Na co dzień w kulturze masowej pojawiają się często nawiązania do starożytnej Grecji. Są to też hasła lub doraźne slogany. Pojawiają się również frazesy w rodzaju „już starożytni Grecy/Rzymianie potrafili lub czego doświadczyli. Na ile są one słuszne?

Termopile są wszechobecne

„Wiele narodów ma na przykład swoje własne Termopile. Ich symbolika jednak funkcjonuje zupełnie inaczej w tradycjach różnych nacji” – zauważa prof. Maciej Węcowski w książce „Tu jest Grecja. Antyk na nasze czasy”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry. W 480 p.n.e. w Termopilach stoczono słynną bitwę między koalicją Greków pod przywództwem Sparty a wojskami perskimi. Na przykład za amerykańskie Termopile uważa się obronę Alamo podczas wojny teksańsko-meksykańskiej w 1836 roku, a za polskie – bitwę obronną pod Wizną podczas kampanii wrześniowej na początku drugiej wojny światowej w 1939 roku.

Również współczesność ma swoje Termopile. Maleńka Wyspa Węży na Morzu Czarnym zajmowana przez niewielki oddział Ukraińców okazała się „ukraińskimi Termopilami” po tym jak niewielka grupa żołnierzy została zaatakowana przez przeważające siły rosyjskich najeźdźców.

Gdzie znajduje się Grecja? 

Książka prof. Węcowskiego to fascynująca i niebanalna podróż po świecie starożytnej Grecji, której współczesna Europa jest spadkobiercą. Czytelnika czeka sporo zaskoczeń. Dowie się na przykład, że Grecja dwa tysiące lat temu wcale nie była ani jednością geograficzną, ani polityczną.

„Była za to wspólnotą kulturalną. Powiedzmy sobie od razu, że temu właśnie zawdzięczamy całe nasze greckie dziedzictwo” – pisze historyk. I faktycznie, jak spojrzeć na mapę wpływów greckich w starożytności, to widzimy, że osadnicy z wysp Morza Egejskiego zajmowali nie tylko wybrzeża Morza Czarnego, ale nawet Afganistan. Dotarł tam przecież sam słynny Aleksander Wielki.

Jak myśleli Grecy?

W erze telefonów komórkowych i lotów w kosmos w bardzo precyzyjny sposób określamy czas. Jest to zresztą kluczowe w tak banalnych kwestiach jak spotkanie z przyjaciółmi, ale też w łańcuchach dostaw czy w poprawnym działaniu systemów nawigacji satelitarnej. Tymczasem starożytni Grecy kompletnie inaczej postrzegali upływ czasu.

Jak Grecy okiełznywali czas? Znali zegary słoneczne (które działały tylko za dnia) i klepsydry (odmierzające tylko niewielkie odcinki czasu). Ciekawie sprawa wyglądała jeśli chodzi o podział roku na miesiące. Jako że Grecy nie stanowili jednej zwartej wspólnoty, każda z ich organizacji politycznych miała… inne nazwy miesięcy! Pochodziły z reguły od najważniejszych świąt w roku. Ale święta w zależności od regionu były różne i przypadały w inne dni. Niezły galimatias.

Przejdźmy od miesięcy do określania lat. Zarówno Grecy, jak i Rzymianie nazywali je nie liczbami porządkowymi, ale imionami kluczowych urzędników. I w tym przypadku nazwa roku brzmiała inaczej w Atenach (gdzie określano go imieniem głównego archonta), a inaczej w Sparcie. Takie czasowe łamigłówki musiały być sporym wyzwaniem na przykład dla kupców.

„Grecy żyli w takim właśnie świecie – gdzie czas był niedokładny i umowny, niespójny, cząstkowy i ‘niekompatybilny’ nawet pomiędzy najbliższymi sąsiadami, a większość ludzi po zmroku musiała chować się w domach. Ich doświadczenie czasu, odległości, poczucie bezpieczeństwa, możliwości koordynacji działań były zupełnie inne niż nasze. I w takich właśnie warunkach stworzyli cywilizację, z której zdobyczy czerpiemy dzisiaj” – podkreśla prof. Węcowski. 

Grecja. Kolebka demokracji, ale bez jej ważnego dziś elementu         

To demokracji ateńskiej zawdzięczamy nasz współczesny ustrój demokratyczny. Mimo że różni się znacząco od swojego protoplasty, to fundamenty pozostają takie same. Podstawowa różnica jest następująca. W Grecji istniała demokracja bezpośrednia. Oznacza to, że państwowe decyzje podejmowano w drodze osobistego głosowania. Dziś obywatele podejmują decyzje inaczej, pośrednio, bo wybieramy naszych reprezentantów, by działali w naszym imieniu.

Co było największą słabością demokracji ateńskiej? Otóż – jak zauważa prof. Węcowski – Ateńczycy nie znali partii politycznych. Dziś lubimy na nie narzekać, bo stale mamy do czynienia z walkami między nimi i podporządkowywaniem rządów partyjnym interesom.

„Wyobraźmy sobie jednak świat bez partii politycznych, a szybko za nimi zatęsknimy. W starożytnej Grecji, nie tylko w Atenach, oficjalnych partii nie było. To oznaczało, że każde działanie jakiejś grupy ludzi w polityce miało charakter nieformalny, często zakulisowy i wręcz tajny. A dokładniej mówiąc, z natury rzeczy przybierało formę spisku mającego wszelkimi dostępnymi sposobami wypromować do władzy popierających się nawzajem politycznych przyjaciół” – zauważa autor książki „Tu jest Grecja”.

Partie polityczne już wówczas okazały się niezbędne. Zamiast nich istniały jednak „związki przyjaciół”, czyli nieformalne grupy polityczne rekrutowane spośród potomków ateńskich elit. A te niekiedy niezbyt chętnie spoglądały na wybory dokonywane przez grupy obywateli. I wówczas dochodziło do oligarchicznych zamachów stanu. Ale i z tym niebezpieczeństwem Grecy nauczyli się walczyć. O tym, że skutecznie świadczy to, że do dzisiaj tak chętnie odnosimy się do tej starożytnej cywilizacji jako niedoścignionego wzoru.