Czy Islandia to tylko piękne krajobrazy z katalogów? A może Islandczycy to groźni wikingowie żyjący za pan brat z morsami? Czasem trzeba pobyć na miejscu trochę dłużej, żeby zrozumieć, czym to wszystko jest podszyte. Oto ciekawostki o Islandii i jej mieszkańcach

Jacy są Islandczycy?

Zaryzykuję: można ich opisać jako „Hiszpanów Północy”. Islandczycy kochają imprezować, są bardzo uprzejmi, ich życie toczy się wolno, a spóźnianie się jest normą. Są ufni i wyluzowani. Zdarza im się nie zamykać drzwi – w myśl zasady: skoro ja nie wchodzę do cudzych domów, to po co ktoś ma wejść do mojego. Nikt nie zwraca uwagi na nietypowo ubraną osobę. Publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione, ale o ile nie będziesz wszczynać awantur, każdy przymknie na to oko.

W pracy Islandczycy postępują podobnie. Oczywiście jest ona ważna i musi być wykonana, ale na napotkany problem reaguje się słowami „þetta reddast” – które wyrażają wiarę, że nieważne jak duży problem napotykamy i tak w końcu wszystko ułoży się dobrze.

Nawet podejście do randkowania jest bardzo swobodne. Ciekawostką jest, że w zasadzie randki nie mają miejsca. Wynika to głównie z tego, że Islandczyków jest niewielu i związek należy przemyśleć. W innym wypadku można się „spalić” w gronie znajomych.

Wiele osób boryka się jednak z depresją. Lekarstwem na nią okazuje się aktywność fizyczna albo alkohol. Został on bardzo ograniczony w sprzedaży. Po pierwsze, ceny sięgają nieba, a po drugie te wielkie pieniądze można wydawać tylko w specjalnych sklepach Vínbúðin od poniedziałku do piątku.

Kiedy warto odwiedzić Islandię? 

Latem trwa wieczny dzień (zapomnij o śnie), a zimą panuje ciągła noc (uzależnienie od kawy staje się normą). Obie pory roku mają swój urok. Latem niesamowitym przeżyciem jest oglądanie zachodu, gdy słońce ledwie odbija się od horyzontu, żeby znów poszybować w górę. Zimą o przyzwoitej porze można moczyć się w gorących źródłach gdzieś w górach i obserwować zorze polarne.

Jedyną kwestią nie podlegającą dyskusji jest wiatr. Uwaga! Zazwyczaj nie widać go na tych cudownych zdjęciach z pięknymi widokami. To PR-owa pułapka.

Podmuchy męczą, zanim się do nich przywyknie. Ich siła jest na tyle duża, że w szczególnie wietrznych rejonach może wywracać ciężarówki. Stosuje się tu nawet interaktywne znaki drogowe, które w odpowiednim momencie mogą pokazać zakaz przejazdu. Na Islandii rozmowy o pogodzie nie są grzecznościowym zapychaczem czasu. To bardzo ważna kwestia, niejednokrotnie decydująca o tym, czy można w dany rejon pojechać, czy nie.

Dobra pogoda sprawia, że wiele osób odczuwa wewnętrzny przymus przebywania na dworze. Jeśli jest słońce i nie wieje, koniecznie trzeba iść pobiegać, pojeździć na rowerze, wyjść w góry. Po prostu – korzystać!

Ciekawostki o Islandii

  • Każdy szanujący się Islandczyk posiada auto, którego koła są przynajmniej tak wysokie jak połowa właściciela auta. Koniec. Tak zapisano w sagach. Nie jest rzadkością tzw. „monster bus”, który może przewieźć 20 osób naraz. Nie ma się co oszukiwać, takie auto wiele na Islandii ułatwia. Miłośnicy górskich wycieczek na pewno docenią Thórsmörk (Dolina Thora). Jednak żeby tam się dostać, trzeba przekroczyć kilka rzek. Małego samochodu nie stać na taki wysiłek.
  • Mieszkańcy Islandii są dumni z tego, że ich energia jest w 100% naturalna. Domy ogrzewa się wodą prosto z geotermalnych źródeł. Nic więc dziwnego, że ciepła woda w każdym islandzkim kranie ma lekki zapach zgniłego jajka i bardzo łatwo się nią poparzyć. Wielbiciele moczenia się w wodzie docenią termalne bogactwo Islandii. W każdej miejscowości znajduje się basen (przeważnie zewnętrzny), a w wielu miejscach można napotkać naturalne i zupełnie darmowe gorące źródła. 
  • Zapytałam moich trzydziestoletnich znajomych, ile erupcji miało miejsce w ciągu ich życia. Każdy pamiętał przynajmniej 10. Islandczycy podchodzą do tego trochę tak jak Polacy do naprawdę silnych burz z piorunami. Warto dodać, że takie burze nie zdarzają się na Islandii.
  • Zimą trudno uwierzyć, że ta wyspa potrafi być zielona. Islandia cała w łopianie? Tak właśnie wygląda latem. Do tego wszędzie owce. Na czas lata wypuszcza się je samopas, mając nadzieję, że w czasie swoich wędrówek nie przekroczą granicy między północą a południem. Teoretycznie tereny przedzielone są płotami. Trudno jednak utrzymać taki stan rzeczy – płot musiałby ciągnąć się wiele, wiele kilometrów. Dlatego wypadki drogowe z udziałem owiec nie należą do rzadkości.
  • W krajobraz wpisują się też islandzkie konie. Bardzo przyjazne i ciekawskie, wyglądają jak pluszowe kucyki wielkich wikingów. Na wschodzie łatwo spotkać renifery, a na północy swoje ulubione miejsce znalazły foki. Za to wszędzie występuje kria. To ptak, który robi się wyjątkowo hałaśliwy i agresywny, jeśli tylko wkracza się na jego terytorium.
  • Lekarstwem na każde smutki jest… Eurowizja! Na Islandii to świetny pretekst, by zorganizować imprezę. W barach na wielkich ekranach emitowana jest relacja na żywo z przebiegu konkursu. Najważniejszą częścią tych występów jest oczywiście występ reprezentanta Islandii i moment przyznawania punktów. Zabawa polega na typowaniu zwycięzcy. Gdy nasz faworyt dostanie punkty, możemy pić. Jeśli nie, to też, ale po cichu.
  • Święta Bożego Narodzenia kojarzą się na świecie z prezentami i Mikołajem w czerwonym kubraczku. Radość leje się wiadrami. Ale nie na Islandii! Trzynastego grudnia do islandzkiego dziecka zaczynają przychodzić „Mikołaje”. A dokładnie – małe trolle (Jólasveinar), niegdyś złośliwe, dziś dużo bardziej przychylne. Grzeczne dzieci dostają od nich miły upominek, niegrzeczne przeważnie… surowego ziemniaka. Przybysze są dziećmi jednej z najmniej sympatycznych postaci z islandzkich opowiadań – Grýli. Grýla słynie z tego, że zjada niegrzeczne dzieci (pierwotnie to Jólasveinar mieli zaopatrywać ją w świeże mięso). W zaprowadzeniu porządku w święta pomaga jej ogromny czarny kocur – Jólakötturinn. Kot zjada dzieci, które nie dostały w prezencie nowego ubrania.
  • Elfy, tak zwani „ukryci ludzie”, są częścią islandzkich wierzeń i tradycji. Mówi się, że charakteryzują się niezwykłą urodą i złośliwością. Porywają ludzi do swojej krainy, z której nie ma możliwości powrotu. Wiara w elfy jest wpół żywa. Większość Islandczyków, z którymi o tym rozmawiałam, mówiło o nich z przymrużeniem oka. Jednak nasłuchałam się też kilku opowieści o dziwnych zdarzeniach, a drogi omijające jakieś elfie kamienie są faktem. Poza elfami na Islandii „żyją” olbrzymy, trolle, duchy, a w niektórych regionach potwory. Trolle pod wpływem światła słonecznego w większości zamieniły się już w kamienie. Jednym z takich trollich pomników jest Hvítserkur na północy wyspy.
  • Inna sprawa to Snæfellsnes, rzadko zamieszkany półwysep na północ od Reykjaviku. To tam w XIV wieku, pod pretekstem gościny, Axlar-Björn z zimną krwią zabijał toporem swoje ofiary. Dziś w zasięgu wzroku nie ma tam żadnego gospodarstwa, co tylko potwierdza, że na Islandii w wielu miejscach jest się zdanym tylko na siebie. Nie dziwią mnie tak rozbudowane mity. Jeszcze do ok. 1950 roku Ludzie zamieszkiwali małe ziemianki albo jaskinie. Samotne przebywanie w surowym regionie wyspy podczas niepogody, bardzo szybko wpływa na wyobraźnię. Potwierdzam – naprawdę nietrudno uwierzyć w te wszystkie stworzenia.
  • Chciałbyś pomieszkać na rajskiej wyspie zwanej Islandią? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to już teraz zacznij uczyć się islandzkiego. Owszem, znakomita większość Islandczyków posługuje się językiem angielskim. Pojawia się tylko pytanie, czy zechcą go używać w rozmowie z tobą. Niewielkie znaczenie ma to, jak wyglądasz, skąd jesteś, ale jeśli nie posługujesz się płynnym islandzkim, to jaki jest powód, żeby z tobą rozmawiać? Niejednokrotnie i nie tylko wobec mnie, Islandczycy okazywali swoją chłodną naturę i na przykład rozmawiali na mój temat w swoim języku, kiedy stałam tuż obok.Islandczycy są po prostu bardzo dumni ze swojego trudnego i prawie nieprzekształconego w czasie języka.