"Jedna rzecz, którą powinieneś wiedzieć" - zwrócił się do mnie pewien człowiek - "nikt na tej ulicy nie wyobrażał sobie, że tak skończy. Każda osoba tutaj myślała, że to kontroluje". Taka ulica może znajdować się wszędzie w uzależnionej Ameryce. Ta ulica to Kensington Avenue, jej ponury odcinek, który biegnie pod wysokimi torami w Filadelfii. Poszedłem tam zobaczyć na własne oczy uzależnienie od opioidów, by zrozumieć, jak ludzie szukający ulgi w bólu, wylądowali na ulicy.

Reklama

Widziałem skrajne cierpienie podczas wojen i klęsk żywiołowych, ale byłem oszołomiony tym, co znalazłem w moim własnym kraju. Wyglądało na to, że zasady społeczne zniknęły. Pozostała tylko brutalna walka o jedną rzecz: pogoń za ulgą w bólu.

Uzależnienie Fernando Irizarry'ego zaczęło się od leków przeciwbólowych, które wziął po wypadku. Zaprosił mnie do obserwowania jego życia na Kensington Avenue i spędziłem z nim dwa dni. Nie mogąc znaleźć nadającej się do użytku żyły w ramieniu, posiniaczonej po wielokrotnych zastrzykach, poprosił znajomego o wstrzyknięcie mu w szyję zawiesiny wyrzuconych narkotyków. Na ulicy osoby uzależnione często troszczą się o siebie nawzajem, podając narkotyki, ale także ratując życie za pomocą Narcan, sprayu do nosa z efektem przedawkowania.

Na ulicy mieszkają setki ludzi. Na haju albo szukając haju, opierają się o witryny sklepowe, dryfują po parkingach. Wielu z nich jest wycieńczonych, słabych, z bliznami po szprycowaniu się. Zdesperowani, przekłuwają sobie igłami ręce, kostki, szyję.

Na tej ulicy mieszka Fernando Irizarry. Ma 33 lata, jest mały i szczupły, z ciemną brodą. Z trudem chodzi, szurając zwyrodniałymi nogami. Jest zabawny, troskliwy i miły, ale rozkojarzony, ciągle szukając wyrzuconych kapsli od butelek używanych do mieszania narkotyków. Kiedy zbierze ich wystarczająco dużo, ciuła resztki na następny strzał.

Ci, których spotkałem, mogli dokładnie opowiedzieć, ile istnień ocalili dzięki Narcanowi. Powiedzieli, że będę świadkiem przedawkowania i tak się stało. Zauważyłem, że ta kobieta upadła, nie reagowała i zaczęła sinieć. / PHOTOGRAPHS BY DAVID GUTTENFELDER

11 września 2005 roku Fernando uderzył motocyklem w tył samochodu. Jako dziecko uwielbiał szkołę. Najsilniejszą substancją, której próbował był tytoń do żucia. Po miesiącach rehabilitacji, dowiedział się co to są leki opioidowe i został wypisany z receptą na Percoceta. Kiedy jego lekarz rodzinny zmarł, nowy lekarz odmówił odnowienia jego recepty. Znalazł pigułki na ulicy. Ale w tym miejscu mógł zapłacić 10 dolarów za dwie lub 5 dolarów za jeden mocniejszej strzał heroiny. "To był wybór, którego dokonałem".

Wolontariusze z wielu organizacji starają się pomagać osobom uzależnionym. W tym dniu członkowie chrześcijańskiej wspólnoty The Table Philadelphia modlą się, po rozdaniu bezdomnym jedzenia i napojów. / PHOTOGRAPHS BY DAVID GUTTENFELDER

Na początku byłem onieśmielony, nie wiedziałem, jak podejść do ludzi. Ale kiedy to zrobiłem, ich historie były znajome. Historie o ich bólu, ale także o czasach studiów, dającej satysfakcję pracy, kochających rodzinach, planach na przyszłość. Na popękanych ekranach telefonów komórkowych zobaczyłem dowody ich dawnego życia. I widziałem, jak kurczowo trzymają się tych śladów. Przywołując czasy, gdy była tancerką młoda kobieta, chuda jak kość, zdjęła buta i wykonała piruet en demi-pointe.

Rozmawiałem z tą kobietą o jej życiu na ulicach i obejrzałem jej zdjęcia z wcześniejszego okresu. Po tym, jak obudziła się pod ścianą, na której drzemała, patrzyłem, jak zerka na odłamek lustra, żeby nałożyć tusz do rzęs. / PHOTOGRAPHS BY DAVID GUTTENFELDER

Osoby uzależnione od opioidów, które poznałam, to nasze dzieci. Są naszymi matkami i ojcami. To studenci i profesjonaliści. Cierpiący na przewlekłą chorobę lub starający się odzyskać siły po wypadku, mogą być każdym z nas.

Reklama

Źródło: NationalGeographic.com: The opioid crisis exposed in photos from a hard-hit neighborhood

Reklama
Reklama
Reklama