Hikikomori, czyli wycofani ze świata [FOTOREPORTAŻ]
3/8
Udostępnij: Udostępnij
Pokój Shoku Uibori, lat 43
Maika Elan
Shoku przez siedem lat był hikikomori. - Był biznesmenem i miał własną firmę, ale zbankrutował. Po tym zamykał się w pokoju cały dzień, głownie żeby czytać. Czasami wychodził w nocy, żeby kupić żywność i inne potrzebne artykuły - pisze Elan.
Problem nie dotyczy wyłącznie Japonii, choć tutaj jest najpoważniejszy. Elan wymienia wiele czynników, które mogą to powodować. Coraz więcej małżeństw decyduje się na jedno dziecko, w którym pokładają wszystkie swoje nadzieje i marzenia. Niewielu z chłopców ma męskie wzorce do naśladowania, ponieważ ich ojcowie pracują dzień i noc. Nadal zwraca się uwagę na utarte w kulturze męskie cechy, którym chłopcy muszą sprostać.
W szerszym kontekście katalizatorem dla hikikomori jest przejście z społeczeństwa kolektywnego, na indywidualistyczne To ogromne wyzwanie, szczególnie dla młodszego pokolenia, które szuka sposobów wyrażenia swojej oryginalności. W Japonii, gdzie jednolitość jest wciąż ceniona, a reputacja i pozory są najważniejsze, bunt pojawia się w stonowanych formach, takich jak hikikomori.
- Im dłużej hikikomori pozostają na marginesie, tym bardziej utwierdzają się w przekonaniu o swojej społecznej porażce - wyjaśnia Elan. - Tracą poczucie własnej wartości i pewność siebie, a perspektywa opuszczenia domu staje się coraz bardziej przerażająca. Zamknięcie się w pokoju sprawia, że czują się bezpieczni - dodaje.
Elan planuje kontynuować projekt, koncentrując się bardziej na „siostrach na wynajem”. Te kobiety, które są obce dla hikikomori, mogą by ich jedynym ratunkiem. Dowód? Elan właśnie dowiedziała się, że jeden z hikikomori którego fotografowała, Ikuo Nakamura, poślubił wolontariuszkę, która się nim opiekowała. Ikugo chce teraz zostać „bratem na wynajem”.