Najnowsze badania zostały przeprowadzone przez dwie organizacje non-profit: amerykański oddział World Society for the Protection of Animals (WSPA) oraz Center for Biological Diversity. Naukowcy stworzyli obszerny raport, który bazuje na danych z 2018 roku. Jako pierwszy opublikował go brytyjski dziennik "The Independent".

Pestycydy są realnym niebezpieczeństwem dla zagrożonych gatunków

Według naukowców przemysł mięsny w Stanach Zjednoczonych ma katastrofalny wpływ na życie i zdrowie zagrożonych gatunków zwierząt i roślin. Chodzi przede wszystkim o pestycydy, które są wykorzystywane w uprawie kukurydzy i soi, z których powstaje pasza. Każdego roku w USA stosuje się ponad 100 tysięcy ton środków ochrony roślin.

Zgodnie z raportem glisofat, związek chemiczny, który jest składnikiem herbicydów i insektycydów może przyczynić się do śmierci lub poważnych problemów zdrowotnych nawet 93% stworzeń, które zostały zakwalifikowane w tzw. Czerwonej Księdze gatunków zagrożonych. Część badaczy twierdzi, że glisofat może też być szkodliwy dla ludzi.

Środki ochrony roślin mają negatywny wpływ na życie ludzkie

Eksperci odpowiedzialni za raport twierdzą, że amerykańska prokuratura ma do rozpatrzenia ponad 13 tysięcy pozwów, które dotyczą właśnie pestycydów. Skierowane zostały przez osoby, które zachorowały na nowotwór złośliwy, zwany chłoniakiem nieziarniczym i oskarżają o to pośrednio lub bezpośrednio osoby lub korporacje, które stosują środki ochrony roślin.

Naukowcy w raporcie informują, że atrazyna, która jest drugim najpopularniejszym pestycydem na świecie, może bardzo zaszkodzić lub zabić ponad 1000 zagrożonych gatunków zwierząt i roślin. To między innymi żuraw krzykliwy czy kalifornijska żaba czerwononoga. "The Independent" przypomina, że atrazyna została zakazana już w 35 krajach na świecie.

Co ciekawe, substancje, które mają na celu ochronę roślin przed insektami i chwastami są produkowane i sprzedawane przez kilka korporacji. Niektóre z nich mają siedzibę w krajach, gdzie te pestycydy są zakazane.

Ekologiczne problemy związane z produkcją mięsa są znacznie większe

Autorzy badań zwracają uwagę na coś jeszcze. Producenci mięsa wykorzystują olbrzymią powierzchnię gruntów, która jest sukcesywnie zwiększana, pod uprawę soi i kukurydzy. Ekolodzy alarmują, że to w znacznym stopniu przyczynia się do niszczenia siedlisk.

Przystosowanie ziemi pod pola uprawne często wymaga wycinki tysięcy drzew, traw i wszelkiej roślinności. W ten sposób gatunki tracą swoje siedliska i miejsca, w których pozyskują pożywienie. To w pośredni sposób stwarza zagrożenie dla wielu istnień i zaburza cały ekosystem.

Przemysł mięsny na obecną skalę to olbrzymi problem dla naszej planety. Nie chodzi bowiem tylko o pestycydy, ale również o skutki, których nie widać gołym okiem. Chodzi między innymi o emisję gazów cieplarnianych, które przyczyniają się do globalnego ocieplenia.

Przemysł mięsny odpowiada za emisje setek milionów ton CO2

W ubiegłym roku niemiecka organizacja pozarządowa Heinrich-Boll-Stiftung i Friends of the Earth Europe opublikowała coroczny raport „Meat Atlas”. Okazało się, że 20 producentów mięsa odpowiada emisję za 932 mln ton CO2. To oznacza, że firmy te przewyższają największe kraje europejskie w tym niechlubnym rankingu.

Badacze alarmują, że ta machina produkcji mięsa jest problemem wielopłaszczyznowym. Okazuje się, że w latach 2015-2020 najwięksi producenci mięsa i nabiału otrzymali ponad 478 miliardów dolarów dotacji od ponad 2 tysięcy różnych firm, głównie z Ameryki Północnej i Europy. Naukowcy szacują, że biorąc pod uwagę, to ile pieniędzy inwestuje się w ten rynek, do 2029 roku produkcja ton będzie jeszcze o 40 milionów ton większa.

To, co również poraża w raporcie, to dane dotyczące wykorzystania gruntów pod hodowle zwierząt i roślin, które następnie przerabiane są na pasze. Na całym świecie aż 75% wszystkich powierzchni rolnych przeznaczonych jest dla przemysłu produktów pochodzenia zwierzęcego.

Potrzebne są natychmiastowe działania, żeby ograniczyć szkody związane z produkcją mięsa

Mówiąc o olbrzymiej produkcji mięsa nie można zapomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze, ilość jedzenia, które każdego roku marnujemy. Według danych ONZ z ubiegłego roku rocznie, na całym świecie marnujemy ok. 1,3 miliarda ton żywności. To aż jedna trzecia całej produkcji na świecie. Oczywiście nie mówimy tylko o mięsie, ale produkty odzwierzęce są tutaj w większości.

Po drugie, jeżeli zestawimy te dane z liczbą osób, które cierpią głód, nasuwa się pytanie retoryczne. Po co produkować tyle mięsa, skoro i tak duża jego część trafi na śmietniku? Przeciwnicy badań naukowych lub szeroko rozumianej ekologii mogą powiedzieć: „ale przecież od zawsze ludzkość jadła mięso, więc temat nadprodukcji to nomen omen odgrzewany kotlet”. Tak, tylko od setek lat ludzi na świecie gwałtownie przybyło, a poziom eksploatacji planety jest najwyższy od początku rewolucji przemysłowej.

Potrzebne są radykalne i szybkie działania, które doprowadzą do zrównoważonej produkcji żywności, zmiany ludzkiej świadomości dotyczącej niemarnowania jedzenia oraz skuteczne regulacje. Wtedy jest szansa, że uda się uratować planetę przed szkodliwym działaniem człowieka.

Źródła: World Animal ProtectionCenter for Biological DiversityIndependent