Spacer zamiast treningu? Okazuje się, że minimalny wysiłek przynosi ogromne korzyści
Czy domowa krzątanina, praca w ogródku lub wolny spacer mogą być równie skuteczne, co intensywne ćwiczenia? Nowe badania udowadniają, że nawet bardzo łagodny wysiłek jest dla organizmu zbawienny.

„Strefa zero” to umowne określenie na nowy trend w podejściu do aktywności fizycznej. Chodzi o ćwiczenia tak łagodne, że można przy nich swobodnie rozmawiać – łagodniejsze nawet niż „strefa 1”, określana przez trenerów jako wysiłek poniżej 50–60% tętna maksymalnego.
Dostępność i umiarkowanie zamiast siódmych potów
Choć naukowcy spierają się o nazewnictwo (czy mówić o „strefie poniżej 1”, czy o „aktywnej regeneracji”), to termin „strefa zero” przyjął się w kulturze popularnej, bo dobrze oddaje istotę rzeczy: ruch bez ciśnienia, bez sprzętu, bez zmęczenia. Tętno maksymalne u każdego będzie inne, więc i „strefa zero” też będzie się różnić. Dla jednych będzie to spacer, dla innych kilka ćwiczeń rozciągających, niewymagająca joga, krzątanie się po domu lub prace w ogrodzie.
Ćwiczenia bez wysiłku zyskują coraz większą popularność wśród osób, które czują się nieco wykluczone przez wymagającą i gloryfikującą trud kulturę siłowni i fitnessu. Dla osób starszych, po urazach, zmagających się z chorobą czy po prostu nieprzepadających za intensywnym wysiłkiem, to często jedyna realna forma aktywności.
Korzyści dla ciała i umysłu
Badania pokazują, że nawet bardzo lekki ruch poprawia krążenie, łagodzi skoki poziomu glukozy we krwi, wpływa korzystnie na samopoczucie i sen oraz redukuje stres. Brytyjscy naukowcy zbadali w 2017 roku pod tym kątem chodzenie. Może ono też wspierać odbudowę organizmu – wyczynowi sportowcy odkryli to już dawno i od lat stosują aktywną regenerację po intensywnych treningach.
W pełnej pracy, obowiązków i stresu codzienności taki ruch może przynieść też ogromne korzyści psychologiczne. Zarówno w postaci poprawiających nastrój endorfin, jak i po prostu satysfakcji, do której nie potrzeba siódmych potów.
Moc regularności i prostoty
Kolejną zaletą „wysiłku bez wysiłku” jest łatwość utrzymania regularności. Intensywne plany treningowe często są tak wymagające, że ich nie kończymy. Ćwiczenia w „strefie zero” pozwalają utrzymać nawyk ruchu przez długie miesiące i lata. A więc wyraźne i trwałe efekty osiągniemy takim ruchem łatwiej niż ambitnymi, ale porzucanymi ćwiczeniami.
W świecie, w którym większość z nas spędza długie godziny w pozycji siedzącej, nawet najdelikatniejszy ruch ma ogromne znaczenie. Długotrwały jego brak zwiększa ryzyko wielu chorób – nawet u osób, które od czasu do czasu trenują intensywnie. A zatem – doceniajmy najprostsze formy ruchu, one też są treningiem.
Źródło: The Conversation
Nasza autorka
Magdalena Rudzka
Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.

