdarzenia w tym samym miejscu doszło 30 lat temu. Wówczas roślinność dość szybko się zregenerowała z uwagi na mało uszkodzone części podziemne. O tym, czy tak będzie i tym razem, dowiemy się na przestrzeni najbliższych kilku miesięcy. 

– Skutki obecnego pożaru będą obserwowane w kolejnych miesiącach. Dziękujemy wszystkim służbom które przyczyniły się do szybkiego ugaszenia zarzewi ognia i powstrzymały przeniesienie się ognia na las. Szczególne podziękowania należą się pracownikom Parku, którzy całą noc czuwali nad pożarzyskiem – w warunkach silnego wiatru i tłumili potencjalne zarzewia ognia. Wszystkie obszary połoninowe są wyposażone w specjalne skrzynie z tłumicami, które najlepiej służą do gaszenia pożarów traw, dzięki m.in. temu rozmiar pożaru jest niewielki. Najważniejsza była jednak szybka reakcja – zaznaczaja pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego. 

I dodają: – Jeszcze raz apelujemy: używanie otwartego ognia jest zabronione w parku narodowym. Nie wyrzucajcie niedopałków w darń roślinną – jest to wykroczenie wobec zapisów Ustawy o ochronie przyrody. 

Ponadto – jak potwierdzili naszej redakcji – szlak w okolicy, gdzie doszło do pożaru, jest otwarty dla turystów

Źródło: Bieszczadzki Park Narodowy.