Spacery są dla nas dobroczynne. Dzięki nim mamy szanse dłużej pozostać sprawni i zdrowi. Naukowcy cały czas rozbudowują listę schorzeń, których można uniknąć dzięki maszerowaniu. 

Od dawna wiadomo, że codzienne wędrówki zapobiegają otyłości oraz chorobom układu krążenia. Dwa lata temu wykazano, że zmniejszają również ryzyko zachorowania na refluks, depresję czy zespół bezdechu sennego. W tym samym roku okazało się także, że nasz mózg pracuje lepiej, kiedy chodzimy. Miesiąc temu zaś dowiedzieliśmy się, że z każdej aktywności fizycznej – w tym ze spacerów – nieco więcej korzyści odnoszą kobiety.

Mit 10 tys. kroków

Jak widać, wiedza naukowa dotycząca spacerowania zmienia się i to całkiem prędko. W 2022 r. miał miejsce jeden z bardziej spektakularnych zwrotów akcji związanych ze zdrowotnymi skutkami chodzenia. Zespół kierowany przez dr Amandę Paluch z University of Massachusetts obalił słynny mit 10 tys. kroków

Porównując dane aż 47 tys. osób wykazano, że optymalna liczba kroków, jaką powinniśmy wykonywać dziennie, wcale nie wynosi 10 tysięcy. Dla osób starszych było to 6–8 tysięcy. Dla młodszych: między 8 a 10 tysięcy. Wcześniej ten sam zespół policzył, że u osób wykonujących średnio 7 tysięcy kroków dziennie ryzyko przedwczesnej śmierci było o 50 do 70 proc. mniejsze niż u tych, którzy ruszali się mniej.

Ile kroków dziennie powinniśmy robić?

Wydawałoby się, że sprawa została ostatecznie wyjaśniona. I że – jeśli chcemy dbać o zdrowie – wcale nie musimy maszerować dopóty, dopóki ekran krokomierza pokaże nam liczbę 10 tysięcy. Jednak właśnie okazuje się, że w starym zaleceniu mogło kryć się ziarno prawdy.

Niespodziankę przyniosły badania Matthew Ahmadiego z University of Sydney opublikowane w czasopiśmie naukowym „British Journal of Sport Medicine”. Sugerują one, że robienie dziennie między 9 a 10 tys. kroków faktycznie może zmniejszać ryzyko przedwczesnej śmierci i chorób układu krążenia. Jak to wykazano?

Siedem lat monitoringu

Naukowcy przeanalizowali dane 72 tys. osób, pozyskane z brytyjskiego przeglądu UK Biobank. Średnia wieku badanych wynosiła 61 lat. Każdy przez tydzień nosił na nadgarstku krokomierz. Naukowcy zliczyli dzięki temu, ile uczestnicy robili dziennie kroków.

Następnie badacze śledzili ich losy przez kolejne siedem lat. W tym czasie 1633 osoby zmarły. Odnotowano też 6190 epizodów związanych z chorobami serca. Badacze sprawdzili, komu się przytrafiły, a następnie wykluczyli wpływ takich czynników jak dieta, palenie papierosów czy podejmowanie innej aktywności fizycznej niż spacery.

Wynik? Optymalna liczba kroków na dzień to 9–10 tys. Zmniejsza ona ryzyko przedwczesnej śmierci o prawie 40 proc., zaś ryzyko problemów z sercem – o 20 proc. Dłuższe spacery nie przekładają się już na większe korzyści zdrowotne.

Czy to badanie jest wiarygodne? Na łamach „New Scientist” skomentował je Nicolas Berger z Teesside University. Uznał, że analiza została dobrze zaprojektowana i wykonana rygorystycznie od strony statystyki. Jednak zabrakło w niej jednego elementu. Nie uwzględniono tempa marszu, które może mieć znaczenie dla dobroczynnych zdrowotnych skutków spacerów.

Skąd się wziął mit 10 tys. kroków?

Pochodzi z Japonii, a dokładnie – z pewnej starej kampanii marketingowej. Z okazji igrzysk olimpijskich w 1964 r., odbywających się w Tokio, firma Yamasa wypuściła na rynek pierwszy krokomierz. Został nazwany manpo-kei, co znaczy „licznik dziesięciu tysięcy”.

Dlaczego właśnie tylu? To przypadek, wielkość ta została wybrana arbitralnie. Autorzy tamtej japońskiej kampanii marketingowej uznali, że taka liczba zwyczajnie dobrze brzmi. Jak się jednak właśnie okazuje – najprawdopodobniej znakomicie trafili.


Źródła: New ScientistBritish Journal of Sport Medicine.