Oumuamua to kawałek planety „wrzucony” do Układu Słonecznego na skutek potężnej katastrofy gdzieś bardzo daleko stąd, twierdzą autorzy nowego badania analizującego pochodzenia międzygwiezdnego podróżnika. 

Początkowo uważano, że jest to kometa, ale po tygodniu obserwacji obiekt został sklasyfikowany jako planetoida.Z kolejnych szczegółowych obserwacji oraz obliczeń (poczynionych w czerwcu 2018 roku) wynikło, że obiekt wykazuje niegrawitacyjne przyspieszenie, które można wyjaśnić wyrzucaniem gazu lub pyłu, a własności fizyczne jego powierzchni przypominają tę z jąder kometarnych. Dlatego Oumuamuę przeklasyfikowano na kometę.

Profesor astronomii z Uniwersytetu Harvarda Avi Loeb jeszcze rok temu przekonywał, że skała to nie skała a kawałek zaawansowanej technologii stworzonej przez odległą obcą cywilizację. Nietypowa budowa, wyjątkowa jasność oraz zdolność do przyspieszenia rozbudziły ciekawość wielu naukowców, wśród nich też prof. Loeba. Jego zdaniem w 2017 roku odwiedzili nas kosmici. Cztery lata po odnotowaniu obecności przybysza z innego układu gwiezdnego mamy kolejne wytłumaczenie.

Oumuamua to najpewniej fragment egzoplanety przypominającej naszego Plutona (tak, wiemy, od 15 lat Pluton nie jest już oficjalnie 9. planetą Układu Słonecznego) krążącej po obrzeżach innego układu gwiezdnego. Dowodzą tego autorzy dwóch analiz opublikowanych w tym samym numerze czasopisma „JGR Planets” (pierwszydrugi) - Do tej pory nie mieliśmy żadnej możliwości by stwierdzić, czy inne układy gwiezdne mają swoje tzw. plutoidy. Ale teraz mamy. Kawałek jednej z nich przeleciał koło Ziemi – wyjaśnia Steven Desch, astrofizyk Arizona State University i jeden z dwóch autorów nowego badania „posłańca”.

Dla Descha i jego kolegi astrofizyka Alana Jacksona niezwykłe cechy Oumuamua sugerują, że jest zbudowany ze stałego azotu. Zupełnie jak powierzchnia Plutona. - Najpewniej jakieś pół miliarda lat temu oderwało go z jakiejś egzoplanety uderzenie innego obiektu i wyrzuciło z rodzimego układu gwiezdnego. Oumuamua nie zaczynała podróży jako taki podłużny gładki obiekt, tylko wytopiła się do takiego kształtu mijając Słońce, tracąc szacunkowo 95 proc. swojej masy. Jak kostka mydła przez długie używanie – Jackson wyjaśnia w informacji prasowej.
 
Dlaczego to jednak nie jest kometa? Desch i Jackson dostrzegli kilka cech, które temu przeczą. Po pierwsze Oumuamua wszedł do Układu Słonecznego z niższą prędkością niż można by oczekiwać od komety. Najpewniej więc nie podróżował przez przestrzeń międzygwiezdną przez więcej niż miliard lat. Kształt naleśnika też nie pasuje to tego, co wiemy o wyglądzie komet. Bliskość Słońca popchnęła „posłańca” tak, jak popycha komety. Ale to wspomniane wyżej niegrawitacyjne przyspieszenie było silniejsze niż wynikałoby z dostępnych danych o budowie obiektu. I ostatecznie, nie było słynnego dla komet „ogona” z uciekających przez ogrzanie gazów.

- Owszem, pod wieloma względami Oumuamua przypomina kometę, ale kilka jego nietypowych cech pozwoliło wielu ludziom na puszczenie wodzy fantazji odnośnie jego natury – zauważył Desch. Razem z Jacksonem zrobili kalkulacje stosując wiedze o sublimacji różnego typu lodu (wyszło im, że zamrożony azot idealnie pasował do wszystkich cech „posłańca”). Potem policzyli jego niegrawitacyjne przyśpieszenie, określili masę, kształt oraz decydujący o blasku współczynnik odbicia (albedo). – Zrozumieliśmy, że kawałek lodu odbijałby światło mocniej, niż ludzie podejrzewali, co oznaczało, że mógł być mniejszy. Ten sam efekt zapewniany przez bliskość Słońca dałby temu obiektowi przyśpieszenie większe, niż to którego doświadczają zwykle komety – wyjaśnił Steven Desch.
S. Selkirk/ASU
Jego kolega dodaje, że wiedzieli, że są na właściwym tropie, gdy skończyli wyliczenia dotyczące wielkości albedo koniecznego, by Oumuamua mógł posiadać cechy, które faktycznie zaobserwowano. Te same wartości odnajdujemy badając powierzchnię Plutona czy Trytona, ciał niebieskich pokrytych przez zmrożony azot. Kolejne kalkulacje dotyczyły prawdopodobieństwa, m.in. szansy na oderwanie się kawałka Plutona i jego ucieczki poza Układ Słoneczny oraz możliwości, że taki właśnie obiekt w nasz rejon zawita. Odwiedziny Oumuamua przybliżyły nas do odnajdywania kolejnych takich gości z daleka, jak choćby kometa Borysow (2I/Borisov), przy analizie której duże zasługi mieli polscy naukowcy.

Od niedawna mamy też pewne podejrzenia dotyczące liczby odwiedzin obiektów pozasłonecznych w ciągu roku. Według nowego badania przygotowanego przez członków Inicjatywy na rzecz Badań Międzygwiezdnych (i4is) w każdym roku do Układu Słonecznego przylatuje 7 takich obiektów jak kometa Borysow, czy nie-kometa Oumuamua.