Paryż latem. Z okna hotelu widzę, jak przechodnie przemykają po spalonych słońcem ulicach. W telewizji ostrzegają, żeby unikać pełnego słońca, i pokazują tłumy paryżan i turystów nad brzegami Sekwany. Zdecydowanie nie mam zamiaru ruszać się z klimatyzowanego pokoju. – Chodźmy więc zobaczyć katakumby. Pięć pięter pod chodnikiem chyba będzie chłodniej? – pada propozycja. 

Podziemne imperium 

Jest chłodniej, wręcz zimno. Tyle że przedtem trzeba odstać swoje w kolejce do kasy w małym ciemno-zielonym budynku kilka kroków od stacji metra Denfert-Rochereau. Całe szczęście, że po trasie kolejki są drzewa dające trochę cienia. Po blisko pół godzinie stania zaczynamy zwiedzanie. Na początek dość strome schody w dół. Schodzi się na poziom ok. 20 m pod powierzchnią. Trasa prowadzi do dużej sali z planszami, eksponatami i mapami, na końcu której jest ciemny korytarz. Nad wejściem do niego na kamiennej tablicy wykuto napis: Arrête! C’est ici l’empire de la mort, czyli: „Zatrzymaj się! Tu zaczyna się imperium śmierci”. Wchodzimy w wąski korytarz. Po bokach ułożone jak drzewa do kominka stosy ludzkich kości. Zwiedzający z każdym krokiem cichną. 

Katakumby paryskie to największe cmentarzysko na świecie. Głęboko pod domami, ulicami, parkami są pochowane szczątki ok. 6–7 mln mieszkańców tego miasta. Właściwie nazwa nie w pełni oddaje znaczenie słowa. Paryskie katakumby nie były pierwotnie miejscami, w których chowano zmarłych, nie zbierali się w nich pierwsi chrześcijanie. To są pozostałości po kamieniołomach. Paryż położony jest bowiem na złożach wapienia. Wydobywano go już w I w. po Chrystusie, kiedy powstawało miasto. Zbudowano z niego m.in. Notre Dame, Luwr, mury obronne. Przez 18 stuleci wydobywano spod Paryża budulec i zostawiono w ziemi niemal 50 km podziemnego korytarza i ogromne komory na obszarze ponad 770 ha. Szczątki zmarłych zaczęto tam składować dopiero na przełomie XVIII i XIX w. Król Ludwik XVI postanowił wówczas uporządkować paryskie cmentarze i wpadł na pomysł, by kości złożyć w dawnych kamieniołomach. I tak trafiły tam szczątki z ok. 200 nekropolii – dużych, jak Cmentarz Niewiniątek, gdzie grzebano paryżan przez niemal 17 wieków, i mniejszych, przykościelnych. O tym, jak masowa była to akcja, świadczy, że ekshumacje odbywały się przez niemal 30 lat. 

Dziś można zwiedzać bardzo niewielki kawałek tego podziemnego imperium, bo ok. 2 km. Reszta korytarzy jest zamknięta. Jak się okazuje, nie dla wszystkich. Podziemne miasto przyciąga wielu śmiałków żądnych wrażeń. Paryska policja szacuje, że tylko podczas weekendów w byłych kamieniołomach może być jednocześnie nawet sto osób. Wchodzą tam nielegalnie i na własną odpowiedzialność, często z przewodnikami, którzy za opłatą prowadzą po starych korytarzach. To zainteresowanie nie jest zresztą wymysłem naszych czasów. Tak było niemal od zamknięcia katakumb. Miejsce jak magnes przyciągało ciekawskich. Wiadomo, że zapuścili się tam m.in. Napoleon i Bismarck.  

W pewnym okresie uwielbiała się tam bawić arystokracja, na co patrzyli zbulwersowani paryżanie. Po kolejnej imprezie na cmentarzysku arcybiskup Paryża zdecydował o zamknięciu podziemnego miasta.  

Paryż kilka pięter pod chodnikami jest fascynujący i niepowtarzalny. Katakumby mówią więcej o historii tego miasta niż niejeden piękny pałac na powierzchni. Jednak nie ma co się oszukiwać – nie dla opuszczonych kamieniołomów przyjeżdżają tu turyści z całego świata. Kiedy po raz pierwszy znalazłem się w Paryżu, miałem w głowie mnóstwo obrazów: Notre Dame, Sacré Coeur, wieża Eiffla, muzeum impresjonistów, uliczne braserie, Montmartre, Łuk Triumfalny, cmentarz Père–Lachaise, Luwr.  

Miasto niespodzianka 

Za którymś razem wdrukował mi się w głowie zupełnie inny widoczek z Paryża – np. wejścia do metra. Te powykrzywiane, garbate, zielone kandelabry. Przyjrzyjcie się im. Czyż nie nadają miastu charakteru? Są dziełem Hectora Guimarda, który przyozdobił nimi miasto z okazji Wystawy Światowej w 1900 r. Niestety jego secesyjne dzieła nie od razu spodobały się paryżanom. Długo trwało, zanim się do nich przyzwyczaili. Nawet art nouveau nazywano pogardliwie „sztuką z metra”. Dziś w Paryżu jest 66 wejść według projektów tego architekta. Oryginalne są na końcówce linii 2 Porte Dauphine i na Montmartrze na stacji Abbesses. 

Paryskiego ducha odnajdziemy także w Pasażach – urokliwych galeriach handlowych z XIX w. Rozświetlone przez promienie słońca przenikające przez szkło i odbijające się w marmurowych posadzkach były kiedyś miejscami pełnymi zbytku i elegancji. W czasach świetności było ich 150. Do dziś pozostało ok. 17. Podupadały z czasem, bo klientów odebrała im Galeria Lafayette, a później inne. Pasaż des Panoramas jest najstarszym i znajduje się naprzeciwko wejścia do Muzeum Figur Woskowych „Grévin” (ul. Montmartre 151). Swoją nazwę zawdzięcza panoramicznym widokom namalowanym na ścianach. W pasażach odnajdziemy coś niecoś z ducha starego Paryża. To zdecydowanie miejsca dla romantyków – dziś pełno w nich kawiarni, butików, antykwariatów, sklepików z drewnianymi zabawkami, porcelaną dla lalek, przeróżnymi pamiątkami i kolekcjonerskimi gadżetami. 

A przy okazji – słowo gadżet ma jak najbardziej paryskie korzenie. Trop prowadzi na ulicę Chazelles 25. Około roku 1886 w warsztatach Gadget, Gauthier et Cie przygotowywano Statuę Wolności do podróży za ocean. W odlewni powstawały też mniejsze upominki dla Amerykanów – miniaturki Statui. Każda miała wygrawerowany napis: Gadget, Gauthier et Cie. Amerykanie zachwycili się nimi i od nazwiska jednego z założycieli odlewni – Gadgeta – zaczęli nazywać je po swojemu, czyli gadżet. Statuę Wolności możecie podziwiać także nad Sekwaną. Kopia tej oryginalnej znajduje się na Ile aux Cignes (Wyspie Łabędziej). Jest cztery razy mniejsza od oryginału, waży 4 tony i ma 11,5 m wysokości. 

Pozostając w klimacie XIX-wiecznego Paryża, proponuję jeszcze coś ekstra: kościół Notre Dame du Travail – Matki Bożej Pracy, przy ul. Vercingetorix 59. Podobnego nie spotkałem nigdzie indziej. Zbudowano go dla robotników, toteż zaprojektowano go tak, by ci czuli się jak u siebie, czyli w fabryce. Ma to sprawić główna nawa, w której są solidne konstrukcje ze 135 ton żelastwa, podobne do dzieł inżyniera Gustawa Eiffela. Żeby nieco ocieplić wnętrze, wszystkie boczne kaplice ozdobiono dużymi malowidłami w stylu najczystszego art déco.  

Paryż to czy wieś? 

Na koniec to, co zaskakuje najbardziej: w Paryżu są wciąż winnice, a na dachach m.in. biurowców stoją nierzadko ule. Miód z tych pasiek jest nie tylko smaczny, ale i bardzo zdrowy, bo w mieście nie można używać pestycydów. To niezwykłe, że w tej hałaśliwej metropolii są całe dzielnice, gdzie można poczuć się jak w małym miasteczku. Zielony raj spotkacie m.in. w XIII i XIV dzielnicy w okolicach parku Montsouris. Natomiast w XIX dzielnicy są ulice Mouzaïa i Miguel Hidalgo. Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych zakątków Paryża. Przy brukowanych uliczkach stoją dziesiątki małych willi. Pachnie jaśminem, w kątach wylegują się koty, przystrojone domy wyglądają jak z baśniowej ilustracji.  

Wracając do winnic, to najsłynniejsza jest ta na ulicy des Saules na Montmartrze. Rocznie produkuje się tu blisko 1500 butelek wina, które później jest sprzedawane na aukcji charytatywnej. Winnica jest otwarta dla publiczności tylko w pierwszą niedzielę października, podczas dożynek. Widać ją jednak dobrze zza siatki.  

Do tej winnicy warto się wybrać także ze względu na sąsiedztwo. U jej stóp są dwa pomalowane na pastelowe kolory domki. Pierwszy z nich to Maison Rose, który rozsławił swoim obrazem słynny malarz widoków Paryża, Maurice Utrillo. Drugą legendą tej okolicy jest porośnięty bluszczem domek, w którym mieści się kabaret Au Lapin Agile. Bywali tu m. in. Apol-linaire, Max Jacob, Marcel Proust, Renoir, Utrillo, Braque, Modigliani, Picasso.  

Dzisiejszego Paryża i jego mieszkańców proponuję szukać jednak gdzie indziej. Np. nad Sekwaną. W dzień paryżanie plażują tam w parach, grupach, z całymi rodzinami. Ćwiczą jogę, słuchają koncertów, rozmawiają, grają w boule. Wieczorem życie towarzyskie też koncentruje się w okolicach rzeki. A w niedzielę rano brzegi Sekwany pełne są ludzi biegnących w kierunku ogrodów Les Tuileries. Atmosfera jak w nowojorskim Central Parku. Ale to Paryż. 

Warto wiedzieć 

Do Paryża leciałem linią Air France, która oferuje dwa bezpośrednie loty dziennie z Warszawy oraz do 4 lotów tygodniowo z Krakowa. Warto wiedzieć, że do 31 marca 2022 pasażerowie korzystają z elastycznych biletów, które można dowolnie i bezpłatnie zmieniać i zwracać bez podawania powodu, dzięki temu podróże Air France można planować bez obaw utraty pieniędzy, gdyby nam się zmieniły plany.