Przetrzebione wody przybrzeżne zmusiły wielu rybaków do wypłynięcia poza granice krajowe na sporne obszary. Tymczasem Chiny przeszły od słów do czynów i w ramach kampanii roszczeń zaczęły aktywnie wspierać swoich rybaków. Wzmocniły straż przybrzeżną, zmilitaryzowały flotę rybacka i zwiększyły dotacje na paliwo i łodzie. Przewidziano nawet subwencje mającą zachęcić chińskich rybaków do połowów konkretnie na wodach wokół spornych Wysp Spratly, ok. km na południe od najdalej wysuniętego na południe punktu Chin (port na wyspie Hajnan).

Mniejsze [chińskie] kutry operują wokół Wysp Spratly tylko dlatego, ze dostają z tego tytułu dopłaty – tłumaczy Gregory Poling z waszyngtońskiego think tanku Center for Strategic and International Studies. Według Polinga agresywna postawa Chińczyków przyspieszyła wyczerpywanie się zasobów.

Ponadto Chińczycy budują sztuczne wyspy na rafach Wysp Spratly, na których zamierzają wznosić obiekty wojskowe. – Posiadanie stanowi 90 proc. prawa – wyjaśnia Zachary Abuza, ekspert ds. polityki w Azji Południowo-Wschodniej oraz bezpieczeństwa morskiego w National War College w Waszyngtonie. – Budową wysp Chiny próbują wymusić suwerenność oraz pozbawić inne kraje dostępu do zasobów naturalnych.

Eugenio Bito-onon Jr. był burmistrzem gminy Kalayaan, na terenie której znajdują się Wyspy Spratly. W pełni popiera filipińskie roszczenia i na własne oczy przekonał się, jak Chiny wykorzystują swoich rybaków do wzmocnienia pozycji w regionie. Spotkaliśmy się w ciasnym przedstawicielstwie gminy w Puerto Princesa. Ścianę jednego z pokoi wypełnia mapa Morza Południowochińskiego, z naniesionymi odręcznie napisami i kolorowymi kropkami odzwierciedlającymi zakusy poszczególnych graczy. Uruchomił Google Earth na laptopie, aby pokazać mi wyspę Thitu w archipelagu Spratly, gdzie przebywa okresowo około 200 Filipińczyków, w tym mały oddział żołnierzy, jako żywy dowód filipińskich roszczeń.

Były burmistrz zwrócił uwagę na niewielką odległość dzielącą rafę Subi, przedmiot chińskiego zainteresowania, od wyspy Thitu. Są tak blisko, że w pogodny dzień można je dojrzeć na horyzoncie. Jeszcze bliżej podpływają Chińczycy, którzy ogołocili rafę z ryb. – Od trzech lat zawsze jakiś chiński kuter widać w zasięgu wzroku. Nie uda się uregulować połowów, póki konflikt na Morzu Południowochińskim będzie trwał.

– Które prawo należy egzekwować w sytuacji, gdy mamy konflikt siedmiu jurysdykcji? – pyta Poling. – W żywotnym interesie każdego z państw leży celowe naruszanie praw połowowych innych.
Chodzi o to, że przestrzegając prawa rybackiego danego państwa, de facto akceptujesz jego jurysdykcję nad regionem. Aktywna ochrona łowiska prowadzi do eskalacji.