Jedno słowo wyznaczyło mój szlak przez największą wyspę portugalskiego archipelagu Azorów na Oceanie Atlantyckim. Miradouro oznacza punkt widokowy i nie chodzi o jedno wyjątkowe miejsce. Tych na wyspie São Miguel jest tyle, że nie da się ich policzyć. Podobnie jak na pozostałych ośmiu azorskich wyspach oddalonych od Lizbony o ponad 1,5 tys. km. O 6 powodach, by odwiedzić Azory, przeczytasz również tutaj

Relaks w ciepłych wodach

Zatrzymując się w wielu miradouro, podziwiałem zielone wzgórza i urwiste poszarpane wybrzeże São Miguel wyglądające, jakby ktoś wielką paszczą wgryzł się w kanapkę. Widziałem też mniejsze i większe jeziora w kalderach. Jechałem m.in. spojrzeć, a potem wykąpać się w niezwykłym naturalnym basenie oceanicznym, w którym morska woda miesza się z wodą gorącą podgrzewaną przez znajdujący się pod jej powierzchnią aktywny wulkan.

Ponta da Ferraria w południowo-zachodniej części wyspy jest jedynym takim kąpieliskiem na świecie. To zatoczka osłonięta od otwartego oceanu wulkanicznymi czarnymi skałami. Żeby zanurzyć się w ciepłej wodzie, której temperatura potrafi wzrastać nawet do ponad 40 st. C (wszystko zależy od przypływów i odpływów oceanu), trzeba najpierw pokonać żwirową ścieżkę, mijając centrum talasoterapii Termas da Ferraria. Potem drewnianymi schodami zejść prosto na skały, na których na słońcu wygrzewają się niczym jaszczurki miłośnicy słońca i kąpieli. 

Przyglądam się tym, którzy siedzą w wodzie. A raczej kołyszą się raz wolniej, raz szybciej, gdy wpada fala, próbując utrzymać się zamontowanych tu sznurów. Sześć lin trzymających się na hakach wbitych w skały i rozciągniętych wszerz kąpieliska ma chronić kąpiących się przed zabraniem przez ocean. Nad ich bezpieczeństwem czuwa też dwóch ratowników, co mnie dodatkowo uspokaja. Uważnie stawiając kroki na chropowatych ostrych skałach, wchodzę więc do wody, której temperatura podczas kąpieli zmienia się wielokrotnie. Wraz z nadchodzącą falą ochładza się, potem znów ociepla, co wywołuje u nas falę zachwytu, zdumienia, uśmiechów i okrzyków.

Zachwyt i zdumienie pojawiały się zresztą wielokrotnie podczas mojej podróży przez São Miguel. Nie tylko w innych ciepłych kąpieliskach – jak chociażby w Parku Terra Nostra, romantycznym ogrodzie botanicznym stworzonym w XVIII i XIX w. we wsi Furnas. Tam, wśród japońskich cedrów, ogromnych paproci, palm, miłorzębów, azalii i hortensji w 1770 r. powstał największy na archipelagu basen termalny z brązową, bogatą w żelazo wodą, której temperatura waha się od 35 do 40 st. C. A jeśli to dla was za gorąco, zajrzyjcie do kompleksu sześciu naturalnych płytkich basenów (25–29 st. C) Poça da Dona Beija w tej samej wsi. Bywałem w nich wielokrotnie, bo miałem blisko znad jeziora Furnas, nad którym zamieszkałem. To była moja baza wypadowa do odkrywania cudów São Miguel.

miradouroZachwycające miradouro Do Pico Da Barrosa na wyspie São Miguel. Fot. Westend61/Getty Images

Ananasy – słodki sekret Azorów

Jak nie nazwać cudem jedynej hodowli ananasów w Europie? Zresztą Azory są także jedynym miejscem na świecie, gdzie te owoce uprawia się w szklarniach – na São Miguel jest ich kilka tysięcy. Odwiedziłem jedną z plantacji, założoną ponad sto lat temu w Fajã de Baixo niedaleko Ponta Delgada, stolicy Azorów, przez Augusta Arrudę, portugalskiego prawnika i przedsiębiorcę. Po tym, jak w XIX w. z powodu zarazy na wyspach zatrzymała się produkcja i eksport pomarańczy, Arruda postanowił zaryzykować i rozpoczął uprawę innych cytrusów sprowadzanych wówczas z Brazylii. Osiągnął niebywały sukces, był jednym z największych eksporterów ananasów w pierwszej połowie XX w. Pomogła mu w tym wyjątkowo żyzna wulkaniczna gleba i zastosowanie specjalnej metody dojrzewania owoców w szklarniach.

– Ananas to roślina wieloletnia, która produkuje jeden owoc co dwa, trzy lata. Po sześciu miesiącach wzrostu sadzonki poddawane są fumigacji, czyli okadzaniu dymem, co przyspiesza proces kwitnienia. Dym w szczelnie zamkniętej szklarni utrzymywany jest przez tydzień, a temperatura wzrasta wtedy do 40 stopni – wyjaśnia przewodniczka po plantacji. 

Owoce są mniejsze od tych, jakie znałem z supermarketów. Mieszczą się w dłoni, obłędnie pachną i jeszcze obłędniej smakują. Skosztowałem ich po raz pierwszy nie na plantacji Arrudy, a na lokalnym markecie w Ponta Delgada, gdzie wystawia się wielu innych producentów. Przyznaję, że tak pysznych ananasów wcześniej nie jadłem. I choć nie były tanie – kilogram za 9 euro – to w plecaku zmieściły mi się trzy, którymi zajadałem się przez kolejne dni na szlaku. 

azoryŚwieże ananasy z wyspy São Miguel. Fot. Jose A. Bernat Bacete/Getty Images

Gulasz od Matki Ziemi

Ananasów próbowałem też w restauracjach. Pokrojony w kostkę owoc jest tam obowiązkowym dodatkiem do kaszanki z grilla, co okazało się znakomitą przystawką przed wielką ucztą. Bo jest na Azorach inna potrawa, której nie mogłem sobie odmówić. To cozido das furnas. Jednak najpierw chciałem zobaczyć, jak jest przygotowywana. 

Pewnego dnia, tuż po wschodzie słońca wsiadłem na rower i z posiadłości Furnas Lake Forest Living, gdzie się zatrzymałem, ruszyłem wokół jeziora Furnas. Dojechałem do fumaroli, gorących wyziewów wulkanicznych, nad którymi gromadzili się właśnie kucharze z barów i restauracji. Do dołów wykopanych w gorącej ziemi wkładali wielkie garnki owinięte materiałem i związane sznurem. Potem przysypywali je i odjeżdżali, by znów pojawić się tu po sześciu godzinach i wyjąć danie serwowane potem gościom. 

Cozido das furnas to rodzaj wolno gotowanego gulaszu, składającego się z różnego rodzaju tłustych mięs, ziemniaków, warzyw (bardzo dużo kapusty). Porcja, jaką dostałem w restauracji Vale Das Furnas, była tak potężna, że ucieszyłem się, iż zajrzałem do niej w porze obiadu, a nie kolacji. Powtarzałem sobie w myślach, że spalę to przecież, odwiedzając kolejne miejsca.

cozido das furnasTradycyjny sposób przygotowywania cozido das furnas. Fot. Ilias Katsouras jr/Getty Images

Popołudniowa herbata prosto z plantacji

Krętymi drogami porośniętymi hortensjami jechałem w kierunku północnego wybrzeża, by po krótkiej podróży autem wyruszyć na pieszy szlak przez szmaragdowe wzgórza… herbaciane. Dotarłem do fabryki Gorreana, najstarszej i jedynej w Europie plantacji herbaty, która nieprzerwanie działa od 1883 r. To właśnie przy fabryce rozpoczyna się krótka trasa spacerowa, zaledwie 3,5 km, formalnie oznaczona jako PRC28SMI. 

Przechadzając się po falujących zielonych wzgórzach, klucząc pomiędzy herbacianymi drzewkami, dochodzę, a jakże, do punktu widokowego, z którego roztacza się panorama północnego wybrzeża. A potem wąską polną dróżką schodzę do fabryki, by poznać jej historię. Założona została przez Ermelindę Gago da Camara i jej syna José Honorato, którym – podobnie jak innym rolnikom – zaraza zniszczyła wspomniane już uprawy pomarańczy. Azorczycy nie mieli jednak zbyt dużej wiedzy na temat upraw herbaty. Dlatego i nasiona, i ekspertów sprowadzili z Chin.

– Dzięki nim produkcja herbaty, obok ananasów, słodkich ziemniaków i tytoniu, uratowała naszą gospodarkę – podkreśla kelner z działającej przy fabryce kawiarni. Kosztuję tu delikatnego czarnego naparu, wcześniej przechodząc przez muzeum herbaty, a także oglądając ponadstuletnie maszyny, jakie wciąż wykorzystywane są do jej produkcji.

Herbata z São Miguel jest nie tylko smaczna, ale też zdrowa. W wilgotnym klimacie wyspy nie przeżywają szkodniki zagrażające uprawom. – Dlatego nie musimy stosować żadnych środków owadobójczych na plantacji – zapewnia mnie ten sam kelner, kiedy proszę o dolewkę darmowego naparu. Wypijam go na werandzie, patrząc na Atlantyk.

azory herbataMalownicze plantacje herbaty na Azorach. Fot. Francesco Riccardo Iacomino/Getty Images

Przelotny obraz raju

Najpiękniejszy miradouro zostawiłem sobie jednak na koniec pobytu na São Miguel i nie miała dla mnie znaczenia pogoda. Tego dnia raz świeciło słońce, to znów wiatr przywiewał ciemne chmury i deszcz. Ale to nie mogła być przeszkoda w zobaczeniu Sete Cidades, zaliczanego do siedmiu cudów naturalnych Portugalii ogromnego krateru, w którym miejsce znalazło się dla niewielkiego miasteczka i jezior nazywanych Niebieskim i Zielonym (największe zbiorniki słodkiej wody na archipelagu). Według legendy miały one powstać z łez zielonookiej księżniczki i niebieskookiego pasterza, którzy płakali nad swą nieszczęśliwą i zakazaną miłością. Dziś ludzie też tu płaczą, co widziałem na własne brązowe oczy, ale z radości i niedowierzania, że tak piękne miejsca wciąż jeszcze są na tej planecie. 

Zieloną kalderę oglądam z kilku punktów widokowych. M.in. z Vista do Rei – „Królewskiego Widoku” nazwanego tak na cześć króla i królowej Portugalii Carlosa i Amelii, którzy patrzyli na ten spektakl natury w 1901 r. Nie wiem, czy byli tym oczarowani. Wiem natomiast, że znacznie więcej czasu spędzicie w innym punkcie widokowym – Boca do Inferno („Piekielne Usta”), położonym 1 tys. m n.p.m. Roztacza się z niego panorama niemal 360 stopni na ten wulkaniczny masyw zajmujący prawie całą zachodnią część São Miguel oraz na ocean. I gwarantuję wam, że piękniejszego naturalnego, niemal pierwotnego widoku nie ma na całej wyspie. 

Będąc właśnie w tym miejscu, uświadomiłem sobie, że potrzebowałem podróży na Azory, żeby zobaczyć z pełną wyrazistością, jak dziewiczo jeszcze 100–200 lat temu wyglądało wiele miejsc na Ziemi tak bardzo zniszczonej przez ostatnie lata przez ludzi. Po godzinie w Boca do Inferno zarzuciłem na ramię mały plecak i ruszyłem dalej. Zabierając ze sobą na pamiątkę tylko to – przelotny obraz raju.

cete cidadesMajestatyczne Cete Cidades na Azorach. Fot. Eduardo Ramos Castaneda/Getty Images

Jak dolecieć na Azory?

Na te portugalskie wyspy na Atlantyku można dolecieć samolotem z Lizbony, Porto lub Faro. Latają tu m.in. linie TAP Portugal, Azores Airlines oraz Ryanair. Przelot tymi ostatnimi jest najtańszy, ceny biletów zaczynają się od 150 zł.

Azory – Informacje praktyczne

  • Żeby dojechać do punktów widokowych, plantacji herbaty czy ananasów, potrzebny będzie samochód. Cena wypożyczenia za dobę w jednym z punktów na lotnisku to ok. 300 zł.
  • Spałem nad jeziorem Furnas w posiadłości Furnas Lake Forest Living, należącej do Heleny i Manuela Gago da Câmara. Na polanie otoczonej wysokim lasem, zaledwie 150 m od jeziora stworzyli wyjątkowe miejsce z willami z drzewa cedrowego i z ogrodem. Cena za dom, w którym mogą spać 3 osoby, to ok. 700 zł. Na miejscu wypożyczycie rowery oraz kajaki. Więcej informacji na furnaslake.com.

Co zjeść na Azorach?

  • Dla Azorczyków pora lunchu i kolacji to godziny święte, dlatego w wielu miejscach trzeba rezerwować stoliki. Inaczej czeka was stanie w kolejce – chociaż i tak warto, by spróbować lokalnych pyszności, zwłaszcza sardynek z grilla. Najlepsze zjecie w Ponta Delgada w barze Mané Cigano – „Siostra Cygana”. To miejsce otwarte jest jedynie do godz. 15.
  • Znakomita jest także gotowana i grillowana ośmiornica – delikatna i miękka jak masło. Spróbujecie jej m.in. w kultowym miejscu, tawernie Tasca.