Reklama

Spis treści:

  1. Rejs przez burzę: tak zaczyna się droga na Makateę
  2. Makatea: wyspa, która straciła wszystko, by odzyskać naturę
  3. Tapu, skały i cisza – jak Makatea stała się rajem dla wspinaczy
  4. Ostatnia noc na Makatei. Gdy raj żegna cię falą
  5. Makatea – jak zaplanować podróż

Choć otaczają ją głębokie wody Pacyfiku, a do najbliższego lądu dzieli ją ponad 100 km oceanu, Makatea przyciąga jak magnes. To nie tylko geologiczna osobliwość i dawna kolonia przemysłowa, ale również jedno z najbardziej malowniczych i ekstremalnych miejsc wspinaczkowych na świecie.

Rejs przez burzę: tak zaczyna się droga na Makateę

Powietrze przeszył huk tak potężny, że wprawił w wibracje kadłub naszej małej łodzi, w której właśnie siedzieliśmy. Płynęliśmy prosto w serce czarnej burzowej chmury zasłaniającej horyzont, gdzieś pośrodku bezkresnego Pacyfiku, zaledwie kilkanaście stopni na południe od równika. Ponad godzinę temu zostawiliśmy za sobą Rangiroa, największy atol Polinezji Francuskiej i trzeci co do wielkości na świecie. Teraz w zasięgu wzroku nie było już ani skrawka lądu, tylko my i coraz groźniejszy ocean.

To nie jest fragment dzienników Roberta FitzRoya – brytyjskiego żeglarza, meteorologa, kapitana HMS Beagle ze słynnej podróży Darwina, podczas której dotarli do Galapagos – lecz kolejny etap naszej wyprawy do jednego z najbardziej odległych zakątków wspinaczkowych na Ziemi – Makatei. Nasz kapitan, czterdziestoparoletni Polinezyjczyk w sztormiaku i bermudach w złote makrele – mahi-mahi – wydawał się niewzruszony złowieszczą aurą.

Nagle, wpatrując się w horyzont, wskazał palcem na ledwie widoczny błysk w oddali. Chwilę później złowił nam rybę na kolację. W tym momencie burza przestała mieć znaczenie. Zapomniałam o niej tak bardzo, że nie zauważyłam pierwszych kropel deszczu. Na szczęście wkrótce na horyzoncie pojawił się ciemny zarys lądu.

Polinezja Francuska – Makatea
Polinezja Francuska – Makatea to jedna z najciekawszych wysp archipelagu.  fot. Shutterstock

Makatea: wyspa, która straciła wszystko, by odzyskać naturę

Kiedyś Makatea tętniła życiem. Do lat 60. ubiegłego wieku ta licząca zaledwie 24 km² wyspa była jednym z najnowocześniejszych miejsc w Polinezji Francuskiej, a jako jedyna w całym regionie posiadała własną linię kolejową. Jej serce pulsowało dzięki wydobyciu fosforytów, a populacja sięgała ponad 3 tys. osób. Szczątki dawnej świetności wciąż są tu obecne – wplątane w tropikalną dżunglę leżą zardzewiałe lokomotywy, opuszczone budynki i porzucony sprzęt przemysłowy. To milczący świadkowie dawnego bogactwa.

Pierwszym reliktem przeszłości, który nas powitał, był monumentalny zrujnowany port, który przebijał się przez koralową rafę. To symboliczne wejście na wyspę, która w 1966 r. upadła, gdy złoża fosforytów uległy wyczerpaniu. Ludność skurczyła się do zaledwie 70 mieszkańców, a ci, którzy pozostali, znaleźli się w pułapce ograniczonych możliwości. To jednak, co dla ówczesnych Polinezyjczyków stało się katastrofą, okazało się błogosławieństwem dla natury, która powoli odzyskuje swoje dawne piękno.

Niewielu wie, że historia Makatei sięga o wiele głębiej. Polinezyjscy osadnicy przybyli tu ok. VIII w., wykorzystując żyzne gleby do uprawy taro, kokosów i chlebowca. Czerpali również z bogactw okolicznych wód, łowiąc ryby i chwytając kraby palmowe, podstawę codziennej diety. Wyspa ma również stałe źródło wody pitnej, co jest rzadkością w tym regionie. Jej niezwykła geologiczna budowa, wzniesiony pierścień wapienia rafowego, tworzy naturalne schronienie przed najsilniejszymi cyklonami, które co jakiś czas przetaczają się przez Pacyfik. Dzięki tej kombinacji zasobów i bezpiecznego azylu osadnictwo przetrwało tu przez wieki.

Tapu, skały i cisza – jak Makatea stała się rajem dla wspinaczy

Wita nas mer Makatei, Julien Mai, wraz z synami: Heitapu „Tapu” i Tarariki, wspinaczami i przewodnikami. To właśnie Tapu z przyjaciółmi z lokalnego stowarzyszenia Acropol rozpoczął w 2018 r. misję rozwoju wspinaczki na wyspie. Dzięki wsparciu polinezyjskiego Ministerstwa Sportu i Turystyki otworzył tu 40 pierwszych dróg wspinaczkowych oraz niewielką via ferratę, bo wielkim atutem Makatei są otaczające ją wapienne klify wznoszące się miejscami na ponad 80 m, wypiętrzone przez siły tektoniczne miliony lat temu. Nie trzeba było długo czekać, aby światowej klasy wspinacze przybyli tutaj, pokazując tę perłę Polinezji światu.

Następnego dnia, z promieniami porannego słońca, wskakujemy na pakę pikapa Tapu. Zmierzamy w kierunku jednej z dwóch „soczewkowych plaż” na wyspie, które są jedynymi punktami dostępu do klifów wspinaczkowych. Wkrótce stajemy pod pierwszymi drogami w rejonie Moumu Nord. Kiedy tylko zaczynamy się wspinać towarzyszy nam odgłos ryczących fal rozbijających się o rafę. Moje palce chwytają skalne krawędzie, a na opuszkach czuję surową teksturę wapienia. Każda ukończona droga to triumf zmysłów: smak wilgotnego, słonego powietrza, feeria tropikalnej dżungli i lazur wody. Tego nie da się zapomnieć.

Makatea emanuje poczuciem absolutnej izolacji. Skały wznoszą się osamotnione, odcięte od cywilizacji. Poza Tapu i Tarariki jedynymi mieszkańcami, z którymi wchodzimy w kontakt, są dzielne czerwono-pomarańczowe kraby pustelniki ukrywające się w szczelinach skał. Powolne tempo życia wyspy jest tak zaraźliwe, że przez chwilę wydaje się, że czas się zatrzymał, a my staliśmy się częścią tego dzikiego skalnego świata.

Ostatnia noc na Makatei. Gdy raj żegna cię falą

Trudno nazwać naszą wyprawę zwykłą podróżą na tropikalną wyspę – Makatea jest tak odludna, że to prawdziwa ekspedycja. Jedenaście dni spędzonych w odosobnieniu od świata wydało się miesiącem w raju, gdzie rytm dnia wyznaczały wschody i zachody słońca oraz szum fal uderzających o rafę. Z lokalną społecznością spędzaliśmy czas na prostych codziennych czynnościach, wciąż mam w ustach smak śniadań: świeżej ryby poisson cru marynowanej w cytrynie i mleku kokosowym, sashimi z tuńczyka, grillowanych krabów czy dojrzałych ananasów.

Julien opowiadał nam o swojej młodości – o podróżach z tahitańską orkiestrą po świecie i o tym, jak powrót na Makateę pozwolił mu odkryć jej piękno na nowo. W jego rękach ukulele, na którym grał dla nas, stawało się wehikułem wspomnień. Przy jego akompaniamencie 74-letni mer śpiewał nostalgiczne pieśni.

Ostatniego wieczoru Tapu ostrzega nas, że fale będą wyjątkowo wysokie. Sugeruje, byśmy poczekali z powrotem. Pytamy go, czy będzie bezpiecznie, a on z uśmiechem odpowiada: „Oczywiście, że będzie bezpiecznie, ale na pewno nie będzie wygodnie”. Dyskomfort nigdy nas nie odstraszał, więc postanawiamy zaryzykować. Trzy i pół godziny podróży pośród sześciometrowych fal, kurczowo trzymając się burty, to doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Nasz kapitan kolejny raz udowadnia, że jest wytrawnym wilkiem morskim, tańcząc swoim kutrem między bałwanami z pewnością i gracją. Gdy fale stopniowo łagodnieją, z mocno posiniaczonymi plecami wreszcie zbliżamy się do Rangiroa. Nasza przygoda dobiegła końca, ale wspomnienia z Makatei zostaną ze mną na zawsze.

Makatea – jak zaplanować podróż

Makatea najlepiej odwiedzać w porze suchej – od maja do października, gdy opady są mniejsze, a temperatury utrzymują się na stałym, tropikalnym poziomie – rzadko spadają poniżej 25°C. Mimo to trzeba liczyć się z wysoką wilgotnością powietrza przez cały rok.

Dotarcie na wyspę to prawdziwa przygoda – z Polski należy polecieć do Papeete na Tahiti, np. z Air France (przez Paryż i Los Angeles) lub KLM (przez Amsterdam i Los Angeles), co kosztuje od około 5000 zł. Z Tahiti lub Rangiroa na Makateę można się dostać tylko drogą morską – prywatnym katamaranem lub łodzią (3–4 tys. dolarów) albo tańszą, choć rzadszą opcją – kontenerowcem płynącym z Tahiti co 15 dni. Alternatywą jest transport organizowany przez Juliena i Tapu z Rangiroa (ok. 1300 euro).

Polacy nie potrzebują wizy, a na miejscu obowiązuje waluta frank CFP (XPF) – najlepiej przywieźć ze sobą euro lub dolary i wymienić je na miejscu (limit jednorazowej wymiany: 40 tys. franków). Na Makatei praktycznie jedyną opcją noclegową jest zakwaterowanie u Juliena i Tapu, oferujących pełne wyżywienie za 60–100 euro za dobę.

Źródło: National Geographic Traveler

Reklama
Reklama
Reklama