SLS to najpotężniejsza rakieta w historii. Z nowoczesnym statkiem kosmicznym Orion na pokładzie, punktualnie o godz. 7.48 czasu polskiego wystartowała z historycznego stanowiska 39B kompleksu Kennedy Space Center na Florydzie. Po wielu latach opóźnień, kilkukrotnie przekładanym starcie i wątpliwościach związanych z konstrukcją rakiety, misja Artemis 1 właśnie leci w kierunku Księżyca.

Rakieta SLS wystartowała z misją Artemis 1

Dwa starty odwołano w wyniku usterki. Dwa razy przesunięto termin ze względu na warunki pogodowe, w tym huragan. W końcu rakieta Space Launch System odpaliła silniki i wyniosła w 25-dniową podróż statek kosmiczny Orion.

W związku z tym, że okienko startowe przypadło na godziny nocne, widzowie zgromadzeni w pobliżu kompleksu Kennedy Space Center przeżyli niezwykłe widowisko. W końcu SLS ma ciąg odpowiadający 14 jumbo-jetom. Aby wypchnąć rakietę w kierunku Księżyca, cztery silniki RS-25 spalają niemal trzy miliony litrów ciekłego paliwa – tlenu i wodoru. Dwa dodatkowe silniki na paliwo stałe wymagają ponad 900 ton paliwa.

A to wszystko tylko po to, by wynieść kapsułę Orion w górne warstw atmosfery i odpalić ostatni stopień rakiety o napędzie kriogenicznym (ICPS). ICPS będzie odpowiedzialny za umieszczenie statku kosmicznego na trajektorii umożliwiającej Orionowi podróż wokół Księżyca.

Problemy z rakietą SLS

Teraz wszystko wygląda świetnie i sprawia, że wcześniejsze problemy z silnikami rakiety zacierają się w pamięci. Jednak nawet przy tej udanej próbie nie obyło się bez wątpliwości.

Nieco ponad trzy godziny przed otwarciem okienka startowego NASA poinformowała o wycieku z zaworu urządzenia naziemnego, służącego do uzupełniania zbiornika ciekłego wodoru głównego stopnia rakiety. W związku z tym dyrektor startu zainicjował procedurę czerwonej flagi i wysłał załogę techniczną na stanowisko startowe, by zatrzymać wyciek.

Mniej więcej w czasie, gdy załoga zakończyła pracę, Siły Kosmiczne USA, które również obsługują start, zauważyły, że radar potrzebny do śledzenia startu działa nieprawidłowo. Konieczne było usunięcie wadliwego przełącznika Ethernet. Procedura trwała ponad godzinę.

Procedury startu NASA

Warto zaznaczyć, że NASA ma wyjątkowo skrupulatne procedury startu. Setki specjalistów śledzą przypisane im czujniki. Każda, nawet minimalna wątpliwość musi być zgłoszona i zbadana. Procedura ćwiczona jest przez wiele miesięcy, by mieć pewność, że wszystko zadziała pomyślnie.

W końcu mowa o ogromnej i z zasady niebezpiecznej rakiecie. Samej wartej miliardy dolarów i przenoszącej cenny ładunek. W takiej sytuacji nie może być mowy o błędzie zaniechania. Warto pamiętać, że za tragiczną katastrofę Challengera odpowiedzialna była wadliwa uszczelka.

Właśnie dlatego pierwszy, wyznaczony na 29 sierpnia start SLS, został odwołany. Wówczas czujniki wskazały, że jeden z czterech silników RS-25 nie ochłodził się prawidłowo. Problem okazał się wadliwy czujnik. Kolejną próbę startu przełożono po wykryciu wycieku wodoru podczas tankowania głównego stopnia rakiety.

Opóźnienia programu SLS są liczone w latach

Inżynierowie NASA wymienili uszkodzone uszczelki i zmienili procedury tankowania, co z powodzeniem przetestowano 21 września. Wówczas jednak huragan Ian zmusił NASA do odesłania SLS-a z powrotem do VAB-u. Czyli gigantycznego hangaru montażu pionowego, zbudowanego pierwotnie na potrzeby rakiet z rodziny Saturn. Planowanemu na początek listopada startowi przeszkodził kolejny huragan, tym razem o imieniu Nicole. Ten huragan SLS przetrwał na stanowisku startowym.

Jednak te przesunięcia były wciąż niewielkie w porównaniu z ogólnymi niepowodzeniami związanymi z nową rakietą księżycową. Ustawa z 2010 r., która nakazywała NASA opracowanie SLS, wymagała, aby pojazd był gotowy do końca 2016 r. Różne problemy techniczne, związane przede wszystkim z głównym stopniem rakiety, opóźniły start aż o sześć lat.

Rzecz jasna opóźnienia misji są wpisane w charakter tej branży. Wysoki stopień komplikacji technologicznej. Gigantyczne, liczące tysiące osób zespoły projektowo-konstrukcyjne. Konieczność współdziałania setek podmiotów publicznych i prywatnych. To wszystko sprawia, że przeprowadzenie misji od koncepcji do startu jest naprawdę karkołomnym zadaniem.

Misja Artemis 1 będzie przełomowa

Ale teraz statek załogowy Orion jest już w drodze na Księżyc. Zamiast astronautów ma na swoim pokładzie trzy manekiny, nafaszerowane sensorami mającymi zbadać warunki w kapsule i poziom promieniowania kosmicznego. Mimo tego jest to najważniejszy test dla przyszłych lotów załogowych. Te planowane są na rok 2024 – pierwsza misja astronautyczna wokół Księżyca i 2026 – lądowanie na Księżycu.

W ramach misji Artemis 1 Orion poleci w kierunku Księżyca. Wejdzie tam na odległą, tzw. wsteczną orbitę. Określa się tak orbitę, po której ruch zachodzi w przeciwnym kierunku do ruchu obrotowego ciała okrążanego. Orion pozostanie na tej orbicie przez pięć dni, osiągając maksymalną odległość od Ziemi wynoszącą 480 500 kilometrów.

Następnie powróci na Ziemię. Wyląduje w oceanie u wybrzeży San Diego w Kalifornii 11 grudnia 2022 r. Całość potrwa 25 dni, czyli nieco ponad połowę pierwotnie planowanego czasu misji. Pozostaje nam trzymać kciuki za jej powodzenie.