Od końca 1941 roku mieszkańcy Stanów Zjednoczonych żyli w nieustannym napięciu. Niespodziewany ostrzał bazy Pearl Harbor przez japońskie lotnictwo wstrząsnął krajem. Ameryka oficjalnie przystąpiła do wojny z państwami Osi, a Pacyfik stał się jedną z największych aren walk II wojny światowej. Nowa sytuacja wywoływała uzasadniony strach – obawiano się, że zagrożenie może sięgnąć kontynentu amerykańskiego.

Niezidentyfikowane obiekty nad Los Angeles

Z całkiem realnym niebezpieczeństwem ataku ze strony Japonii Amerykanie mieli zmierzyć się blisko 3 miesiące później. 25 lutego 1942 roku południowa Kalifornia pogrążyła się w mroku. 

– Syreny zaczęły wyć w środku nocy, wszędzie gasły światła – relacjonuje świadek zdarzenia Albert W. Metz. Mężczyzna mieszkał w tym czasie w Los Angeles, centrum wydarzeń, które szybko zyskały miano tajemniczych.

Decyzja o zaciemnieniu miała charakter wojskowy. O godzinie 2.25 w nocy pozbawiono oświetlenia teren rozciągający się od granicy z Meksykiem po dolinę San Joaquin. Ryk syren zbudził ze snu prawie 2 miliony Amerykanów. Dlaczego podjęto tak radykalne kroki? 

los angeles ufoInformacje o nocnych wydarzeniach znalazły się w porannych dziennikach. Fot. Los Angeles Times

– Wyraźnie widziałem 25 srebrnych samolotów tworzących formację w kształcie litery V. Stopniowo przesuwały się w kierunku miasta Long Beach – twierdził nieżyjący już Peter Jenkins, pracownik gazety „Los Angeles Herald Examiner”. Według jego relacji, nad wybrzeżem Kalifornii pojawiły się niezidentyfikowane obiekty.

Patrolujące ten obszar oddziały marynarki również dostrzegły zagrożenie. Ogłosiły więc stan gotowości bojowej. Jupitery z nabrzeża skierowano w miejsce, gdzie rzekomo znajdowały się latające pojazdy. 

„Obiekt, uchwycony w samym środku świateł, przypominał migoczące koło od roweru. Wokół niego błyskały pierścienie ognia” – pisał nazajutrz „Los Angeles Times”. Wszyscy byli zgodni – nad niebem południowej Kalifornii pojawił się intruz.

Zareagowano gwałtownie. W ciągu 2 godzin – między 2.25 a 4.14 – oddano 1430 wystrzałów z broni naziemnej. Bez rezultatu: „Działa przeciwlotnicze zostały użyte przeciwko niezidentyfikowanemu statkowi powietrznemu w okolicach Los Angeles, krótko po 3.00 nad ranem czasu miejscowego (...) Niezidentyfikowany obiekt – potencjalnie sterowiec – leciał od strony Santa Monica i zniknął na północy Long Beach” – komentowało radio CBS. 

Mimo kilkudziesięciominutowego natarcia, zagadkowy pojazd bądź pojazdy zniknął z pola widzenia. Wśród świadków do dziś nie ma zgody, ile obiektów pojawiło się nad zachodnim wybrzeżem. Syreny zamilkły o 7.21 rano. Nie zdobyto bowiem dowodów świadczących o tym, aby w nocy wystąpiło jakiekolwiek zagrożenie. 

Kto zaatakował Kalifornię?

To w końcu Japończycy zaatakowali czy nie? – pytali mieszkańcy Kalifornii. „Niebo przez całą noc było czyste. Decyzja o podjęciu działań wynikła z nadmiernej nerwowości” – oświadczył sekretarz Marynarki Wojennej Frank Knox. Wypowiedź ta była jedyną publiczną reakcją władz na wydarzenia nad Los Angeles

Pozornie niewinny incydent pociągnął jednak dużo poważniejsze konsekwencje. W nocną operację zaangażowano przecież około 12 tysięcy funkcjonariuszy służb porządkowych, koordynujących na lądzie akcję ewakuacyjną. Kilkaset tysięcy osób szukało schronienia. 

– Miałem 8 lat. Ojciec wrócił do domu i powiedział mamie, abyśmy zeszli do schronu tak szybko, jak to możliwe. Dziadek zwykle ruszający się jak mucha w smole stawił się w piwnicy w 30 sekund – tak opisuje zajścia tamtej nocy dziś już emerytowany profesor antropologii Scott Littleton. 

Nie obyło się bez ofiar – śmierć poniosło co najmniej 6 osób. Jeden z żołnierzy zmarł na atak serca, kiedy przewoził furgonem zapasy amunicji, a światła na drodze nagle zgasły. Z podobnej przyczyny ofiarą wypadku samochodowego padła kobieta w mieście Arcadia i policjant z Long Beach.

Czym była bitwa o Los Angeles?

„Bitwa o Los Angeles” – tak dziennikarze zaczęli nazywać dziwne zdarzenie z 25 lutego. Ale nie tylko media były zainteresowane incydentem. Nazajutrz, 26 lutego, prezydent Roosevelt wystosował memorandum skierowane do sekretarza wojny Henry’ego Stimsona. Żądał wyjaśnień. „Kto jest za to odpowiedzialny? Czy ktokolwiek nieupoważniony przez przedstawicieli armii Stanów Zjednoczonych może wszcząć alarm lotniczy?”.

Zagadkowość sprawy skłaniała do snucia różnych teorii. Niektórzy świadkowie nie mieli wątpliwości. „Japończycy bombardują Beverly Hills” – pisał Ralph Blum, wówczas 9-letni chłopiec. Wiele osób, mając w pamięci japoński szturm na Pearl Harbor, upatrywało tożsamości intruza w gościach z Dalekiego Wschodu.

„Reakcja tego typu jest w dzisiejszej psychologii określana »syndromem Pearl Harbor«. Atak na amerykańską bazę stanowił przeżycie traumatyczne. Mniejsze znaczenie miał tu rezultat. Chodziło o ujawnienie słabości – przeciwnicy obnażyli amatorstwo naszej armii. Nikt nie chciał, aby sytuacja się powtórzyła” – twierdzi dr John P. Wilson, specjalista od badań nad zespołem stresu pourazowego. 

Można zakładać, że marynarka, zauważywszy niezidentyfikowany obiekt, chciała zawczasu wyeliminować zagrożenie. Zwłaszcza, że 36 godzin wcześniej doszło do podobnego incydentu. Około 12 mil na północ od Santa Barbara namierzono japońską łódź podwodną, która w trakcie 25-minutowego ataku ostrzelała rafinerię ropy naftowej w Ellwood. Obyło się bez większych szkód, ale całe zachodnie wybrzeże zostało zaalarmowane. 

O możliwej obecności intruza informował, w utajnionym do roku 1974 memorandum, szef sztabu Armii Lądowej gen. George Marshall. Pisał do Roosevelta: „Myślę, że jeśli w sprawę były zaangażowane niezidentyfikowane samoloty, pochodziły ze źródeł handlowych. Mogły działać na zlecenie obcych agentów w celu wywołania alarmu, namierzenia obrony przeciwlotniczej i spowolnienia naszej produkcji przez pozbawienie światła”.

Jeśli nie Japończycy, to kto?

Opinia publiczna uważała co innego. Samoloty nie pochodziły ze „źródeł handlowych”. Były to wojskowe sterowce. – Wśród obecnych wówczas pogłosek największą popularnością cieszyła się ta, według której nad Los Angeles przeleciał japoński sterowiec. Miał to być przyczynek do bombardowań, ataku podobnego do tego z Pearl Harbor – relacjonuje ówczesne nastroje Littleton. 

Czy istniała możliwość, aby japońskie siły powietrzne dokonały nalotu za pomocą sterowców? Specjaliści twierdzą, że nie. – Japończycy zaniechali korzystania z tego typu konstrukcji po I wojnie światowej. Nie posiadali odpowiednich środków do produkcji niepalnego helu, a stosowanie wodoru uznano za niebezpieczne w warunkach wojennych. Wodór jest w końcu łatwopalny – komentował Paul T. Collins na łamach czasopisma „Fate”

Nie zabrakło wielbicieli teorii spiskowych. „Los Angeles Times” wspominał o pojeździe przypominającym koło od roweru, inni wyraźnie dostrzegali latający spodek. „Patrząc z perspektywy czasu, »bitwa o Los Angeles« przejawia typowe cechy wizyty UFO” – przyznaje prof. Littleton.

Aby rozwiązać zagadkę, antropolog postanowił połączyć siły z wielbicielem zjawisk paranormalnych Frankiem Warrenem oraz dr. Bruce’em Maccabee – czołowym ufologiem, byłym fizykiem Marynarki Wojennej USA. Analizie poddano m.in. wypowiedzi świadków i materiały fotograficzne.

„Osoby zamieszkujące na północy Baldwin Hills (dystrykt w LA) widziały to dokładnie. Z doniesień wynika, że zaobserwowano okrągły obiekt, z niewielkim wzniesieniem w części środkowej. Kobieta o imieniu Katie, która śledziła zdarzenie z okna swego domu, stwierdziła, że był to duży eliptyczny kształt, skąpany w błyszczącej, pomarańczowej poświacie” – dzielą się ustaleniami badacze.

„Aspektem rozstrzygającym, który uprawdopodobnia teorię o wizycie UFO, jest fakt, że zaobserwowany obiekt przetrwał ostrzał ponad 1400 pocisków. Niewiele współczesnych samolotów, nie wspominając o maszynach z okresu II wojny światowej, byłoby w stanie uciec przed takim natarciem” – wnioskuje Littleton. 

Jakie jest racjonalne wytłumaczenie bitwy o Los Angeles?

Ufolodzy nie zdobyli powszechnej akceptacji dla swojej teorii. Większość badaczy opowiada się za bardziej racjonalnymi uzasadnieniami incydentu. Kluczowy okazał się rok 1983, kiedy to ukrócono domysły w sprawie „bitwy o Los Angeles”.

41 lat po incydencie amerykańskie Biuro ds. Historii Sił Lotniczych opublikowało oświadczenie z wynikami śledztwa. Według tego oświadczenia tajemniczym obiektem mógł być... balon meteorologiczny. Tego typu sonda, mogąca przypominać kształtem sterowiec, jest rutynowo stosowana do badania warunków atmosferycznych. 

Balon został najpewniej wypuszczony nad Los Angeles wieczorem 24 lutego. Do późnych godzin nocnych dryfował, nie zmieniając kursu. Zaalarmowane służby nabrzeża zdecydowały się więc na użycie środków bojowych. W huraganowym ostrzale nie widziano praktycznie niczego prócz dymu i śladów eksplozji. Korespondenci będący naocznymi świadkami zdarzenia, Ernie Pyle i Bill Henry byli zgodni – w takich warunkach nie dało się zobaczyć niczego, o wrogich samolotach nie mówiąc. Skąd więc powszechne przekonanie o obecności nie jednego, lecz wielu obiektów?

Jak czytamy w oświadczeniu: „Zamieszanie wywołały prawdopodobnie wybuchy pocisków. Nałożone na siebie i uchwycone w świetle reflektorów nabrały kształtu gromady niezidentyfikowanych obiektów o różnych rozmiarach, w liczbie od jednego do kilkuset, poruszających się na wysokościach od kilku do dwudziestu tysięcy stóp, ze zmienną prędkością, od »bardzo wolnej« do ponad 200 mil na godzinę (...) Mieszkańcy, widząc grad pocisków i snopy świateł, doświadczyli pierwszego rzeczywistego i namacalnego zagrożenia wojennego. W takiej sytuacji nietrudno o wyolbrzymienia”.

Co w rzeczywistości się wydarzyło nad Kalifornią 25 lutego 1942 roku?

Stanowisko amerykańskich sił powietrznych wydaje się przekonujące, mimo to wydarzenie do dziś wywołuje emocje i inspiruje. W 1979 roku na ekrany kin trafił film Stevena Spielberga „1941”, w prześmiewczy sposób ukazujący próbę japońskiej inwazji na wybrzeża Kalifornii. Zaś w 2011 r. odbyła się premiera obrazu science fiction „Inwazja: Bitwa o Los Angeles”, opowiadającego o ataku kosmitów na Ziemię. Niewinny balon znad Pacyfiku nie uleciał ze zbiorowej wyobraźni, wzbudza wiele sensacyjnych skojarzeń.