Już tysiące lat temu nasi przodkowie potrafili zastąpić utracone kości sprawnie działającymi protezami oraz implantami. Historia implantów jest dłuższa, niż się powszechnie uważa. Badania przeprowadzone przez zespół Guillaume’a Seguina z firmy badawczej Archeosphere wykazały, że pewna arystokratka z III w. p.n.e. straciła ząb przez przypadek. Być może spadła z konia, przewróciła się lub uderzyła w coś głową. Znaleziony żelazny gwóźdź mocujący koronkę miał 24 mm długości. Do złudzenia przypominał te, którymi dziś mocuje się sztuczne uzębienie. Badacze podejrzewają, że stanowił bazę dla korony z drewna lub kości zwierzęcej. Niestety, z powodu zbyt kwaśnej gleby koronka ta się nie zachowała.

Z jakiego okresu pochodzą najstarsze implanty zębowe?

Brak górnego siekacza raczej nie utrudnia jedzenia. Uczeni podejrzewają więc, że bezpośrednią przyczyną zamocowania implantu w szczęce były względy estetyczne lub fonetyczne. Bez przedniego zęba kobieta mogła seplenić. Pierwsza hipoteza wydaje się jednak bardziej prawdopodobna z uwagi na rozmach, z jakim wyposażono pochówek arystokratki. Pas zrobiony z brązu, cztery zapinki, wspaniała bransoleta na lewej ręce, brązowa ozdoba na włosy jasno dowodzą, że mamy do czynienia z osobą, która miała określone wyobrażenie na temat tego, jak powinna prezentować się przedstawicielka jej warstwy społecznej.

W starożytnych czasach sztuczne zęby i koronki były stosowane nie tylko u żyjących ludzi, ale także u zmarłych. Wiele z tych „wynalazków” było po prostu estetycznymi upiększeniami, które miały poprawić wygląd zmarłych. Najstarsze z nich pochodzą z Afryki, gdzie około 7 tysięcy lat temu, w czaszce z Faid Souar w Algerii, w miejsce drugiego górnego przedtrzonowca wstawiono kawałek kości. W Egipcie, na cmentarzysku sprzed 5,5 tysiąca lat, znaleziono siekacz zrobiony z kawałka muszli. Kiedy ludzie umierali, starano się uzupełnić ich defekty, aby wyglądali lepiej w trakcie ostatniej podróży.

celtowie implanty
Żelazne implanty Celtowie stosowali już 2300 lat temu. fot. Antiquity Publications Ltd

Historia implantów sięga czasów Galów

Wiele wskazuje na to, że Galowie byli specjalistami w stosowaniu żelaznych implantów u żyjących. W czaszce około 30-letniego mężczyzny, pochowanego we francuskiej miejscowości Chantambre na przełomie I i II wieku n.e., znaleziono metalowy bolec, który wciąż mocno tkwił w szczęce. Co ciekawe, implant zrósł się z kością, co jest dziwne, ponieważ obecnie uważa się, że tylko implanty z tytanu się do tego nadają. W przypadku mężczyzny z Chantambre metalowy bolec został umieszczony w szczęce co najmniej rok przed jego śmiercią, a proces zrastania się trwał od trzech do sześciu miesięcy. Badacze są przekonani, że Galowie mogli czerpać inspirację od Etrusków, którzy byli mistrzami protetyki stomatologicznej.

Mostki, czyli złote protezy zębowe, były popularne już w starożytności. Wykonywano je z taśm lub drucików. Niektóre z nich utrzymywały w miejscu fałszywe zęby zrobione z kości lub zębów zwierzęcych. Pierwsze mostki pojawiły się około 630 r. p.n.e., ale najwięcej pochodzi z V–III w. p.n.e. Najlepszym przykładem mistrzostwa etruskich protetyków jest odkrycie z grobu zwanego Poggio Gaiella (IV w. p.n.e.) nieopodal Chiusi w Toskanii. Osiem górnych zębów (od pierwszego lewego przedtrzonowca do pierwszego prawego) spoczywającej tam kobiety owija złota taśma. Mostki spotyka się jedy­nie u wyjątkowo zamożnych przedstawicielek płci pięknej, co sugeruje, że złoty uśmiech był dla etruskich dam oznaką wysokiego statusu społecznego.

Wypełnienia ze złota i z tykw

Złoto świetnie sprawdzało się w roli protezy czy mocowania zębów. Jako metal szlachetny nie korodowało pod wpływem wody, śliny ani powietrza. Podobne właściwości tego materiału znano także w Ameryce prekolumbijskiej. Wykorzystywano je tam do uzupełniania ubytków kości w czaszce, czyli kranioplastyki. Ludy zamieszkujące tereny dzisiejszego Peru były prawdziwymi mistrzami w tej dziedzinie chirurgii.

Operacje głowy były na porządku dziennym wśród ludów kultur:

  • Paracas (I tys. p.n.e.),
  • Nazca (przełom I tys. p.n.e. i I tys. n.e.),
  • Wari (I tys. n.e.).

Prekolumbijscy medycy wyspecjalizowali się w usuwaniu kawałków zmiażdżonych kości, czyli kraniotomii oraz kranioplastyce. Złoto było jednym z głównych materiałów wykorzystywanych do uzupełniania ubytków, ale zdarzały się także implanty ze srebrnych płytek czy… kawałków tykw.

Jak nasi przodkowie radzili sobie z brakami zebów?

Jak wynika z artykułu opublikowanego w czasopiśmie „Neurosurgery” przez Abhaya Sanana i Stephena Hainesa, kranioplastyka była nieznana w starożytnej Europie, pomimo że trepanacja była już wówczas znana. Nie ma wzmianek o niej ani w pismach Hipokratesa, ani Galena. Pierwsza informacja o złotej blasze zamiast kawałka kości w głowie pojawiła się w europejskich tekstach medycznych dopiero w XVI wieku.

Nasi przodkowie radzili sobie nie tylko z brakiem zębów czy utratą fragmentu czaszki. Badania pokazują, że potrafili także stworzyć w pełni funkcjonalne protezy kończyn. W „Historii naturalnej” historyk Pliniusz Starszy wspomina o sztucznej metalowej ręce, którą posługiwał się rzymski generał Marek Sergiusz Silus, bohater m.in. wojen punickich. Sergiusz stracił prawą rękę w swojej drugiej kampanii, ale mimo tego służył w wielu kolejnych kampaniach. Miał prawą dłoń zrobioną z żelaza i przymocowaną do kikuta. Podejrzewa się, że żelazna ręka służyła generałowi do trzymania tarczy.

Mężczyzna ze sztuczną prawą stopą

Niestety, ani ręka Sergiusza, ani żadna inna starożytna proteza tego typu nie zachowała się do czasów współczesnych. Dysponujemy jednak pozostałościami sztucznych nóg i stóp. Proteza z Capui, drewniano-metalowa, pochodziła z około 300 r. p.n.e. Jej drewniany rdzeń został wydrążony, prawdopodobnie po to, by umożliwić przyczepienie sztucznej stopy lub metalowego kołka. Za pomocą skórzanych pasków mocowano ją do specjalnego pasa noszonego na brzuchu. W szwajcarskim Banaduz w grobie z V-VII w. znaleziono mężczyznę ze sztuczną prawą stopą, przypominającą skórzaną torbę wypełnioną sianem czy mchem, której spód wzmocniono drewnem przybitym do skóry żelaznymi gwoździami.

Nie jest znane, jak dokładnie działały protezy opisane powyżej, ani czy były wygodne i łatwe w użyciu. Bez rekonstrukcji trudno jest ocenić ich funkcjonalność. Jednakże, egipskie wynalazki z I tysiąclecia p.n.e. tego typu wydają się działać znakomicie. Dr Jacky Finch z University of Manchester postanowiła przetestować dwie protezy dużego palca u nogi znalezione w Egipcie. Pierwsza, z około 600 roku p.n.e., została wykonana z nasączonego klejem roślinnym płótna pokrytego gipsem, który został ukształtowany w kształt palca, a nawet pomalowany na kolor paznokcia. Druga, pochodząca z grobu kobiety żyjącej około 950–710 roku p.n.e., była wykonana z drewna i skóry.

Jak się bada starożytne protezy?

W ramach eksperymentu dr Finch zleciła wykonanie replik egipskich protez oraz starożytnych sandałów i poprosiła dwie osoby po amputacji o sprawdzenie, jak sprawują się takie zestawy. Spacery ochotników zostały sfilmowane i poddane specjalistycznej analizie. Okazało się, że w przypadku płóciennego palucha uzyskano aż 87% elastyczności zdrowej stopy, zaś drewnianego – 78%. Co ważniejsze, uczestnicy eksperymentu zgodnie twierdzili, że obydwie protezy są wygodne, a zwłaszcza ta drewniana. Po co w ogóle wykonywać taką protezę? Podczas chodzenia duży palec u nogi dźwiga 40% ciężaru ciała – bez niego człowiek po prostu by się przewracał!

Wydaje się, że tak jak w wielu innych dziedzinach, tak i w produkcji funkcjonalnych protez, starożytni Egipcjanie osiągnęli wiele. Nie sposób nie zauważyć, że gdy w grę wchodzą sekrety sztuki medycznej, współcześni lekarze mogliby się wiele nauczyć, studiując teksty opisujące odkrycia archeologów oraz historyków. 

Żródło: LiveScience