To mięsożerne stworzenie żyło w wodach przed 500 mln lat. Należało do gatunku Anomalocaris canadensis. Gatunek ten, część większej rodziny Anomalocarididae, jak inni jej przedstawiciele przypomina dzisiejszą krewetkę. Tyle, że gigantyczną. Naukowcy przypuszczają, że A. canadensis był wielkości kota.

Ten dawny stawonóg nosił na głowie wyjątkową ozdobę. Były to dwie wielkie wypustki, przypominające kolce albo wydłużone rogi. Badacze byli przekonani, że służyły one do polowań na kambryjskiego „grubego zwierza”. Czyli na trylobity albo inne opancerzone ofiary, które żerowały na dnie dawnych oceanów.

Mogło być jednak inaczej. Najnowsze badania, opublikowane w czasopiśmie naukowym „Proceedings of the Royal Society B” dowodzą, że wielkie krewetki wybierały inny rodzaj zdobyczy. Taki, który miał miękkie ciało, które A. canadensis mogły przekłuć.

Anomalocaris – pogromca trylobitów?

Podejrzenia, że wielkie krewetki mogły być morderczymi drapieżnikami, to efekt odkryć na stanowisku paleontologicznym o nazwie Łupki z Burgess (ang. Burgess Shale). Znajdowano tam niekiedy uszkodzone skamieniałości kambryjskich trylobitów. Albo odchody z ich kawałkami, tak jakby zwierzęta te coś pożarło. − Od dawna zastanawiano się, co to mogło być – mówi Russell Bicknell, główny autor pracy, na portalu „Live Science”. − Podejrzewano, że to A. canadensis był jednym ze zwierząt, które atakowało trylobity, używając swoich kolczastych wypustek, by chwytać i rozłupywać ofiary.

A. canadensis mogły mieć aż metr długości (licząc łącznie z długimi wypustkami). Miały spłaszczone segmentowane ciała. Wzdłuż całego organizmu ciągnęły się rzędy wypustek, pomagających pływać. Najważniejszą część ciała te stawonogi nosiły na głowie. Były nią długie, niekiedy zawinięte na końcach wypustki.

Wypustki krewetki zbyt delikatne, by były bronią

Do czego służyły? Szukając odpowiedzi na to pytanie, autorzy najnowszej pracy opracowali trójwymiarowy model A. canadensis. Następnie porównali go z żyjącymi obecnie zwierzętami, które mogłyby stanowić analogi kambryjskiej krewetki. Czyli pająkami należącymi do tępoodwłokowców albo spawękami skorpionokształtnymi. Jedne i drugie to stawonogi, które używają do polowań długich wypustek.

Analiza wykazała, że wielkie krewetki mogłyby co prawda łapać swoje ofiary, jednak raczej nie miałyby szans przebić się przez pancerz trylobitów. Gdyby tego próbowały, mogłyby uszkodzić swoje kolce. Nawet mocne przytrzymanie ofiary mogło być dla nich trudne. To zaś wskazuje, że najprawdopodobniej polowały na zupełnie inne ofiary, niż dotychczas przypuszczano.

Kambryjscy łowcy żebropławów

Na kogo zatem zaczajały się wielkie krewetki? Najprawdopodobniej na zwierzęta, które nie były silnie opancerzone. Takie jak żebropławy, przypominające wielkie kijanki Vetulicolia, ewentualnie inne stawonogi. A. canadensis mogły szybko poruszać się w słonecznych wodach. Zaś złożone oczy o skomplikowanej budowie – składające się nawet z 16 tys. fasetek – umożliwiały doskonałą orientację w środowisku.

Według tej teorii stawonogi te pływały z wyciągniętymi naprzód wypustkami. Nie trzymały się dna – gdzie żyły trylobity – tylko poruszały się po otwartych wodach. Tam wypatrywały ofiar. Gdy na nie natrafiły „przytrzymywały je i przekłuwały tak, jak poduszeczkę na igły” – uważa Bicknell.


Źródła: Live Science, National Geographic, „Proceedings of the Royal Society B”.