Podróże to część mojej pracy. Najczęściej odwiedzam miejsca, które turyści z Polski dopiero zaczynają odkrywać, jednak zdarza mi się też latać do krajów dobrze naszym rodakom znanych. Ale czy na pewno? Taką niespodzianką okazała się Czarnogóra. Cieszyłem się na wyjazd na Bałkany, zwłaszcza że Czarnogóra przewijała się w rozmowach ze znajomymi od tygodni, jeśli nie miesięcy. Nie starczyłoby mi chyba palców u obu rąk, żeby zliczyć wszystkich, którzy ostatnio odwiedzili ten kraj. Na lotnisku w Podgoricy wylądowałem z wyobrażeniem niewielkiego kraju o malowniczych kurortach. Kilka dni później wyleciałem z zupełnie innymi obrazkami w głowie. Ale po kolei.

Czarnogóra nie tylko latem

Nie powinno dziwić, że Polacy tak chętnie wybierają się na wczasy do Czarnogóry. Wciąż jest tam stosunkowo tanio, a nadmorskie miejscowości, chociażby Kotor, czy nieco mniej znany Bar, to prawdziwe perełki. No i ta pogoda. Ciepło robi się tam znacznie wcześniej niż w naszym kraju, a i lato (przynajmniej na termometrach) trwa dłużej. Kiedy rozmawiam z lokalnymi mieszkańcami pod koniec października, chwalą się, że jeszcze kilka dni temu pływali w Adriatyku.

Jednak sezon turystyczny w Czarnogórze nie kończy się, a na pewno nie musi kończyć się na przełomie października i listopada. Dobrze wiedzą to narciarze, którzy coraz chętniej testują zimą czarnogórskie stoki. Pozostają nam jednak miesiące jesienne i wiosenne. Co wtedy? Interior Czarnogóry czeka na odkrycie!

Najpiękniejsze miejsca w interiorze Czarnogóry

Nazwa mówi sama za siebie. Zdecydowaną większość powierzchni tego małego kraju zajmują właśnie góry. Dzięki temu już sama podróż autem z południa na północ jest swego rodzaju widokowym rejsem. Żeby ułatwić turystom robienie zdjęć, w najpiękniejszych miejscach zaaranżowano nawet punkty widokowe. Nie sposób wymienić wszystkich, zresztą warto odkrywać je samemu. Na szczególną uwagę zasługuje jednak punkt dość nietypowy, bo most na Tarze.

Most Đurđevića

Tara to chluba Czarnogóry. Kanion tej rzeki jest najgłębszy w Europie. Sama Tara jest też celem podróży miłośników sportów wodnych, np. raftingu. Kto nie chce się moczyć, też polubi Tarę. Most Đurđevića oferuje jedne z najlepszych widoków na tę malowniczą rzekę. Żelbetowy kolos znajduje się niedaleko Mojkovaca, Žabljaka oraz Pljevlji. Jego wysokość waha się od 168 do 172 m. Takie miejsce samo prosi się o utworzenie tyrolki i tak też się stało. Komu mało wrażeń, może dosłownie śmignąć nad rzeką w dole.

Most Đurđevića trzeba zobaczyć i oczywiście koniecznie po nim przejść / fot. Shutterstock

Most Đurđevića to przede wszystkim most właśnie, a nie punkt widokowy, dlatego spacerując po nim, należy zachować ostrożność. Co prawda ruch na drodze jest niewielki, żeby nie powiedzieć nikły (przynajmniej jesienią), ale bezpieczeństwo to podstawa. Wciąż nie zastaniemy tam też tłumów turystów. Poza grupą, z która przemierzam Czarnogórę, na moście Đurđevića są jeszcze dwie inne osoby. Jak się okazuje, również z Polski.

Meandry Ćehotiny

O tytuł najbardziej fotogenicznej rzeki Bałkanów ubiega się też Ćehotina. Ma 125 km długości i przepływa przez Bośnię i Hercegowinę oraz Czarnogórę właśnie. Jej najbardziej fotogeniczne miejsce to malownicze meandry niedaleko Pljevlji. Można je podziwiać bezpłatnie z dwóch specjalnie utworzonych punktów widokowych. Tym razem już nie przy samej drodze. Warto wybrać się tam na chwilę przed zachodem słońca, żeby zobaczyć zakola w dwóch różnych porach.

Meandry Ćehotiny to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie zobaczyłem w Czarnogórze / fot. Shutterstock

Crno jezero

Jak na swoją małą powierzchnię – niespełna 14 tys. km kw. – Czarnogóra może poszczycić się imponującą liczbą parków narodowych. Jest ich 5, a zajmują aż 8% całkowitego terytorium kraju. Na razie z listy mogę skreślić tylko jeden. Mam więc jeszcze przynajmniej 4 powody, aby wrócić do Czarnogóry.

Odkrywanie czarnogórskiej przyrody rozpocząłem od Parku Narodowego Durmitor, w którym jedną z największych atrakcji jest polodowcowe Crno jezero, czyli jezioro Czarne. Nie dajcie zwieść się tej nazwie. Naturalny akwen ma kolor błękitny, a wraz z Górami Dynarskimi w tle tworzy krajobraz kojarzący się bardziej z zimną Islandią niż ciepłym południem Europy. Aż trudno uwierzyć, że Zatoka Kotorska jest oddalana od PN Durmitor zaledwie o 150 km.

Crno jezero zachwyca o każdej porze roku / fot. Shutterstock

Czarnogórska gościnność

Podróżując po Bałkanach, nie sposób nie zaznać słynnej tamtejszej gościnności. Oczywiście podlewanej rakiją i winami. Szanujący się gospodarze serwują rakiję jako welcome drink, przepitkę między posiłkami i trunek na dobranoc. Tak też było na peryferiach miasteczka Mojkovac, gdzie Goran Rabrenović od lat prowadzi pensjonat dla turystów. Na wieść o przyjeździe gości z Polski stanął na wysokości zadania. Poza suto zastawionym stołem w kuchni zawisła też biało-czerwona flaga, a z głośników popłynęły polskie szlagiery. Kiedy już każdy myślał, że nic nas nie zaskoczy, Goran zaprosił nas na zewnątrz, gdzie w biało-czerwonym torcie zapłonęły race.

Po tak hucznym przywitaniu nazajutrz nie było jednak mowy o tzw. syndromie dnia poprzedniego. Szkoda pogody i widoków. A tych w pobliżu agroturystyki Rabrenovića nie brakuje. Goran sam brał udział w wytyczaniu okolicznych szlaków górskich (pasmo Sinjajevina). Dojście do pierwszego puntu widokowego z jego domu zajmuje około pół godziny. Z domku na drzewie 2-3 minuty krócej. A właśnie, goście mogą spać w tradycyjnych pokojach lub małym apartamencie zaaranżowanym jako... domek na drzewie.

Zapamiętaj te adresy

Agroturystyk stawiających na doświadczenie prawdziwej czarnogórskiej kuchni i gościnności jest w kraju coraz więcej. Są świetną alternatywą dla większych hoteli w Kotorze czy Budvie. Czarnogóra jest na tyle mała, że podczas tygodniowego urlopu możemy połączyć wypoczynek nad Adriatykiem z biesiadą w interiorze.

Poza pensjonatem Goran Rabrenovića warto rozważyć też odwiedziny w tych miejscach:

  • Gospodarstwo „Ćirovic” – prawdziwie sielski klimat ze zwierzęcym inwentarzem i zabytkowym, wciąż działającym młynem;
  • Agroturystyka „Batrićević” we wsi Trubjela – nikt nie wyjdzie stąd głodny. Gospodarze gwarantują stół suto zastawiony specjałami z własnej spiżarki;
  • Lokalne gospodarstwo wiejskie „Oblun” w Briđe – tu czarnogórski klimat mieszka się z duchem Toskanii. Być może to zasługa lokalnego białego wina?