Reklama

Spis treści:

  1. Narodziny kolosa
  2. Stadion Dziesięciolecia jako arena chwały propagandy i dramatu
  3. Zmierzch stadionu i narodziny bazaru

Monumentalny stadion powstał dosłownie na gruzach zrównanej z ziemią Warszawy. Ta decyzja miała symbolizować przezwyciężenie wojennej traumy i budowę świetlanej przyszłości pod nowym ustrojem. Kilka dekad później, gdy wspaniały niegdyś obiekt popadł w ruinę, jego podupadła struktura stała się gruntem dla odradzającego się polskiego kapitalizmu w swojej najpierwotniejszej, nieuregulowanej formie.

Narodziny kolosa

Decyzję o wzniesieniu w odbudowanej stolicy reprezentacyjnego stadionu narodowego władze PRL-u podjęły już na początku lat 50. XX wieku. Tak jak projekty realizowane w innych krajach bloku wschodniego, obiekt miał pełnić funkcję nie tylko sportową, ale także ideologiczną. Stadion miał być areną dla masowych uroczystości państwowych i propagandowych wieców, manifestujących siłę i jedność nowego systemu.

Ta idea nabrała realnego kształtu w 1953 roku, kiedy Stowarzyszenie Architektów Polskich ogłosiło konkurs na wykonanie projektu stadionu olimpijskiego dla Warszawy. Prace ruszyły w sierpniu 1954 roku. Władze narzuciły iście karkołomne tempo. Oficjalne otwarcie obiektu, któremu towarzyszyła huczna gala w typowo ludowym stylu, nastąpiło 22 lipca 1955 roku, w rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN.

Projekt i architekci

W konkursie zwyciężył projekt przygotowany przez zespół wybitnych polskich architektów w składzie: Jerzy Hryniewiecki, Zbigniew Ihnatowicz i Jerzy Sołtan. W późniejszej fazie dołączyli do nich również Marek Leykam i Czesław Rajewski. Wizja projektantów przedstawiała klasyczny obiekt olimpijski, w którego centrum znajdowało się pełnowymiarowe boisko piłkarskie. Otacza je 8-torowa, 400-metrowa bieżnia lekkoatletyczna.

Najcharakterystyczniejszą cechą obiektu była jego otwarta, eliptyczna forma, której trzon stanowiły potężne wały ziemne. Wybór ten był tak samo pragmatyczny, jak symboliczny.

Z gruzów Warszawy powstał wielki stadion

Ogromne nasypy, będące fundamentem dla trybun, wzniesiono z gruzów Warszawy, zniszczonej przez niemieckiego okupanta podczas II wojny światowej. Dzięki tej niezwykłej koncepcji stadion stał się czymś w rodzaju pomnika odrodzenia – namacalnym dowodem na to, że Polska powstaje z popiołów wojennej pożogi, a przeszłość staje się fundamentem pod budowę przyszłości.

Oficjalnie Stadion Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego był wyposażony w 71008 miejsc siedzących. Tworzyły je długie drewniane ławy. Należy jednak podkreślić, że dzięki otwartej konstrukcji i rozległym przestrzeniom na koronie obiekt mógł zgromadzić znacznie większy tłum. W trakcie najważniejszych wydarzeń, frekwencja regularnie sięgała (a nawet przekraczała) 100 tysięcy widzów.

Stadion Dziesięciolecia jako arena chwały propagandy i dramatu

Przez pierwsze trzy dekady istnienia, stadion stanowił centrum polskiego sportu – miejscem, gdzie rodziła się narodowa duma. Wymieniając najważniejsze momenty w sportowej historii obiektu, należy wspomnieć przede wszystkim o dwudniowym meczu lekkoatletycznym, który reprezentacja Polski stoczyła ze Stanami Zjednoczonymi. Wydarzenie odbyło się 1 i 2 sierpnia 1958 roku. Ściągnęło na trybuny ponad 100 tys. widzów.

Nie można nie wspomnieć, że Stadion Dziesięciolecia był ikonicznym miejscem mety Wyścigu Pokoju, najważniejszego wydarzenia kolarskiego w bloku wschodnim. Finałowe okrążenia po żużlowej bieżni, przy ogłuszającym dopingu stutysięcznej publiczności, na stałe wpisały się w historię polskiego sportu i były jednym z nielicznych momentów, gdy Polacy mogli poczuć się częścią wielkiego, międzynarodowego widowiska.

W latach 1955–1983, stadion był kluczową areną zmagań reprezentacji Polski w piłce nożnej. To właśnie tam biało-czerwoni rozegrali kluczowe mecze eliminacyjne do mistrzostw Europy i świata. Tam spotykali się w towarzyskich potyczkach z potęgami światowego futbolu. Ostatnim oficjalnym meczem kadry na tym obiekcie było spotkanie eliminacyjne do Euro 1984, w którym Polska zmierzyła się z Finlandią.

Od gruzów do symbolu, czyli historia Stadionu Dziesięciolecia
Od gruzów do symbolu, czyli historia Stadionu Dziesięciolecia fot. https://www.flickr.com/people/rucativava/, Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.0

Prywatna scena władzy

Zgodnie z pierwotnym założeniem, Stadion Dziesięciolecia był nie tylko „świątynią” sportu, ale także sceną dla najważniejszych wydarzeń państwowych, które miały legitymizować władzę i budować poczucie jedności pod jej przewodnictwem. Jednym z najważniejszych było obchodzone corocznie wielkie święto plonów – Centralne Dożynki. Realizowane z ogromnym rozmachem, starannie wyreżyserowane wydarzenie gromadziło przywódców partyjnych i delegatów z całego kraju, którzy wygłaszali płomienne przemowy o sukcesach socjalistycznego rolnictwa.

Tragedia bronią wymierzoną w skroń władzy

W historii stadionu nie brakowało też wstrząsających momentów. Najtragiczniejszym bez wątpienia było wydarzenie z 8 września 1968 roku. Tamtego dnia, podczas obchodów Centralnych Dożynek, Ryszard Siwiec dokonał samospalenia na oczach elity władzy PRL-u i około 100 tys. zgromadzonych widzów.

59-letni księgowy z Przemyśla i były żołnierz Armii Krajowej zdobył się na ten desperacki czyn, by zaprotestować przeciwko agresji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Około 12:15 oblał się rozpuszczalnikiem. Zanim płomienie zajęły jego ciało, rzucił w tłum ulotki potępiające zbrojną inwazję. Płonąc, krzyczał „Protestuję!” i „Niech żyje wolna Polska!”.

Bezwzględna władza nie przerwała uroczystości. Służba Bezpieczeństwa dołożyła wszelkich starań, by wyciszyć sprawę. Materiały filmowe i fotograficzne zostały skonfiskowane. W oficjalnych komunikatach przyjęto narrację oczerniającą Siwca, rozpowszechniając fałszywe informacje o jego chorobie psychicznej i uzależnieniu od alkoholu.

Zmierzch stadionu i narodziny bazaru

Stadionowi Dziesięciolecia nie było pisane „długie życie”. Założenia konstrukcyjne, które w 1955 roku stanowiły o nowoczesności i symbolicznym wymiarze obiektu, stały się bezpośrednią przyczyną jego przedwczesnego upadku.

Presja, by zakończyć prace budowlane na święto 22 lipca, wymusiła stosowanie szybkich, ale niekoniecznie trwałych rozwiązań. Stadion oparty na wałach ziemnych okazał się w praktyce niezwykle trudny w utrzymaniu i modernizacji. Nasypy były podatne na erozję, a cała konstrukcja nie pozwalała na wprowadzenie nowocześniejszych rozwiązań – zadaszenia czy indywidualnych krzeseł. To sprawiło, że już na początku lat 80., stadion uznano za obiekt „zdekapitalizowany”, a jego remont – za „nieopłacalny”.

Koniec sportowej świetności Stadionu Dziesięciolecia nadszedł wraz z ostatnim meczem reprezentacji Polski w 1983 roku. Podupadająca infrastruktura przestała spełniać międzynarodowe standardy, a organizacja wielkich imprez sportowych stała się niemożliwa. Pozbawiony swojej właściwej funkcji stadion stał się pustym, niszczejącym i wyczekującym nowej funkcji kolosem.

Nowe przeznaczenie

Wraz z politycznym przełomem 1989 roku nastała zupełnie nowa rzeczywistość. Skupione na fundamentalnej przebudowie ustroju państwo nie miało ani pomysłu, ani tym bardziej środków na rewitalizację obiektu. Z pomocą przyszła jednak prywatna inicjatywa. W 1989 roku, zarządzający stadionem Centralny Ośrodek Sportu wydzierżawił teren firmie Damis. Inwestor dostrzegł ogromny potencjał stadionowej przestrzeni. Na koronie obiektu i przyległych błoniach zorganizowane zostało targowisko.

Ta inicjatywa idealnie wpisywała się w nową rzeczywistość, w której popyt na niedrogie towary rósł i pozwalał rozwijać się drobnym przedsiębiorcom. Początkowo targowisko funkcjonowało w weekendy, jednak w ciągu kilku lat model działalności zmienił się na codzienny. W celu podkreślenia ogromnej skali i międzynarodowego charakteru obiektu, w 1996 roku otrzymał on nazwę „Jarmark Europa”, mającą symbolizować otwarcie się Polski na świat po latach izolacji w komunistycznym systemie.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama