Pod koniec lat 70. XIX wieku Waszyngtonem wstrząsnęła wiadomość o zabójstwie pięknej Clothilde MacGregor i jej ojca, producenta wyrobów gumowych. Oboje zostali zasztyletowani przez człowieka, który od wielu miesięcy bezskutecznie starał się o rękę dziewczyny. Był nim trzydziestoparoletni imigrant Józef Olszewski.

Polak pojawił się w stolicy USA kilka lat wcześniej i dzięki ogromnemu majątkowi z marszu wszedł do waszyngtońskiej socjety. Jednak dla Clothilde był zbyt nieokrzesany i tajemniczy, by uznawała go za dobrego kandydata na męża. Przeczucia nie myliły dziewczyny. Młodość Olszewski spędził na morzu jako pirat i handlarz niewolnikami.

Jak Polak spod Płocka stał się karaibskim piratem

Kilka lat po tym zdarzeniu do rodziny Olszewskich mieszkającej w guberni płockiej na zachodnich kresach Imperium Rosyjskiego dociera list, wysłany z meksykańskiego miasta Veracruz. Nadawcą jest ukrywający się przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości Józef.

20 lat wcześniej opuścił rodzinne strony, zostawiając rodziców, ósemkę rodzeństwa i niewielki rodzinny majątek. Z flisakami dopłynął do Gdańska, gdzie zamustrował się na holenderski okręt handlowy. Tak trafił do amerykańskiego Nowego Orleanu.

Chociaż niewolnictwo w USA zostało już zniesione, handel żywym towarem wciąż był dochodowym zajęciem. Głównymi odbiorcami przywożonych z Afryki niewolników stali się teraz plantatorzy trzciny cukrowej z Brazylii. Od kiedy proceder stał się nielegalny i tępiony przez floty wielu państw, ceny znacznie wzrosły.

Punktem przerzutowym były Karaiby. Transport zapewniali właściciele statków z Nowego Orleanu. To właśnie na jeden z nich, „Salamandrę”, zaciągnął się Olszewski.

Olszewski dorobił się na przemycie niewolników

Okręty zajmujące się przemytem niewolników były traktowane jak jednostki pirackie. Ich załogom groziła nie tylko konfiskata ładunku, ale i śmierć. Kiedy więc w czasie powrotu z Afryki Zachodniej „Salamandra” została przechwycona przez brytyjski szkuner patrolowy, incydent przerodził się w krwawe starcie. Przemycający niewolników statek poszedł na dno. W małej szalupie uratowali się tylko Józef Olszewski i zawdzięczający mu życie kapitan. Cudem wrócili do Nowego Orleanu.

Po tej przygodzie Olszewski i jego pryncypał porzucili pirackie zajęcie. Zamieszkali na południu Stanów Zjednoczonych, żyjąc z majątku, który kapitan zbił na handlu niewolnikami. Umierając, wdzięczny kompan wszystko, co miał, zapisał Polakowi. A miał niemało.

Po śmierci kapitana Olszewski opuścił południe Stanów Zjednoczonych i przeniósł się do Waszyngtonu. Tam kupił efektowną rezydencję i stajnię koni wyścigowych – przepustki do świata elity. Poznał Clothilde, której matka, z domu Morantowicz, była Polką.

Ostatni polski pirat zgromadził złoto w jaskini

Zawiedziona miłość i dokonane w afekcie podwójne zabójstwo powodują, że bogaty rentier znów staje się poszukiwanym przestępcą. Olszewski ucieka na zachodnie terytoria USA, przez pewien czas ukrywa się wśród Indian. Z pomocą zaufanych ludzi wycofuje z banków aktywa. Gdy ma już w rękach większość fortuny, przenosi się do Meksyku.

Zamieszkuje w ustronnej wiosce nad morzem, niedaleko Veracruz. Sytuacja polityczna w Meksyku jest jednak niestabilna i Olszewski traci zaufanie do banków. Powoli skupuje złoto, które gromadzi w jednej z jaskiń.

Część pieniędzy pozostawia jako kapitał na rozruch kolejnego przedsięwzięcia. Będzie nim znów handel niewolnikami. Olszewski odnawia stare kontakty, kupuje statek, mustruje załogę. Wie, że jako pirat nie ma przed sobą długiego życia. Pisze więc list do ojca w Polsce, informując o miejscu ukrycia skarbów.

Nieznane losy skarbu Olszewskiego

Jednak biedny, drobny szlachcic spod Płocka nie dysponuje wystarczającymi środkami, by wyprawić się do Meksyku po wskazaną przez syna fortunę. List ląduje na strychu, gdzie niemal dwadzieścia lat później odnajdzie go siostrzeniec adresata.

Opublikowane w 1899 roku na łamach tygodnika „Wędrowiec” opisy losów ostatniego polskiego pirata wzbudziły sensację. Nie wiadomo jednak, co stało się ze skarbem Józefa Olszewskiego i czy rodzina podjęła próbę jego odnalezienia. Nieznane są też dalsze losy Polaka. Prawdopodobnie zginął po zatopieniu jego okrętu przez brytyjskie patrolowce gdzieś na Karaibach, kiedy wiózł kolejną partię afrykańskich niewolników.