Jednym ze skarbów, jakie pozostawił po sobie Leonardo da Vinci, renesansowy malarz, pisarz i wizjoner, był ogromny zbiór notatek. Zwierały one rysunki i szkice Leonarda, przedstawiające wymyślone przez niego urządzenia i budowle – np. projekty maszyn latających albo oblężniczych. Ten bezcenny zestaw, dowodzący niezwykłej wyobraźni i pomysłowości artysty, obejmuje 1750 rysunków powstałych w drugiej połowie XV w.

Często się zdarza, że tego typu notatki po śmierci autora przepadają. Rysunki Leonarda miały jednak szczęście. Ponad tysiąc sto kart zapełnionych jego rękami przechował Pompeo Leoni, renesansowy rzeźbiarz. Leoni zebrał je w ogromny kodeks. Ponieważ miał on format atlasu, wkrótce zaczęto go nazywać atlantyckim.

Unikatowy zabytek znajduje się dzisiaj w Bibliotece Ambrozjańskiej w Mediolanie. W latach 70. XX wieku karty z rysunkami Leonarda w ramach prac konserwatorskich zostały zabezpieczone z pomocą passe-partout. Jednak wkrótce z tym zabezpieczeniem zaczęło dziać się coś dziwnego. Naukowcy opiekujący się Kodeksem spostrzegli, że pojawiły się na nim czarne plamy.

Jak przechowywany jest Kodeks Atlantycki

Kodeks Atlantycki trafił w ręce konserwatorów w 1962 roku. Przez dziesięć lat pracowicie zabezpieczali każdą kartę z pomocą passe-partout. Od 1997 r. notatki Leonarda da Vinci były przechowywane zgodnie z nowoczesnymi standardami: w stabilnym mikroklimacie gwarantującym ustaloną temperaturę i wilgotność.

Plamy na Kodeksie AtlantyckimPlamy na Kodeksie Atlantyckim / fot. Politecnico di Milano

W 2006 roku zauważono, że na passe-partout zaczynają pojawiać się niewielkie czarne plamki. Dotyczyło to ponad dwustu stron Kodeksu, od sześćsetnej karty począwszy. Zjawisko zaniepokoiło naukowców i kuratorów opiekujących się Kodeksem. Zabytek ponownie zabezpieczono, jednak zagadka czarnych plam pozostała.

Dlaczego na Kodeksie Atlantyckim pojawiły się czarne plamy?

Jej rozwiązaniem zajął się zespół badaczy z Politechniki Mediolańskiej. Naukowcy pod kierunkiem prof. Luci Toniolo przebadali nieinwazyjnymi metodami kartę 843 Kodeksu.

Wcześniej było już wiadomo, że czarne plamy nie są pochodzenia organicznego. Oznaczało to, że Kodeksu nie zaatakowały żadne mikroorganizmy. Badania przeprowadzone przez zespół Toniolo wykazały, że w miejscach, gdzie były najwięcej plam, znajdowały się kleje skrobiowy i winylowy, używane wcześniej przez konserwatorów.

Dodatkowo wykryto obecność nieorganicznych nanocząsteczek, o średnicy 100–200 nanometrów, zawierających rtęć i siarkę. Ich skupiska znajdowały się w pustych przestrzeniach między włóknami celulozy, z której zrobiony był papier passe-partout.

Tajemnicze nanocząsteczki na Kodeksie Atlantyckim

Kolejne badania, przeprowadzone w Europejskim Ośrodku Promieniowania Synchrotronowego w Grenoble wyjaśniły, czym są zagadkowe nanocząsteczki. Naukowcy ustalili, że były one zbudowane z metacynobru – siarczku rtęci w rzadkiej, czarnej odmianie.

Skąd metacynober wziął się na notatkach Leonarda? Naukowcy nie są tego pewni. Postawili jednak interesującą hipotezę. Według niej obecność rtęci może mieć związek z dodatkami do klejów stosowanych w czasie konserwacji, prowadzonej w latach 1962–1972. Kleje te zostały przygotowane tak, by zapobiegać rozwijaniu się mikroorganizmów i gwarantować przylepność passe-partout do oryginalnych kart Leonarda.

Z kolei siarka może pochodzić z zanieczyszczonego powietrza. W latach 70. XX wieku powietrze w Mediolanie było złej jakości: mierzone poziomy dwutlenku siarki były bardzo wysokie. Siarka mogła więc wchodzić w reakcje z solami rtęci znajdującymi się w klejach. Tak powstawałby metacynober, którego obecność na zabezpieczeniach Kodeksu od lat spędzała naukowcom sen z powiek.

Badania nad kartą 843 Kodeksu zostały opisane w czasopiśmie naukowym „Scientific Reports”.


Źródła: phys.org, Scientific Reports.