„Od początku panowania (…) okazał się człowiekiem gnuśnego charakteru, tępego umysłu, niezgrabnym, w radach nierozsądnym, w działaniu słabym (…) Nie tylko nie chciał zmądrzeć, ale i nie szanował ludzi rozumnych” – tak bezlitośnie ocenił Mieszka II żyjący cztery wieki później Jan Długosz.

Mocno przesadził. Drugi po Bolesławie Chrobrym koronowany król Polski nie był ani głupi, ani nieudolny. Oczerniano go, bo nie udźwignął spuścizny po wybitnym ojcu i kraj za jego rządów pogrążył się w kryzysie. Mieszko próbował kontynuować mocarstwową politykę ojca, lecz, na swoje nieszczęście, miał nie tylko potężnych sąsiadów, ale i brata.

Bezprym, syn Chrobrego, brat Mieszka II

Jego imię wymazano z polskich kronik. Jednak dokumenty zagraniczne nie pozostawiają wątpliwości, że brat o imieniu Bezprym nie tylko istniał, lecz formalnie miał prawo do korony. Był bowiem pierworodnym synem Chrobrego. Tyle że urodzonym przez jego drugą żonę, prawdopodobnie Węgierkę. Król przepędził ją, by ożenić się po raz trzeci – ze Słowianką Emnildą. Owocem tego związku był właśnie Mieszko II.

Bezprym
Bezprym (fragment obrazu Koronacja pierwszego króla) Jana Matejki / ryc. Jan Matejko, public domain

Emnilda zatroszczyła się o to, by Chrobry na swego następcę wyznaczył jej syna. Bezprym, zamiast królem, miał zostać mnichem. Wysłano go możliwie najdalej od Polski, do klasztoru we Włoszech.

W ostatnich latach panowania Mieszka II w Polsce działo się bardzo źle. Kiedy do kraju z Włoch powrócił Bezprym – bynajmniej nie po to, by zaszyć się w klasztorze – poddani jego brata byli na granicy buntu. Mieli dość ciągłego podnoszenia podatków na sfinansowanie ambitnej polityki króla. Co więcej, wielu Słowian znad Wisły wciąż czciło dawnych plemiennych bogów. Nie dość, że musieli to robić potajemnie, to jeszcze żądano od nich coraz większych danin na rzecz Kościoła.

Bezprym przejął władzę w Polsce z pomocą Rusinów

Bezprym uznał, że na fali powszechnego niezadowolenia może powalczyć o koronę. Porozumiał się z bratem Ottonem, trzecim i najmłodszym synem Chrobrego. Gdy wieści o tym dotarły na dwór królewski, Mieszko II starał się pokrzyżować plany spiskowców. Spadło wiele głów, jednak bracia zdołali uciec za granicę, na Ruś Kijowską.

Jej władca Jarosław Mądry pałał żądzą rewanżu za upokorzenia, jakich doznał od Chrobrego – zajęcie Kijowa, zgwałcenie i wywiezienie do Polski jego siostry, księżniczki Przecławy. Skwapliwie skorzystał więc z oferty złożonej przez skłóconych synów swego pogromcy.

Wraz z nimi wkroczył do Polski, zajął Grody Czerwieńskie, czyli dzisiejszą zachodnią Ukrainę, i utorował Bezprymowi drogę do władzy. Następnie połączył siły z nowym cesarzem niemieckim Konradem, który nie darował Mieszkowi II wsparcia udzielonego jego rywalom do cesarskiej korony. Po raz pierwszy w naszej historii ukształtował się śmiertelnie niebezpieczny sojusz Rusi i Niemiec.

Mieszko II trafił do niewoli i został wykastrowany

Zdesperowany Mieszko uciekł do Czech. I wpadł z deszczu pod rynnę. Czeski książę Oldrzych również czekał na okazję do odwetu za to, że na rozkaz Chrobrego wyłupiono oczy jego przyrodniemu bratu. Teraz mógł się zemścić na synu rozkazodawcy, więc – jak zanotował Gall Anonim – „Czesi schwytali (Mieszka II – przyp. autora) zdradziecko na wiecu i rzemieniami skrępowali genitalia tak, że nie mógł już płodzić. (…) Mieszko powrócił wprawdzie z niewoli, lecz żony więcej nie zaznał”.

I pojawia się zagadka. Wiadomo, że po wkroczeniu do Polski Rusinów z Bezprymem królowa Rycheza wyjechała do Niemiec, do swych potężnych i wpływowych krewnych. Dlaczego Mieszko, zdając sobie sprawę, co może go spotkać w Czechach, nie wyruszył z żoną? Odpowiedź może być tylko jedna. Dlatego, że jego małżeństwo rozpadło się z powodu kochanki, matki jego pierworodnego syna, wspominanej przez niemieckich kronikarzy.

Bezprym przejął tron po wykastrowanym i ciągle więzionym w Czechach bracie. W pełni królem jednak nie został, gdyż Rycheza, dbając o przyszłość syna Kazimierza, wywiozła insygnia koronacyjne do Niemiec.

Rządy Bezpryma doprowadziły do chaosu

Jej nieszczęsny małżonek pozostawił jednak w kraju wielu zwolenników. Zwłaszcza wśród duchowieństwa, dla którego Mieszko II po uroczystej koronacji w katedrze gnieźnieńskiej był królem „z Bożej łaski” i nikt prócz Boga nie miał prawa odebrać mu tronu. Z punktu widzenia Kościoła Bezprym był uzurpatorem. Tym groźniejszym, że uzależnionym od władcy prawosławnej Rusi.

By zaskarbić sobie jeszcze większe względy protektora, Bezprym dążył do zastąpienia obrządku łacińskiego wschodnim. Przy okazji odreagowywał krzywdy, jakich zaznał od stronników ojca. Za jego przyzwoleniem lub z rozkazu zabijano biskupów i księży, palono kościoły, profanowano katolickie świętości.

W chaosie, jaki wywołał, coraz pewniej czuli się wyznawcy przedchrześcijańskich kultów. Oni także odreagowywali rządy Chrobrego, który chrystianizował ich typowymi dla siebie metodami, na przykład przez wybijanie zębów za nieprzestrzeganie postów. W narzuconej siłą religii, która stawiała niezrozumiałe wymagania moralne i żądała coraz większych danin materialnych, widziano jeszcze jedno narzędzie państwowego ucisku. Powoli dojrzewała myśl o uwolnieniu się od niej, co już wkrótce miało eksplodować w postaci tzw. reakcji pogańskiej.

Bezprym ginie, Mieszko II odzyskuje tron

Przeciwnicy Bezpryma też nie przebierali w środkach i w roku 1032 go zamordowali. Jako śmiertelny wróg Kościoła i pierwszy polski zdrajca został skazany na damnatio memoriae – karę wymazania imienia z wszystkich dokumentów i skazania na zapomnienie. W Polsce wykonano ją bardzo dokładnie, ale działalności Bezpryma nie przeoczyli sąsiedzi.

Jego imię i „dokonania” odnotowano w kilku niemieckich kronikach. W rocznikach biskupstwa Hildesheim znalazła się ponadto informacja, że w 1032 roku „został zabity przez swoich”. Nigdy już nie dowiemy się, kim byli owi „swoi”.

Sojusz niemiecko-ruski nie przetrwał długo. Katolicki cesarz nie mógł dopuścić do przejęcia katolickiej Polski przez chrześcijaństwo wschodnie. Nacisnął więc na Czechów, żeby zwrócili polskiemu królowi wolność.

Mieszko II odzyskał tron, lecz niczego znaczącego już nie zdążył dokonać, gdyż po niespełna dwóch latach zmarł. I nastał najbardziej tajemniczy okres w naszej historii, kiedy prawdopodobnie Polską rządził król Bolesław Zapominany.

Kara zapomnienia na wieki wieków

Jako pierwsi na zapomnienie skazywali swoich władców Egipcjanie. Wierzyli oni, że wymazanie imienia człowieka z pamięci potomnych jest równoznaczne ze zniszczeniem jego duszy. W taki sposób karano faraonów szczególnie znienawidzonych przez poddanych, zwłaszcza przez kastę kapłańską. Ich posągi niszczono, imiona skuwano z kamiennych inskrypcji i wymazywano z kartuszy. Nikt nigdy nie miał na przykład usłyszeć o Amenhotepie IV (Echnatonie), który naraził się kapłanom, wprowadziwszy uznany za herezję kult najwyższego boga Atona. Ani o Hatszepsut, która przejęła rządy, mimo że była kobietą.

Do oficjalnego systemu prawnego karę „potępienia pamięci” (damnatio memoriae) wprowadzili Rzymianie. Nakładał ją senat na cesarzy i zdrajców. Oficjalnie i nieodwołalnie objęto nią trzech władców: Domicjana, Getę i Maksymiana. Kilku innych, m.in. Kaligulę i Nerona, ukarano, ale z czasem częściowo zrehabilitowano. Imiona potępionych wymazywano z wszystkich dokumentów, anulowano ich decyzje i ustanowione prawa. Ich potomkowie musieli zmienić nazwisko.

W czasach nam bliższych na zapomnienie skazywali swoich wrogów rozmaici dyktatorzy. Najczęściej sięgali po ten środek komuniści. Stalin nie tylko zabraniał wymieniania nazwisk skazanych na śmierć dygnitarzy, ale domagał się retuszowania starych zdjęć i usuwania z nich niepożądanych osób. Tak potraktował szefa NKWD Nikołaja Jeżowa, z którym w przeszłości chętnie się fotografował.

Od posiadaczy encyklopedii władze żądały wyrywania kart z „niewłaściwymi” informacjami i wklejania na ich miejsce nowych, z aktualnie obowiązującą wersją historii. Gdy radzieccy piłkarze przegrali na igrzyskach olimpijskich w 1952 r. mecz ze znienawidzoną przez Stalina Jugosławią, na rozkaz dyktatora zniszczono wszystkie taśmy filmowe dokumentujące to wydarzenie. Podobne rozwiązania do dziś stosuje się w Korei Północnej, gdzie niewygodni dostojnicy znikają bez śladu z życia i historii.

Najbardziej znany wyrok zapadł jednak w bardzo odległej przeszłości. W IV wieku p.n.e. szewc Herostrates podpalił jeden z siedmiu cudów starożytnego świata – świątynię Artemidy w Efezie. Ponieważ zrobił to, by jako sprawca wielkiej zbrodni przejść na wieczność do historii, sąd skazał go na wieczne zapomnienie. Jego imienia nie wolno było wymieniać pod groźbą kary śmierci. Mimo to Herostrates nie popadł w niepamięć. Jego imię stało się synonimem człowieka żądnego sławy za wszelką cenę.