Dimorphos zyskał warkocz – w ten żartobliwy sposób można podsumować najnowsze doniesienia dotyczące głośnej misji obrony planetarnej NASA Double Asteroid Redirection Test, czyli DART. Masywny ogon powstał w wyniku zderzenia statku kosmicznego i planetoidy we wrześniu 2022 roku. Test pokazał nam, co należy zrobić z kosmiczną skałą, która pewnego dnia może zagrozić Ziemi.

Uderzenie DART w planetoidę zmieniło jej orbitę

W ciągu kilku tygodni od uderzenia zespół naukowców zajmujących się misją ogłosił ogromny sukces. Przed zderzeniem z DART Dimorphos potrzebował 11 godzin i 55 minut, aby okrążyć swoją większą planetoidę macierzystą, Didymosa. Teraz zespół badawczy potwierdził, że uderzenie sondy zmieniło okres obiegu Dimorphosa wokół Didymosa o 32 minuty. Czyli skróciło orbitę trwającą 11 godzin i 55 minut do 11 godzin i 23 minut. Pomiar ten ma margines niepewności wynoszący około dwóch minut.

Należy dodać, że przed zderzeniem naukowcy NASA określili minimalną udaną zmianę okresu orbity Dimorphos na zaledwie 73 sekundy. Te wczesne dane pokazują, że DART przekroczył założenia ponad 25 razy. A teraz, dzięki włoskiemu satelicie Light Italian Cubesat for Imaging of Asteroids (LICIACube), poznaliśmy kolejne skutki zderzenia.

Włoski satelita przeanalizował skutki zderzenia

Wyposażony w dwie kamery LICIACube przeleciał obok Dimorphosa zaledwie trzy minuty po tym, jak DART rozbił się na jego powierzchni. Jest to pierwszy całkowicie włoski satelita wysłany w głęboki kosmos. Cała misja jest zaprojektowana i zarządzana przez włoskich badaczy oraz Włoską Agencję Kosmiczną. Zdjęcia wykonane przez sondę pokazują kosmiczny bałagan, jaki powstał po zderzeniu DART z planetoidą.

– Zdjęcia są naprawdę imponujące – powiedział Alessandro Rossi, członek zespołu naukowego LICIACube i naukowiec z Instytutu Fizyki Stosowanej w Carrarze we Włoszech. – Nie spodziewaliśmy się niektórych zjawisk, które udało nam się zaobserwować na zdjęciach.

Zderzenie dostarczyło nowych danych o planetoidzie

Naukowcy wciąż analizują dane LICIACube, ale obrazy zarejestrowane przez dwie kamery sondy mogą dać wyobrażenie o wielkości i tempie przemieszczania wybitych z planetoidy odłamków. Charakter odłamków wiele mówi o strukturze samej planetoidy. Wygląda na to, że Dimorphos nie jest litą skałą, lecz raczej zlepkiem różnej wielkości głazów.

Skąd to wiadomo? Właśnie z ilości odłamków i z ich ruchu. Naukowcy przyrównali to do uderzenia piłką tenisową o chodnik i wrzuceniem jej do piaskownicy. W tym drugim przypadku wzniesie się znacznie więcej pyłu i piasku. A uderzenie DART miało, według najnowszych wyliczeń, wybić z Dimorphosa aż tysiąc ton materiału! Choć niektóre szacunki mówią nawet o 10 tysiącach ton, co stanowiłoby 0,2 proc. całkowitej masy Dimorphosa.

Naukowcy zamierzają teraz badać podobny do warkocza komety pióropusz wybitych z Dimorphosa odłamków. – Mamy wykonane z bliska zdjęcie pióropusza szczątków. Mamy kolejne obrazy pochodzące z teleskopów naziemnych, a także takie wykonane przez kosmiczne teleskopy Hubble’a i Webba – powiedział Alessandro Rossi. – To pozwoli nam bardzo precyzyjnie scharakteryzować „warkocz”.

Udany test sposobu na obronę Ziemi przed planetoidami

Ale w precyzyjnym strzale w planetoidę, jakim była misja DART, nie chodziło o analizę samej kosmicznej skały, ale o możliwość wybicie jej z obranego kursu. Test miał dać ludzkości realną szansę obrony przed ciałem niebieskim, którego orbita może przeciąć się z tą, po jakiej porusza się Ziemia.

Jeśli naukowcy zauważą sporą planetoidę, która może stanowić realne zagrożenie, można będzie spróbować przyspieszyć jej ruch wokół Słońca. Tak, aby przegapiła spotkanie z Ziemią. DART przetestował jedną z możliwych technik, zwaną uderzeniem kinetycznym. Co prawda pozostaje wciąż wiele pytań. M.in. tych o korelację wielkości sondy do wielkości planetoidy, której prędkość chcielibyśmy zmienić. Mimo to wynik testu DART daje nadzieję na to, że nie podzielimy losu dinozaurów.