Duża część twojej pracy koncentruje się na postaciach, zarówno prawdziwych, jak i fikcyjnych, które mają obsesję na punkcie tematu lub celu. Czy Bruce jest jedną z tych postaci? Mam na myśli kogoś, kto był po prostu przytłoczony tym, co robił?

Nie, myślę, że obsesja nie jest właściwym słowem, ale miał głęboką, egzystencjalną ciekawość świata. Podążał za nicią i nic nie mogło go powstrzymać przed ściganiem jej i rozgryzieniem.

Jak wpłynęła na ciebie jego śmierć? Czy wpłynęło to na twoje podejście do pracy?

Kiedy był na łożu śmierci, wezwał mnie do siebie. Chciał zobaczyć mój nowy film o koczowniczych plemionach Wodaabe na południowej Saharze, który właśnie skończyłem. Przyniosłem film, ale to był szok, bo był bardzo zajęty umieraniem. Przez większość czasu był nieprzytomny, ale miewał chwile przytomności i mówił: pokaż mi film, pokaż mi film. Miałem mały projektor. Pokazałem mu 10 minut filmu, a potem znowu zapadał w śpiączkę.

Przerażające było patrzeć, jak umiera człowiek taki jak on. Mówił o swoich nogach: „Mój lewy chłopiec boli. Czy możesz przełożyć moje nogi?” To były tylko kości, tylko wrzeciona. Był szkieletem, a jego twarzy już nie było. W czaszce były tylko świecące oczy.

Krzyczał w chwilach półprzytomności. „Muszę znowu być w drodze. Muszę znowu być w drodze. Mój plecak jest za ciężki”. Powiedziałem mu więc: „Bruce, mogę go nieść. Jestem silny. To ja będę nosił twój plecak". To go uspokoiło. A potem oglądał kolejne 10 minut. Ostatecznie obejrzał cały film.

Członek załogi filmowej Alberto Castillo rozmawia z Herzogiem. U boku Herzoga znajduje się skórzany plecak Bruce'a Chatwina, który reżyser nosi podczas wszystkich swoich podróży. / Photograph courtesy Music Box Films

Był zawstydzony, że umiera na moich oczach – ponieważ dzieliło go tylko 48 godzin od prawdziwej śmierci, kiedy poprosił mnie, żebym wyszedł. Powiedział mi: musisz mieć mój plecak. Jesteś tym, który powinien go nosić. Jego żona przesłała mi go później. To nie jest talizman ani symboliczny prezent. Używam go nawet teraz.

W Patagonii, kiedy kręciłem „Cere Torre”, uderzyła mnie zamieć na grani i nikt nie mógł nam pomóc. Byliśmy trzema mężczyznami i musieliśmy okopać się w małej lodowej jaskini niewiele większej niż duża beczka. Siedziałem na jego plecaku, który miałem wtedy przy sobie. Nie mieliśmy śpiwora, namiotu, liny, sprzętu do wspinaczki górskiej, nic. Przez 55 godzin byliśmy uwięzieni przez zamieć, a ja przez 55 godzin siedziałem na jego plecaku. To było dobre, bo na lodzie straciłbym trochę więcej ciepłoty ciała.

To dla mnie praktyczna rzecz. Jest w małej szafce obok mojej moskitiery i manierki. Tylko podstawowe rzeczy, których mógłbym potrzebować.