To już kolejna informacja w tym roku o tym, że planetoida wielkości Pałacu Kultury lub Empire State Building przemknęła w bliskiej odległości od naszej planety. Niektóre z nich określane są przez NASA jako potencjalnie niebezpieczne asteroidy. To ciała niebieskie, które poruszają się wokół Słońca po orbitach i przecinają orbitę naszej planety lub znajdują się w jej pobliżu. Czy jednak powinniśmy się ich wszystkich obawiać? Niekoniecznie.

Astronomowie uważnie śledzą wszystkie ciała niebieskie, które zbliżają się do Ziemi

Astronomowie z Centrum Badań Obiektów Bliskich Ziemi NASA 26 lipca odkryli, że w naszym kierunku zmierza obiekt, która ma ok. 170–380 metrów długości. Asteroida 2022 OE2 nie była wcześniej znana naukowcom, co nie znaczy, że jest to dla badaczy zaskoczenie. Tym właśnie zajmują się uczeni w obserwatoriach – śledzeniem, wykrywaniem i katalogowaniem ciał niebieskich.

– Codziennie przygotowuję plan obserwacji. Sprawdzam, co robią inne obserwatoria, czy na przykład powinienem śledzić jakieś obiekty zarejestrowane przez nie. Potem, gdy zajdzie Słońce, otwieram kopułę teleskopu i robię zdjęcia kolejnych wycinków nieba. – tłumaczy kulisy pracy astronoma w obserwatorium dr Kacper Wierzchoś w rozmowie z National Geographic.

– Te zdjęcia później układa się w taki krótki film, który pozwala sprawdzić, czy jakiś obiekt się przemieszcza. Gdy trafię na taki, który w dodatku nie został do tej pory skatalogowany, wysyłam dane do Minor Planet Center, instytucji Międzynarodowej Unii Astronomicznej, która liczy orbitę tego obiektu – wyjaśnia uczony.

Czy istnieją asteroidy, które mogą zagrozić naszej planecie?

Naukowcy z NASA informowali, że obiekt, który dziś w nocy przeleciał obok Ziemi, znajdował się w odległości około 5,149 miliona kilometrów od naszej planety. To aż 13 razy więcej, niż dystans, który dzieli Ziemię i Księżyc. To oznacza, że planetoida nie stanowiła dla nas żadnego zagrożenia. Czy istnieją zatem asteroidy, które w realny sposób mogą okazać się dla nas niebezpieczne lub nawet niszczycielskie?

Tak, a do ostatniej tak potężnej kolizji doszło… ok. 66 milionów lat temu. Pokaźnych rozmiarów planetoida usunęła wówczas aż 75% życia z naszej planety, w tym wszystkie dinozaury. Stało się to jednak tak dawno, że chociaż istnieje mnóstwo dowodów naukowych, które potwierdzają ten fakt, zdarzają się ludzie, którzy w to nie dowierzają.

Czy możemy się przygotować do potencjalnego uderzenia asteroidy?

Na szczęście do kolejnej takiej kolizji mogłoby dojść w bardzo dalekiej przyszłości, tak odległej, że osoby, które wierzą w płaską Ziemię i inne teorie spiskowe mogą tego nie doczekać. Wiedza zaś zawsze góruje nad ignorancją, a do wszelkich potencjalnych zagrożeń zawsze powinniśmy być przygotowani.

– W tej chwili mogę powiedzieć, że taki obiekt nie został odkryty. Są oczywiście głośne, medialne informacje o tym, że jakaś asteroida zbliży się do Ziemi, ale zwykle mija ją w odległości nawet nie tysięcy, a milionów kilometrów. To jednak nie znaczy, że obrona planetarna nie ma sensu. Po pierwsze, w kosmosie dochodzi do kolizji i różnych gwałtownych zjawisk, które mogą ten nasz spokój zburzyć – twierdz dr Kacper Wierzchoś.

Czym jest misja DART?

Naukowiec podkreśla, że właśnie dlatego, NASA wdrożyła w życie misję DART, która ma na celu przetestowanie, jak uderzenie sondy kosmicznej zmieni trajektorię asteroidy. Kolizja impaktora kinetycznego z Dimorphosem – księżycem planetoidy Didymos – zaplanowana jest na przełom września i października tego roku. To pierwsza tego rodzaju misja w historii.

– Musimy po prostu jak najlepiej poznać problem. Asteroidy i komety uderzały w Ziemię i nadal będą uderzały. Istotna jest ich wielkość, kąt natarcia na atmosferę, wreszcie miejsce upadku. Im więcej będziemy wiedzieli, tym będziemy bezpieczniejsi – podsumowuje dr Wierzchoś.