Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Strzeliste iglice Burgos
  2. León: na ludzką miarę
  3. Ponferrada: z życia templariuszki
  4. Las Médulas: rzymskie El Dorado
  5. Kastylia i León – informacje praktyczne

Kastylia i León nie ma stolicy – mówi Alberto z biura promocji regionu. – To dziwne, bo inne wspólnoty autonomiczne mają. My mamy dziewięć miast, które pełnią różne funkcje. I żadne nie jest szczególnie duże – tłumaczy.

Spośród nich tylko położona w południowej części prowincji Salamanca zrobiła prawdziwą międzynarodową karierę – jest tu uniwersytet, który przyciąga dziesiątki tysięcy studentów z całego świata, niezliczone kursy językowe i piękna, spójna architektura. W tym: dwie zabytkowe katedry – Stara, romańska, z XII w., i Nowa, której budowę rozpoczęto w XVI w., a ukończono dwa stulecia później – a także kościoły, klasztory i pałace oraz oczywiście zabudowania uniwersyteckie. Nic dziwnego, że niemal wszystkie przestrzenie pomiędzy tymi budowlanymi cudami – bary, restauracje i sklepy – wypełniają cudzoziemcy przemieszani z hiszpańskimi żakami.

Strzeliste iglice Burgos

Mój plan podróży po Kastylii i Leónie obejmuje jednak tylko północ regionu, a pierwsze na mojej trasie znajduje się Burgos. Ten drugi co do wielkości ośrodek w całej wspólnocie liczy mniej niż 180 tys. mieszkańców. Jego główną atrakcją jest gotycka katedra i to na niej skupia się cała moja uwaga podczas krótkiego pobytu. Mam szczęście – polska recepcjonistka w hotelu lokuje mnie w pokoju z najlepszym widokiem. Przez staroświeckie firanki mogę przyglądać się do woli dwóm wieżom – właściwie nigdy nie patrzyłam na żadną znaną budowlę z tak uprzywilejowanego miejsca. – To jedyna katedra wpisana na listę UNESCO jako samodzielna budowla – powie mi nieco później przewodniczka, kiedy będę zwiedzać imponujące wnętrze. Zastanawiam się, czy to więcej mówi o tej świątyni, czy raczej o jej otoczeniu.

W innych miastach katedry znalazły się na liście dziedzictwa ludzkości w komplecie z pięknymi starówkami. Nie mam okazji zwiedzić większej części Burgos, ale patrząc na strzeliste iglice w świetle zachodzącego słońca, nie mam wątpliwości – tutejsza świątynia jest prawdziwym cudem architektury.

León: na ludzką miarę

Gotycka katedra jest też główną atrakcją Leónu, miasta mniejszego, ale chyba bardziej popularnego wśród przyjezdnych niż Burgos. Tę budowlę oglądam już z bardziej egalitarnej perspektywy, otoczona przez wycieczki z Chin, Niemiec i Polski. – Przypomina nieco tę w Reims – Mercedes, nasza przewodniczka, wskazuje na fasadę.

Faktycznie, trzy portale, dwie potężne wieże i ogromna rozeta budzą skojarzenia z francuskim pierwowzorem. Prace nad nią rozpoczęto w XIII w., a była trzecią katedrą w tym miejscu. Ukończono prace już na początku XIV w., jednak liczne problemy z niestabilnym podłożem sprawiły, że w następnych stuleciach różne części świątyni ulegały zniszczeniu i odbudowywano je zgodnie z kolejnymi modami.

Mimo to katedra posiada wszystkie najbardziej charakterystyczne dla gotyku cechy: ostrołuki, sklepienia krzyżowo-żebrowe, przypory i oczywiście witraże. To te ostatnie czynią z niej świątynię wyjątkową.

Większość zachowała się w nienaruszonym stanie od czasu ich stworzenia, w okresie od XIII do XVI w. – 737 witraży zajmuje powierzchnię około 1800 m² – podkreśla Mercedes. Drugi budynek, z którego León jest dumne, to Casa Botines, dzieło Antoniego Gaudíego z okresu neogotyckiego. Nie ma tu jeszcze miękkich linii, mozaik ani bajkowych kształtów i kolorów. Całość robi nieco ponure, choć intrygujące wrażenie. Pierwotnie był to sklep bławatny.

Nazwa cudu architektury nawiązuje do nazwiska katalońskiego kupca. Juan Homs y Botines zmarł co prawda, zanim powstał ten wielgachny dom handlowy, ale budowę zlecili jego wspólnicy.

Dziś mieści się tu muzeum. Na parterze zwiedzamy wystawę prezentującą pierwotną jego funkcję – sklepu z tkaninami, a na pierwszym piętrze oglądamy obrazy Joaquína Sorolli y Bastidy, hiszpańskiego impresjonisty z przełomu XIX i XX w., oraz współczesnych mu malarzy. Okazuje się, że Casa Botines dysponuje sporą liczbą dzieł tego artysty, co w sumie nie jest aż tak dziwne – Sorolla należał do najbardziej płodnych hiszpańskich malarzy i pozostawił po sobie ponad 2200 prac.

Ponferrada: z życia templariuszki

Historię w Burgos i Leónu symbolizują przeważnie zimne kamienie. Ale w Ponferradzie przeszłość nabiera realnych, ludzkich kształtów. Raz do roku ulice tego 60-tysięcznego miasta wypełniają się templariuszami. Wedle legendy przybyli tu oni w XII w., w pierwszą letnią pełnię księżyca. Około 1180 r. Fray Guido de Garda otrzymał z rąk króla Leónu Ferdynanda II ziemie wokół mostu na rzece Sil, przeprawy na szlaku jakubowym.

Zadaniem templariuszy była ochrona pielgrzymów wędrujących do Santiago de Compostela. Niedługo potem powstał zamek, prawdopodobnie w miejscu wcześniejszych fortyfikacji. Choć Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa Świątyni Salomona, jak brzmiała jego pełna nazwa, został rozwiązany na początku XIV w., zamek stoi do dziś.

– W 2000 r. grupa znajomych postanowiła upamiętnić przybycie templariuszy do Ponferrady. Przebrali się w rycerskie stroje, przeparadowali przez miasto – opowiada mi Laura, jedna z organizatorek La Noche Templaria – Później impreza z każdym rokiem rosła. Od początku jednak odbywała się wspólna kolacja – kontynuuje.

Wbrew pozorom Noc Templariuszy w Ponferradzie trwa cztery dni. W każdy z nich organizowane jest co innego: parady, ceremonia nadania tytułu nowym templariuszom, średniowieczny jarmark, pokaz sokolniczy, fajerwerki i iluminacja zamku oraz wystawny posiłek. La Cena Templaria, czyli Kolacja Templariuszy, gromadzi obecnie prawie 600 osób.

Zasiadam do długiego na kilkanaście metrów stołu jako templariuszka. Z jednej strony mam przyjezdnych z Oviedo, z drugiej Niemca i Hinduskę, większość jednak stanowią miejscowi. Prawie wszyscy ubrani jesteśmy w białe tuniki z czerwonym krzyżem oraz płaszcze z kapturami. Wyjątkiem są damy dworu przy sąsiednim stole, starsze panie w przepięknych, dopracowanych strojach.

– Same je szyjemy – mówi z dumą jedna z nich. – Mam takich siedem, sama je też zaprojektowałam. Uszycie zajmuje mi kilka miesięcy. Wszystko jest dobrane, zobacz – pokazuje mi buty z tego samego materiału, co część sukni i idealnie dobraną torebkę-sakiewkę. Po kilku minutach rozmowy proponuje, że następnego dnia pożyczy mi jedną ze swych kreacji. Wzruszona jej propozycją muszę niestety odmówić. Dowiaduję się jednak, że pani ma na imię Mercedes i uczestniczy w obchodach co roku, od samego ich początku. Jej zaangażowanie i duma uświadamia mi, że w niewielkiej Ponferradzie Noc Templariuszy to wydarzenie, które dla mieszkańców miasta jest szczególnie ważne.

Następnego dnia spotykam Mercedes z koleżankami przed paradą templariuszy i pokazem sztucznych ogni. Wszystkie ubrane są inaczej niż poprzedniego dnia, ale z nie mniejszą dbałością o szczegóły. Zanim rozpocznie się fiesta, idę się przejść po centrum miasta. Wszystkie bary pełne są ludzi, a przy piwach i winach widzę króli, królowe, damy dworu i – jakżeby inaczej – wszechobecnych templariuszy.

Las Médulas: rzymskie El Dorado

Kto myśli, że w okolicach Ponferrady można się cofnąć w czasie ledwie do średniowiecza, ten srogo się myli. Następnego dnia ruszamy do tajemniczych Las Médulas. Położone 30 km na południowy zachód od miasta templariuszy formacje skalne ukształtowane przez działalność człowieka to jeden z najbardziej niezwykłych widoków, jakie miałam okazję zobaczyć w Hiszpanii.

Las Médulas
Las Médulas fot. Shutterstock

Nie wiem, jak to się stało, że nigdy wcześniej o nich nie słyszałam – wydaje mi się, że powinny być co najmniej tak znane jak turecka Kapadocja. Ale położone na samym skraju Kastylii i Leónu, przy granicy z Galicią, nie przeżywają oblężenia porównywalnego do skalnych grzybów i kolumn z Turcji.

Pierwszy raz widzę je z tarasu widokowego Mirador de Orellán. Z parkingu trzeba do niego podejść nieco pod górę, ale droga nie jest długa, a panorama zapiera dech w piersiach. Z morza zieleni wyrastają ostre czerwone zęby skalne. – Rzymianie wydobywali stąd złoto. Szacuje się, że przez ponad dwa wieki wykopano tu nawet 1,5 tys. ton tego kruszcu – objaśnia przewodniczka po Las Médulas, kiedy patrzę na cały kompleks z góry, zaskoczona jego skalą. Uważa się, że była to największa taka kopalnia pod gołym niebem w całym rzymskim imperium. Ciągle jeszcze nie rozumiem, jak to się stało, że tutejszy krajobraz przybrał taką formę.

O jego pochodzeniu dowiaduję się więcej, patrząc na tablice informacyjne w niedużym Centrum Archeologii. Okazuje się, że Rzymianie, by dobrać się do skarbów, które mieściły się we wnętrzu góry, wysadzali ją w powietrze i wypłukiwali, korzystając z siły wody sprowadzanej tu specjalnymi kanałami. „Ruina montium” – tak określił tę technikę Pliniusz Starszy, który widział to miejsce w I w. W jego pismach można również przeczytać, że w tutejszej kopalni pracowało 60 tys. niewolników, głównie miejscowych Asturów. Dziś uważa się jednak, że robotników było znacznie mniej, szacując tę liczbę na 10–20 tys. Być może nie byli oni wcale niewolnikami.

Kiedy pokłady złota się wyczerpały, w III w., okolica opustoszała. Władanie nad krajobrazem przejęła znów przyroda. Kilkanaście wieków później tereny rzymskiej kopalni porastają potężne kasztany i dęby. Przechadzam się ścieżką poprowadzoną między drzewami i czerwonawymi ostańcami. Choć złota od dawna już tu nie ma, nie ma wątpliwości, że Las Médulas to obok gotyckich katedr i ciekawej historii prawdziwy skarb tego regionu.

Kastylia i León – informacje praktyczne

Dojazd

  • By dotrzeć do Kastylii i Leónu z Polski, najłatwiej jest znaleźć lot do Madrytu.
  • Przejazd autobusem ALSA z Madrytu do Burgos trwa od 2,5 do 3 godz. i kosztuje od 100 zł (szukając z dużym wyprzedzeniem, można znaleźć tańsze oferty).
  • Nieco szybsza, ale i droższa (od 170 zł) jest podróż pociągiem.

Transport

  • Przejazd autobusem z Burgos de Leónu trwa ok. 2 godz., w cenie ok. 100 zł.
  • Dalej – z Leónu do Ponferrady, lepiej jechać pociągiem. Podróż trwa niecałe 2 godz. i kosztuje od 50 zł.
  • By dojechać z Ponferrady do Las Médulas, najlepiej wynająć samochód.

Nocleg

  • Najpiękniejszy widok na katedrę w Burgos można mieć za 450 zł za noc. Tyle kosztuje nocleg w Crisol Mesón del Cid.
  • Za połowę tej ceny znajdziemy hostel z drugiej strony świątyni. Widoki będą na pewno gorsze, ale położenie równie dogodne.
  • Hotel Temple w Ponferradzie z wystrojem w stylu nawiązującym do czasów templariuszy oferuje pokoje 2-os. od 200 zł.

Jedzenie

  • Tradycyjna kuchnia Kastylii i Leónu to dania raczej dla mięsożerców. Burgos słynie z lokalnej odmiany kaszanki (bez kaszy) – tutejsza morcilla uznawana jest za najlepszą w Hiszpanii.
  • Warto spróbować lokalnej odmiany ziemniaczanego purée, które nazywane jest patatas revolconas – do ziemniaków dodaje się sproszkowaną paprykę i czosnek. Często podawane jest ono ze skwarkami wieprzowymi.
  • W chłodniejszy dzień trzeba spróbować zupy kastylijskiej – wywaru z czerstwym chlebem, sproszkowaną papryką, czosnkiem i szynką.
Reklama

Źródło: archiwum NG

Reklama
Reklama
Reklama