Właściciel knajpki przyniósł mi krople na ból głowy rozpalonej 40-stopniowym upałem. Wspomniał, że lepiej nie łączyć ich z alkoholem, co nie miało już specjalnie znaczenia, bo przed chwilą opróżniłem kieliszek świetnego wina z upraw tuż pod Wezuwiuszem.

Jadłem pizzę, zagryzałem mozzarella – przyrządzana z mleka bawolic – i zastanawiałem się, czy ten sympatyczny mężczyzna kręcący się wokół mnie płaci mafii haracz.

Według autora książki Gomorra w tym mieście objęci nim byli wszyscy sklepikarze, restauratorzy i usługodawcy. Skojarzenie z mafią, nasuwające się na myśl o Neapolu, może wydawać się dla tego miasta krzywdzące. Kamorra jest jednak stałym elementem krajobrazu stolicy Kampanii. Równie oczywistym, jak zabytki czy port.

Neapol – miasto pizzy i... mafii

– Nie bój się, mafia kocha turystów – powiedział mi kilka godzin wcześniej recepcjonista w hotelu. – Z pieniędzy, które przyjezdni tu zostawiają, płacony jest haracz. Im więcej turystów, tym lepiej dla mafii. Uważaj raczej na kieszonkowców – dodał.

Przez pół dnia sięgałem wiec nerwowo do kieszeni, sprawdzając, czy mój portfel jest na miejscu. W końcu dałem sobie spokój. Zamiast denerwować się kieszonkowcami, zająłem się pizza. Obsypana pomidorami, mozzarella i bazylia klasyczna margherita była miękka i aromatyczna.

Pizza neapolitańska charakteryzuje się wyrośniętym brzegiem / fot. Getty Images

Drożdżowe ciasto udekorowane kolorami włoskiej flagi stało się symbolem miasta ponad sto lat temu, gdy piekarz Rafale Esposito przyrządził je na cześć odwiedzającej Neapol królowej Małgorzaty Sabaudzkiej. Zapewne nie domyślał się wtedy, że wiek później nad jego wyrobem czuwać będzie Stowarzyszenie Prawdziwej Pizzy Neapolitańskiej. Walczy ono ze wszystkimi pizzami „nieprawdziwymi”.

Placki znajdujące jego uznanie robione są wyłącznie ze składników pochodzących z Kampanii, a ciasto trzeba rozciągać dłońmi, a nie wałkować. W mojej knajpce pizzę wyrabiało dwóch kucharzy. I stowarzyszenie nie miałoby tu za wiele do roboty.

Przewodnik po Neapolu

Przed wieczorem upał zelżał na tyle, by na nadmorskie corso przyciągnąć spacerowiczów, do których dołączyłem. Mijali mnie elegancko odziani mężczyźni i damy w sukniach. W swojej wymiętej koszulce wyglądałem przy nich jak ubogi krewny. Czemu zostawiłem marynarkę w hotelu? Jakbym nie wiedział, że przyjechałem do Włoch!

Zmylił mnie jednak portowy charakter miasta tworzony przez podejrzanych typów prowadzących szemrane interesy. Skąd mogłem wiedzieć, że pośród tej sympatycznej, acz mało eleganckiej ferajny pojawia się nagle ludzie wyjęci z filmów Viscontiego?

Spacerując, dyskutowali o polityce i stanie swojego kraju. O czymkolwiek by zresztą mówili, brzmiało to bardzo ładnie. Catastrofe, distrutti – „katastrofa”, „zniszczone”. Słuchałem tego z prawdziwą przyjemnością. Aż doszedłem do Zamku Jajecznego (Castel dell’Ovo). W jego fundamentach ukryte jest ponoć magiczne jajko należące do Wergiliusza. Dawna rezydencja królewska, wzniesiona przez Normanów w XII w., skrzyła się w wieczornym mroku plama światła.

Neapol, Quartieri Spagnoli / fot. Getty Images

Obok majaczył Castel Nuovo – Nowy Zamek. Zbudował go Karol I Andegaweński, przenosząc do niego dwór i pozbawiając w ten sposób Castel dell’Ovo większości majestatu. W Quartiere Spagnoli, dzielnicy robotniczej, która uchodzi za serce Neapolu, piałem się po schodkach biegnących pod spinającymi mury kamienic sznurami z praniem. Ludzie siedzieli na krzesełkach na chodniku. W zaułkach piętrzyły się śmieci, czekając na służby porządkowe, które w tym mieście dawno zostały przejęte przez kamorrę.

W końcu, spragniony, wszedłem do knajpki i poprosiłem o butelkę wody. – Później. Teraz napij się kawy – powiedział właściciel. Wypiłem więc przy barze espresso mocne jak uderzenie pięścią. Lokal był wielkości paznokcia, a na ścianach wisiały plakaty z piłkarzami. Właściciel uśmiechał się przyjaźnie. Patrząc na niego, pomyślałem, że mógłbym tu gdzieś zamieszkać i przychodzić codziennie na kawę.

Neapol – co warto wiedzieć przed wyjazdem? 

  • Dojazd:

Najszybciej i najtaniej liniami Wizzair z Katowic lub Warszawy, cena biletu ok. 500 zł.

  • Nocleg:

Hotel des Artistes położony w historycznym centrum miasta oszałamia barokowym wystrojem i kryształowymi żyrandolami, pokój: ok. 350 zł za noc.

  • Jedzenie: 

Oprócz pizzy trzeba spróbować oryginalnego sera mozzarella produkowanego z mleka bawolic oraz czerwonych win Taurasi i Lacryma Christi del Vesuvio. Na pizzę zajdź do L’Antica Pizzeria da Michele (via Cesare Sersale) – miejsca, w którym Julia Roberts rozpływała się nad drożdżowym plackiem w filmie „Jedz, módl się, kochaj”.

Mimo ogromnej popularności to miejsce nie ma w sobie nic z turystycznej atrakcji. W menu tylko dwa rodzaje pizzy margherita i marina – obsługa nie mówi słowa po angielsku, ale dostaniesz tu jedną z najlepszych pizz w całym Neapolu.  

  • Atrakcje turystyczne:

Museo Archeologico Nazionale to obowiązkowy punkt zwiedzania Neapolu, nawet jeżeli zwykle trzymasz się od wszelkich muzeów z daleka. Świetnie zorganizowana kolekcja pokazuje nie tylko historię miasta, ale też pobliskich Pompejów, do których zapewne szybko postanowisz się wybrać.

Gdy nasycisz się już atrakcjami miasta, poznaj jego podziemia. Napoli Sotterranea to ciąg niekończących się tuneli biegnących głęboko pod Neapolem, będących pozostałością po czasach, gdy  wydobywano tu materiał potrzebny do budowy miasta, a później drążono akwedukty. Wycieczka kosztuje ok. 10 euro i trwa godzinę.  

Tekst ukazał się na łamach magazynu „National Geographic Traveler Extra – 25 miast na weekend” (nr 01/2018).