Słowo „zombie” trafiło do nas zapisane w książce, którą wydał w 1697 roku Francuz Pierre-Corneille Blessebois. Ten libertyn i awanturnik trafił za swoje grzeszki na zesłanie na Gwadelupę. Na tej karaibskiej wyspie osadził akcję swojej przygodowej książki „Zombie z Grand Perou, czyli Hrabina de Cocagne” (Le Zombi du Grand Pérou ou la Comtesse de Cocagne).

W języku francuskim wcześniej tego terminu nie spotykano. Francuz najwidoczniej przejął słowo z legend i wierzeń, z którymi zetknął się na Karaibach. Opowieści takie krążyły wśród właścicieli plantacji, a przede wszystkim niewolników – Afrykańczyków, ściągniętych na dalekie wyspy. Dlatego słowu zombie badacze najczęściej przypisują etymologię afrykańską.

Skąd się wzięło słowo zombie? 

Dokładne ustalenie pochodzenia słowa nie jest jednak łatwe. Pokazuje przy okazji, jak wiele nacji wyrwano z Czarnego Lądu i wymieszano na Karaibach. „Najczęściej wskazuje się na terminy występujące w językach bantu pochodzących z dorzecza Konga. Nzambi oznacza zarówno boga stworzyciela, jak i zmarłego, który uzyskał nadnaturalną moc, nsumbi określa istotę demoniczną, »diabła«, kolejny zaś – zumbi jest używany na określenie fetysza” – wymienia możliwe definicje antropolog dr Jan Lorenz.

Brak literki „e” na końcu słów nie jest tu w żadnym razie przypadkowy. W najwcześniejszym okresie forma „zombi” współistniała ze znaną nam „zombie”. Tak zresztą nazwę zmyślonego upiora zapisywał w oryginale dzieła niesławny Blessebois. 

Zaś pod formą „zumbi” kryje się nie tylko fetysz, amulet. To także imię przywódcy zbuntowanych niewolników, którzy stworzyli własne państwo w siedemnastowiecznej Brazylii. Nazwano je Quilombo Palmares, a rozmiarami odpowiadało dzisiejszym Czechom. Choć Zumbi został ścięty przez Portugalczyków w 1695 roku (a przy okazji zmasakrowany: biali łowcy głów podziurawili jego ciało kulami i szablami, a odcięte genitalia wepchnęli trupowi w usta) , to jego imię pozostało postrachem europejskich kolonizatorów.

Czym było nocne straszydło?

Jednak i ten tragiczny bohater nie wyczerpuje wszystkich możliwości związanych z pochodzeniem słowa zombie. Choćby przybysze z Angoli przywieźli do kolonii wyraz „nvumbi” na określenie ciała bez duszy. Blisko stąd do używanego przez plemię Mitsogho z Gabonu słowa „ndzumbi”, oznaczającego zwłoki. Wśród wcześniej wspomnianych ludów z Konga pojawiało się jeszcze sformułowanie „mvumbi” oznaczające duszę lub niewidzialnego człowieka

Badaczka prof. Doris L. Garraway zwraca jednak szczególną uwagę na słowo z języka ludu Fonów (pochodzących z Beninu, dawniej zwanego Dahomejem), które jako żywo pasuje do znanych nam dzisiaj potworów: „zanbibi”. Oznacza ono nocne straszydło. Co więcej, w swoim oryginalnym brzmieniu na tyle zakorzeniło się w afrykańskiej tradycji, że jeszcze dzisiaj straszy się zanbibim benińskie dzieci. Ten trop zwraca uwagę również dlatego, że to właśnie Benin (Dahomej) słynął kilkaset lat temu z handlu żywym towarem.

Te okolice nawet ochrzczono mianem Wybrzeża Niewolniczego. Z tamtejszych portów, między innymi z Ouidah, szły w świat transporty z Afrykańczykami. Chwytanymi zresztą przez innych miejscowych (sprawdzali się w tej roli Efikowie z Calabaru), do spółki z wszelkiej maści handlarzami niewolników. Lokalnych wojen i konfliktów było dużo, żywego towaru więc nie brakowało.

Zombie przybyło razem z wierzeniami Fonów?

Za szukaniem pierwowzoru tego wyrazu w języku i tradycjach ludu Fonów przemawia jeszcze jeden mocny argument: religia. Na Gwadelupie, a przede wszystkim na Haiti, obecne są wierzenia zabrane z ojczyzny właśnie przez Fonów. Bo choć przewieźli ich na te karaibskie wyspy Hiszpanie i Francuzi – a więc zdeklarowani chrześcijanie – to Afrykańczycy zostali przez nich nawróceni na chrześcijaństwo tylko teoretycznie. W istocie przechowali swoje dawne tradycje. Niewolnicy dodali do nich chrześcijańską ikonografię i nieco wpływów indiańskich.

Tak powstała synkretyczna religia vodou (wodu), często kojarzona z występującymi na jej marginesie zabobonami i czarnoksięskimi praktykami, znanymi jako voodoo (wudu).

Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".

Źródła:

  • Pierre-Corneille Blessebois, Le zombi du Grand Pérou, ou La comtesse de Cocagne, (miejsce i wydawnictwo niepewne) 1697
  • Doris L. Garraway, The Libertine Colony: Creolization in the Early French Caribbean, Duke University Press 2005
  • Jan Lorenz, Blizny od gwoździ: haitański zombie jako idiom kulturowy i metafora traumy, w: „Kultura i Społeczeństwo”, nr 4/2007
  • Michał Pogodowski, Quilombo, przystanek wolności, w: „Focus Historia”, nr 6/2014
- Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016