Północne rejony globu nie kojarzą nam się z miejscami, gdzie mogły żyć dinozaury. A jednak wielkie gady z jury i kredy zapuszczały się nawet w okolice koła podbiegunowego. Dzisiaj ich skamieniałości można znaleźć np. na Alasce.

Jednym z miejsc, gdzie odkryto wiele kości dinozaurów, jest Formacja Prince Creek na północy Alaski. Składa się z warstw skalnych mających 80–70 mln lat. Paleontolodzy znaleźli w nich prehistoryczne drzewa, rośliny okrytonasienne, pyłki kwiatów, a także skamieniałości kilkunastu gatunków wielkich gadów. W temperaturze średnio wynoszącej tylko kilka stopni powyżej zera żyły tyranozaury, krewni triceratopsów czy mniej znane pachyrinozaury.

Jednak nie tylko im niestraszne były cztery miesiące całkowitych ciemności. W takich warunkach doskonale radziły sobie również niewielkie ssaki. Naukowcy z Uniwersytetu Kolorado w Boulder natrafili na Alasce na zęby malutkiego wymarłego gryzonia. Żył on ok. 70 mln lat temu, w czasach dinozaurów.

Prehistoryczny Stuart Malutki

Gryzoń, który okazał się przedstawicielem nowego, nieznanego dotychczas gatunku, otrzymał łacińską nazwę Sikuomys mikros. Można ją przetłumaczyć jako „lodowa mysz”. Naukowcy oszacowali, że ważył prawdopodobnie zaledwie 11 g – czyli niewiele więcej niż dwie złotówki. Zwierzę zostało opisane w artykule opublikowanym w czasopiśmie naukowym „Journal of Systematic Palaeontology”.

– Te zwierzęta były mniejsze niż przeciętna współczesna mysz – powiedziała Jaelyn Eberle, profesorka geologii i główna autorka pracy. – To całkiem ciekawe wyobrazić sobie wspaniałe wielkie dinozaury maszerujące obok maciupeńkich gryzoni, przypominających dzisiejsze ryjówki.

Co można wyczytać z zębów myszy

Co ciekawe, naukowcy nie znaleźli – przynajmniej na razie – szkieletu Sikuomys mikros. Natrafili jedynie na zęby tej myszy, a i to przypadkiem. Gdy paleontolodzy znajdują kość dinozaura, zabierają również część osadów z najbliższej okolicy. Następnie oczyszczają je z drobin ziemi, a to, co pozostało, uważnie oglądają, także pod mikroskopem.

Dopiero w ten sposób udało się dostrzec ząbki lodowej myszki. Jak się okazało, miały zaledwie półtora milimetra. – Nie ma szans, żeby znaleźć ząb milimetrowej wielkości bezpośrednio na stanowisku archeologicznym – powiedziała Eberle.

Nowy gatunek ssaka

Badacze zebrali w sumie dwanaście zębów z trzech różnych stanowisk. Mimo że ząbki były niewielkie, zachowały się w bardzo dobrym stanie. Dzięki temu naukowcy mogli ustalić, że należą do nieznanego dotychczas gatunku. A także wywnioskować, jakie rozmiary miał Sikuomys mikros.

Jednak wiele kwestii dotyczących tego gryzonia pozostaje jedynie spekulacjami. Porównując Sikuomys mikros ze współczesnymi ryjówkami i nornicami, naukowcy wywnioskowali, że te maleńkie myszki nie zapadały w sen zimowy. – Prawdopodobnie ukrywały się pod opadłymi liśćmi i ziemią. Cały czas chrupały wszystko, co się dawało zjeść – powiedziała Eberle. Mogły konsumować nawet owady i inne bezkręgowce.

Zagadka ewolucyjna

Dla badaczy Sikuomys mikros stanowią sporą zagadkę. Współcześnie przyjmuje się, że na północy żyją zwierzęta o większej masie ciała w porównaniu z ich kuzynami zamieszkującymi bliżej równika. Lodowa myszka nie pasuje do tej teorii. Miała kuzynów z południa większych od siebie aż pięć razy.

To wskazuje, że mały rozmiar ciała jest ewolucyjną adaptacją. Czyli cechą, która pomogła jej przetrwać na północy. W jaki sposób? – Czym jesteś mniejszy, tym mniej jedzenia potrzebujesz, by przetrwać zimę – zauważa Eberle.

Źródła: Journal of Systematic Palaeontology, Business Insider, Wikipedia.