Spotkali się po raz pierwszy jesienią 1927 roku na Uniwersytecie Rzymskim Sapienza. Przyszły współtwórca bomby atomowej Enrico Fermi miał 26 lat i właśnie objął katedrę fizyki. 21-letni Ettore Majorana był jego najzdolniejszym studentem. Gdy 11 lat później Fermi odbierał w Sztokholmie Nagrodę Nobla za „wytworzenie w reakcjach z neutronami nowych pierwiastków promieniotwórczych”, w całych Włoszech trwały poszukiwania zaginionego Majorany. Po raz ostatni widziano go 25 marca 1938 r. na pokładzie statku „Tirrenia” między Palermo a Neapolem. Od tego czasu wszelki słuch po fizyku zaginął. 

Kim był Ettore Majorana? 

Urodzony w 1906 r. w Katanii Ettore Majorana już jako dziecko zdumiewał swymi niezwykłymi zdolnościami matematycznymi. Po maturze, idąc za przykładem dziadka i ojca, rozpoczął studia na wydziale inżynierii. Nie ukończył ich, bo postanowił przenieść się na fizykę. Dyscyplina ta pod koniec lat 20. XX w. przeżywała we Włoszech złoty okres. Oprócz wspomnianego Fermiego, który kierował mieszczącym się przy rzymskiej ulicy Panisperna Instytutem Fizyki, światową sławę zdobyli: Franco Rasetti, Emilio Segrè (laureat Nagrody Nobla z 1959 r.), Bruno Pontecorvo, Edoardo Amaldi, Enrico Volterra. Wszyscy przeszli do włoskiej historii jako „chłopcy z ulicy Panisperna”. Majorana był jednym z nich. 

Choć od tajemniczego zniknięcia genialnego fizyka upłynęło ponad 80 lat, włoska prokuratura definitywnie zamknęła sprawę dopiero kilka lat temu. Orzekła, że Ettore Majorana opuścił kraj, a w latach 1955–1959 mieszkał pod przybranym nazwiskiem w Wenezueli. Śledczym nie udało się jednak odpowiedzieć na kluczowe pytanie. Dlaczego wybitny fizyk, którego Fermi porównywał do Galileusza i Newtona, wyjechał z Włoch? Zagadką pozostaje też los jego ostatnich notatek

Amaldi – opisując po latach pierwszą wizytę Majorany u Fermiego – stwierdził, że rozmowa skoncentrowała się na prowadzonych przez Fermiego badaniach. A dokładnie nad b (znanym dziś jako model lub przybliżenie Thomasa-Fermiego). Majorana słuchał uważnie, zadał kilka dodatkowych pytań i wyszedł bez słowa. Gdy pojawił się następnego dnia, poprosił o tabelę z wartościami parametrów (badania wymagały skomplikowanych obliczeń)i porównał ją z wyciągniętą z kieszeni byle jaką kartką, na której zapisał własne, wykonane w ciągu zaledwie kilkunastu godzin, rachunki. Ponieważ wyniki się zgadzały, powiedział Fermiemu, że jego tabela jest dobra, i dwa dni później przeniósł się na kierowany przez niego wydział. 

6 lipca 1929 r. z wyróżnieniem obronił pracę doktorską dotyczącą reakcji jądrowej rozpadu. Potem opublikował kilka prac z zakresu fizyki atomowej, które przyniosły mu uznanie. Z relacji Amaldiego wynika, że Majorana był prekursorem w dziedzinie badań nad jądrem atomu. Zanim w 1932 r. James Chadwick odkrył i opisał nową cząstkę w jądrze atomu nazwaną neutronem (za co notabene trzy lata później otrzymał Nagrodę Nobla), Majorana zaproponował model, w którym neutrony i protony tworzyły jądro, oddziałując na siebie poprzez wymianę cząstek pośredniczących. Tyle że – pomimo presji włoskiego środowiska fizyków – nie zgodził się na publikację swej teorii.

Gdy więc 19 lipca 1932 r. ukazała się praca Niemca Wernera Heisenberga dotycząca opisu sił jądrowych, koledzy Majorany byli rozżaleni. Uznali, że naukowiec pozbawił swój kraj zasług. Majorana odparł, że „Heisenberg napisał wszystko, co można było powiedzieć, a nawet prawdopodobnie powiedział za dużo”.

Co się stało z geniuszem fizyki?

W styczniu 1938 r. Majorana rozpoczął wykłady na Uniwersytecie w Neapolu. Jak wynika z listów pisanych do matki, prowadził życie odludka. Mieszkał w tanim hotelu „Bologna”, który opuszczał tylko, by udać się na zajęcia lub na długie samotne spacery. Bliższe koleżeństwo nawiązał jedynie z dyrektorem Instytutu Fizyki Antonio Carrellim. To on był adresatem ostatnich listów Majorany. Każdy z nich wprowadzał Carrellego w zdumienie. 

W pierwszym, nadanym 25 marca w neapolitańskim porcie (zapewne przed wejściem na statek do Palermo), Majorana napisał: „Podjąłem decyzję, która jest już nie do odwołania. Nie ma w niej ani krzty egoizmu, ale zdaję sobie sprawę z uciążliwości, jakie moje nagłe zniknięcie może przysporzyć tobie i studentom”.

26 marca z „Grand Hotel Sole” w Palermo Majorana wysłał do Carrellego telegram, w którym… prosił, aby nie traktował jego poprzedniej korespondencji poważnie. Kilka godzin później nadał ekspres: „Morze mnie odrzuciło i jutro wracam do hotelu »Bologna«, być może będę podróżował razem z tym listem”. Majorana poinformował też, że zamierza zrezygnować z wykładów i obiecał wszystko wyjaśnić po powrocie. Czego jednak nie zrobił, bo od tego czasu słuch po nim zaginął.

Pomimo że sprawą interesował się osobiście Benito Mussolini, który za pomoc w odnalezieniu geniusza wyznaczył nagrodę 30 tys. lirów (była to spora suma, zważywszy że przeciętna miesięczna pensja wynosiła mniej niż tysiąc lirów, a będący szczytem marzeń większości Włochów dwuosobowy Fiat Topolino kosztował 8900 lirów) – fizyka nie namierzono. Ani żywego, ani martwego.

Martwy albo nowo narodzony

Podczas przeszukania w neapolitańskim hotelu „Bologna” znaleziono list, w którym Majorana prosił rodzinę, aby nie przesadzała z żałobą: „Jeśli koniecznie chcecie uszanować zwyczaje, to załóżcie czarne ubrania, ale nie dłużej niż przez trzy dni”. Już ta sugestia wskazywała, że fizyk planował popełnić samobójstwo – choćby skacząc za burtę statku. Szkopuł w tym, że morze nigdy nie wyrzuciło jego ciała. 

Niektórzy wątpią, czy geniusz dotarł do Palermo, do „Grand Hotel Sole”. Inni – czy wszedł na statek „Tirrenia” wracający z Sycylii do Neapolu. Prof. Vittorio Strazzieri, podróżujący w tej samej co Majorana trzyosobowej kabinie nr 37, poświadczył wprawdzie, że widział go na pokładzie nad ranem, ale nie znał Majorany osobiście. Po prostu gdy pokazano mu zaginionego na zdjęciu, wydał mu się podobny do współpasażera ze statku. Z kolei drugiego mężczyzny dzielącego tę samą kuszetkę, niejakiego Charlesa Price’a (na takie nazwisko został wykupiony bilet), nigdy nie przesłuchano.

Ostatni list Ettore Majorany. Fot. Wikimedia Commons 

Znamienne, że skromnie żyjący Majorana poprosił 22 stycznia 1938 r. – a więc 2 miesiące przed zniknięciem – o wypłacenie swojej części spadku po ojcu. Pieniądze zainkasował w marcu, kilka dni przed podróżą do Palermo. W tym samym czasie otrzymał też stypendium wraz z zaległościami od dnia objęcia katedry. W sumie była to ogromna kwota.

Zniknął nie tylko Majorana

Co więcej, wraz z Majoraną zniknął też jego paszport. Może to świadczyć o tym, że wcale nie odebrał sobie życia (byłoby to wbrew logicznemu rozumowaniu, z którego był powszechnie znany), lecz świadomie przygotowywał swoje zniknięcie. Co ciekawe, znajomy Majorany prof. Giuseppe Occhialini – który wrócił do Neapolu z Brazylii w styczniu 1938 r. – zeznał, że fizyk bardzo się ucieszył z jego przyjazdu i stwierdził, że za parę tygodni profesor już by go nie zastał. 

Zastanawia też sam sposób, w jaki Ettore Majorana kontaktował się ze swym najbliższym kolegą Carrellim. Ten najpierw otrzymał bowiem telegram, potem wysłany wcześniej list, a następnie ekspres. To zupełnie go skonsternowało. Jeśli Majorana chciał go uspokoić, że zaniechał samobójstwa, to powinien był zatelefonować. Zarówno w hotelu w Palermo, jak i w mieszkaniu Carrellego znajdował się aparat telefoniczny. Dlaczego geniusz nie zadzwonił? Czyżby chciał zyskać na czasie? Może kreując tajemniczą fikcję, pragnął odwrócić uwagę od swych rzeczywistych zamierzeń?

Hipotezy na temat zaginięcia Majorany

Znany sycylijski pisarz Leonardo Sciascia postawił romantyczną hipotezę, że Majorana odwrócił się plecami do świata, zamykając się w klasztorze. Autor stawiał na kalabryjski konwent w Serra San Bruno, klasztor jezuitów w Neapolu albo opactwo św. Paschalisa w Portici. Zakonnicy zaprzeczali jednak tym pogłoskom. Wtedy rodzina zaginionego zwróciła się z prośbą o pomoc do samego papieża Piusa XII, jednakże Watykan nic im nie odpowiedział. 

Czy jednak uciekając przed światem za klasztorne mury, Majorana potrzebował tak dużej gotówki? I dlaczego nie poinformował o tym najbliższych. Wywodził się przecież z wierzącej katolickiej rodziny, która na pewno nie sprzeciwiałaby się jego intencjom. 

Inna hipoteza zrodziła się za sprawą włóczęgi, zwanego „człowiekiem psem”, który pojawił się na Sycylii w rejonie Mazara del Vallo na początku roku 1940. Ponieważ ten nieposiadający żadnego wykształcenia mężczyzna często rozwiązywał zadania z matematyki i fizyki miejscowym licealistom, pojawiły się sugestie, że to błąkający się Majorana. Co ciekawe, bezdomny miał na prawej dłoni szramę identyczną jak zaginiony naukowiec i podpierał się laską, na której wyżłobiona była data urodzin Majorany! Gdy zaś umarł w 1973 r., wyprawiono uroczystość, na którą przyjechali nieznajomi ludzie – jakby nie był to pogrzeb obdartego kloszarda bez piątej klepki i bez dachu nad głową, lecz kogoś zupełnie innego, ważniejszego. Wątek ten oficjalnie (choć niekoniecznie przekonująco) uciął jednak w 1988 roku prokurator Paolo Borsellino. Powołując się na analizę grafologiczną podpisów „człowieka psa” z różnych czasów (w tym z więzienia) stwierdził, że był nim niejaki Tommas Lipari, a nie poszukiwany fizyk. 

Największą popularność zdobyła hipoteza, że Majorana wyjechał do Argentyny. Tak twierdzi m.in. Erasmo Recami, jeden z badaczy biografii i dorobku Majorany. Hipoteza ta pojawiła się w latach 50., gdy kilka osób (w tym emerytowany policjant) rzekomo zauważyło zaginionego w hotelu „Continental” w Buenos Aires. Niestety, poszukiwania w tym miejscu zakończyły się fiaskiem. Ponadto Majorana nie mógł wyjechać do Argentyny bezpośrednio z Neapolu lub z Palermo, bo jego paszport był ważny tylko w Europie. Mógł jednak trafić do Ameryki Południowej z Niemiec! 

Czy Włoch wolał Hitlera?

Możliwe, że Majorana potajemnie wyjechał do Trzeciej Rzeszy. Koncepcja ta jest negowana, ponieważ byłoby hańbą, gdyby włoski geniusz pracował dla Hitlera, ale trzeba ją rozważyć. 

Ettore Majorana, który z reguły nie przyjmował zaproszeń nawet od tak prestiżowych uniwersytetów jak Yale czy Cambridge, w 1933 r. dał się przekonać i wyjechał na półroczne stypendium naukowe do Lipska. Tam poznał Heisenberga, pioniera mechaniki kwantowej, świeżo nagrodzonego Noblem. Potem udał się do Kopenhagi, gdzie miał okazję spotkać m.in. Nielsa Bohra i inne sławy swej epoki. 

Choć z racji powściągliwego charakteru i pełnego rezerwy podejścia Majorany do ludzi podejrzewa się go dziś o zespół Aspergera, geniusz nie izolował się od otaczającej go rzeczywistości społeczno-politycznej. Wręcz przeciwnie. Przebywając w Lipsku, odwiedził redakcję profaszystowskiej gazety, by przeczytać wywiad z Mussolinim przeznaczony do publikacji następnego dnia. W listach do matki zachwycał się porządkiem zaprowadzonym przez nazistów. Informował m.in., że „prześladowania Żydów rozweselają większość aryjską” i że „w Berlinie, gdzie ponad 50 procent prokuratorów było pochodzenia hebrajskiego, jedna trzecia z nich już została wyeliminowana”. 

W podobnym tonie napisał do Emilia Segrè, kolegi z Instytutu Fizyki. Ów z tego powodu nieomal zerwał z Majoraną stosunki, a dwa lata później – żeniąc się z niemiecką Żydówką – nie zaprosił go na ślub. Śmiało można przypuszczać, że również szef katedry Enrico Fermi, którego żona Laura miała żydowskie pochodzenie, nie podzielał poglądów swego nadzwyczaj uzdolnionego byłego studenta. W ciągu kolejnych lat geniusz nie zmienił bynajmniej poglądów. W jednym ze swych ostatnich listów, napisanych do matki w 1938 r. tuż przed zaginięciem, donosił z radością o szykującej się wizycie Adolfa Hitlera w Neapolu. Ten niezwykły entuzjazm w stosunku do polityki Hitlera miał za złe Majoranie nawet jego ojciec!

Czy Ettore Majorana został porwany? 

Może zatem Majoranę przekabacili albo porwali agenci niemieckiego wywiadu na potrzeby hitlerowskiego programu atomowego? Hipoteza ta jest mało prawdopodobna, ponieważ – jak napisał w artykule „Setna rocznica urodzin Ettore Majorany” prof. Krzysztof Fiałkowski, wybitny specjalista z zakresu fizyki teoretycznej cząstek elementarnych: „do końca 1938 r. sam Fermi nie rozumiał, że przeprowadzone przez jego zespół w 1934 r. doświadczenia doprowadziły do rozszczepienia jąder, więc tym bardziej nie przewidywał możliwości realizacji reakcji łańcuchowej rozszczepień. Jeśli nawet Majoranie genialna intuicja ukazała taki obraz, skąd mogli o tym wiedzieć inni, skoro od 1933 r. nie opublikował żadnej pracy naukowej”.

Uczony mógł jednak z własnej woli wyjechać do Niemiec, które tak podziwiał! Prof. Giorgio Dragoni z Uniwersytetu w Bolonii jest przekonany, że Majorana potajemnie udał się do Niemiec, gdzie pracował na rzecz III Rzeszy. Dragoni stwierdził, że informację tę przekazał mu w 1974 r. włoski fizyk prof. Gilberto Bernardini, który w latach 1934–1937 pracował w niemieckiej instytucji o nazwie Towarzystwo Postępu Naukowego im. Cesarza Wilhelma w Berlinie. Według Dragoniego decyzję o wyjeździe do Niemiec Majorana podjął jeszcze na stypendium w Lipsku, podczas rozmów z Heisenbergiem. Zdaniem Dragoniego hipotezę tę potwierdził w 1990 r. najmłodszy z chłopców z ulicy Panisperna – Bruno Pontecorvo. Podczas spotkania we Florencji stwierdził, że Majorana „wybrał Zachód”, precyzując przy tym, że chodziło o III Rzeszę. Nawiasem mówiąc, sam Pontecorvo wybrał Wschód: w 1950 r. bowiem potajemnie wyjechał do ZSRR, gdzie przyjął sowieckie obywatelstwo i pracował do śmierci. 

Z wersją Dragoniego zgadza się Arcangelo Papi – prawnik i znany badacz biografii Ettore Majorany. Według niego fizyk z Katanii był w Niemczech szefem badań jądrowych na potrzeby przemysłu zbrojeniowego i podlegał bezpośrednio Hitlerowi. I zdaniem Papiego to właśnie Majorana towarzyszy nazistowskiemu zbrodniarzowi Adolfowi Eichmannowi na zdjęciu zrobionym na pokładzie płynącego do Argentyny statku „Giovanna” w 1950 r., a zamieszczonym w książce „łowcy nazistów” Szymona Wiesenthala pt. „Prawo, nie zemsta”.


Ettore Majorana zaginął w 1938 roku. Fot. Biblioteca Universitaria di Pavia

Przypadkowe odkrycie

W 2011 r. znany program telewizyjny „Chi l’ha visto?” – specjalizujący się w odnajdywaniu osób zaginionych – szukał pewnego mieszkańca Sycylii nazwiskiem nomen omen Majorana. Jako jeden z pierwszych do redakcji zadzwonił Francesco Fasani, opowiadając historię pewnego rodaka, którego poznał w latach 50., gdy przebywał na emigracji w Wenezueli: „Pracowałem jako mechanik i regularnie naprawiałem mu auto – żółtego studebakera, zawsze pełnego zapisanych notatników i różnego rodzaju kartek, które później, gdy był już stałym klientem, starałem się jakoś uporządkować. Choć znaliśmy się pięć lat, mało o nim wiedziałem, bo pan Bini (jak mi się przedstawił) wydawał się bardzo powściągliwy, nawet nie znałem jego imienia. W każdym razie był bardzo uprzejmy. Czasem mnie gdzieś podrzucał. Raz, pamiętam, podwiózł mnie do pracy. Gdy odjechał, właściciel warsztatu zapytał: »Wiesz kto to jest? To słynny naukowiec Majorana«!”. 

Prowadzący wywiad dziennikarz natychmiast zorientował się, że chodziło nie o akurat poszukiwanego jakiegoś tam Majoranę, ale o noszącego to samo nazwisko słynnego fizyka. Idąc tym tropem, prokuratura otworzyła śledztwo. Choć rząd w Caracas odmówił jakiejkolwiek współpracy, śledczy z włoskiej prokuratury nabrali przekonania, że mężczyzna mieszkający w latach 1955–1959 w wenezuelskiej Valencii pod nazwiskiem Bini to nie kto inny jak genialny fizyk z Katanii!

Ekspertyza fizjonomiczna zdjęcia wykonanego przez Fasaniego w 1955 r. (uwielbiał fotografować otaczających go ludzi) wykazała podobieństwo „pana Biniego” do Majorany oraz do ojca fizyka, gdy był w podobnym wieku. Prokurator Pierfilippo Laviani wskazał też, że w samochodzie Biniego mechanik Fasani znalazł pocztówkę, którą wujek zaginionego geniusza – fizyk Quirico Majorana – wysłał w 1920 r. do amerykańskiego naukowca W.G. Gonklina! W jaki nieprawdopodobny sposób widokówka ta 35 lat później trafiła w ręce ukrywającego się w Wenezueli Ettore Majorany, jednak nie wiadomo. 

Kolejny fałszywy ślad

Wersja włoskiej prokuratury z 2015 r., wskazująca wenezuelski trop, budzi wątpliwości. Ale nie jest ostatnim słowem w sprawie zniknięcia genialnego fizyka. Kilka lat temu ukazała się książka „Il Segreto di Majorana. Due uomini, una macchina”. Jej autor Alfredo Ravelli opisuje historię Rolanda Pelizzy, który utrzymuje, że od 1938 r. był uczniem, a później współpracownikiem przebywającego w klasztorze Majorany. Razem skonstruowali rzekomo maszynę wytwarzającą antycząstki, zdolną do produkcji czystej energii po zerowych kosztach.

W książce opublikowano dwa zdjęcia Majorany i kilkanaście jego listów do Pelizzy. Dokonawszy ekspertyzy grafologicznej 23-stronicowego listu z 26 lutego 1964 r., biegła sądowa Sala Chantal orzekła, że „bez wątpienia” został napisany przez Majoranę. Ale znany badacz biografii fizyka Erasmo Recami – który napisał zresztą wstęp do tej kontrowersyjnej książki – sceptyczny co do ich wiarygodności. Czyżby to kolejny fałszywy ślad? 

Recami podczas trwających ponad trzydzieści lat badań dotarł do wielu osób, które znały fizyka z Katanii. Była wśród nich również siostra zaginionego geniusza – Maria. To ona stwierdziła, że nie ma sensu poszukiwać ciała jej brata, o wiele ważniejsze byłoby znalezienie jego ostatnich zeszytów! Pewne jest bowiem, że sporą część swych notatek Majorana zostawił tuż przed zniknięciem swojej studentce Gildzie Senatore, w której prawdopodobnie się podkochiwał. Gilda pokazała je swemu przyszłemu mężowi Francesco Cennamowi, asystentowi na Wydziale Fizyki uniwersytetu w Neapolu. Ten zaś przekazał je dyrektorowi Antonio Carrellemu, przyjacielowi Majorany. I na tym ślad się urywa. 

Choć nie wiadomo, co zawierały notatki, badacze nie mają wątpliwości, że ich zniknięcie jest wielką stratą dla nauki. Nie ma w tym przesady, skoro tych zaledwie kilka prac, które po Majoranie zostały, stawia go w rzędzie najwybitniejszych fizyków XX stulecia. 

Co tak naprawdę się stało z Ettore Majoraną?

Niektóre z nich zostały przetłumaczone na język angielski dopiero po trzydziestu latach i zaczęto cytować je jako prekursorskie. Sporządzone podczas pobytu w Neapolu konspekty (tzw. Volumetti, przechowywane w Domus Galilaeana w Pizie) są ciągle analizowane. Profesor Krzysztof Fiałkowski (zm. 2014) napisał, że „znajduje się w nich zdumiewająco nowoczesne podejście do najważniejszych problemów fizyki kwantowej”. 

W 2006 r. Fabio Majorana, bratanek fizyka, natknął się na złożony przez jego ojca w 1938 r. u notariusza dokument (dlaczego Luciano Majorana zdeponował go w kancelarii, pozostaje kolejną zagadką), w którym wspomniane są zaawansowane badania Ettore dotyczące przewodnictwa magnetycznego oraz materii i antymaterii. Może to stanowiło przedmiot ostatnich zapisków geniusza? Niestety, tajemnicze notatki zniknęły. Podobnie jak sam geniusz. Pozostały mity i domysły.