Kiedy patrzymy na Księżyc w pełni, wydaje się, że znajduje się całkiem blisko. I słusznie. Jak na standardy kosmiczne, 384 tys. km, jakie dzieją Ziemię od Księżyca, to mikroskopijny dystans.

Jeszcze bliżej naszej planety przeleci dzisiaj niewielka asteroida, którą niedawno wypatrzyli naukowcy. Gdy maksymalnie zbliży się do Ziemi, odległość między obydwoma obiektami będzie wynosiła zaledwie 90 tys. km. Czyli tylko 23 proc. dystansu dzielącego Ziemię od Księżyca.

Co to są obiekty bliskie Ziemi?

Asteroidzie nadano nazwę NF 2022. Astronomowie wypatrzyli ją zaledwie trzy dni temu, 4 lipca. Umożliwił to program Pan-STARRS – regularny przegląd nieba dokonywany z obserwatorium na Hawajach. Pan-STARRS zaczął działać w 2010 r., odkrywając wiele asteroid, komet, ale także gwiazd i supernowych. Jego celem jest stałe monitorowanie nieba w poszukiwaniu tzw. obiektów bliskich Ziemi (ang. Near Earth Object, NEO).

Za obiekty bliskie Ziemi uznaje się ciała niebieskie, które mijają naszą planetę w odległości nie większej niż 1,3 jednostki astronomicznej. Jednostką astronomiczną nazywa się odległość Ziemi od Słońca, wynoszącą 150 mln km.

Jeśli NEO przelatuje jeszcze bliżej, a jeden z jego wymiarów przekracza 140 m, automatycznie uznaje się go za obiekt potencjalnie niebezpieczny. Najczęściej do tej grupy trafiają asteroidy, znacznie rzadziej komety.

Czy asteroida NF 2022 jest niebezpieczna?

Nowo odkryta asteroida nie została zakwalifikowana jako obiekt potencjalnie niebezpieczny. Choć przeleci na tyle blisko, by być uznana za groźną, jest – na szczęście – niewielka. Naukowcy z należącego do NASA Laboratorium Napędu Odrzutowego oszacowali, że ma między 5,5 a 12,5 metra. Oznacza to, że w żaden sposób nie zagraża Ziemi.

NASA i inne agencje kosmiczne regularnie monitorują niebo w poszukiwaniu ciał niebieskich, które mogą znajdować się na drodze kolizyjnej z Ziemią. Na razie absolutna większość z tych, które udało się zaobserwować, została uznana za niegroźną. Nie ma ryzyka, że w ciągu najbliższych stu lat mogłyby zderzyć się z Ziemią.

Mimo to naukowcy przestrzegają przed lekceważeniem zagrożenia. W maju zeszłego roku NASA ogłosiła, że w razie wykrycia w kosmosie asteroidy zagrażającej Ziemi potrzeba byłoby aż 5–10 lat przygotowań, by zlikwidować zagrożenie. To oznacza, że ostrzeżenie musi nadejść odpowiednio wcześnie.

System wczesnego ostrzegania i likwidowania zagrożeń

Co moglibyśmy zrobić, gdyby okazało się, że scenariusz hitu filmowego „Nie patrz w górę” („Don't look up”) zamienia się w rzeczywistość? I że faktycznie grozi nam uderzenie asteroidy lub komety? Jednym z pomysłów jest wysłanie w stronę nadlatującego obiektu statku i doprowadzenie do ich celowego zderzenia. Teoretycznie mogłoby to doprowadzić do zmiany trajektorii NEO.

Czy faktycznie jest to możliwe? By to sprawdzić, w listopadzie zeszłego roku NASA wysłała w kosmos bezzałogową sondę DART (Double Asteroid Redirection Test). We wrześniu lub październiku 2022 roku DART ma zderzyć się z małą planetoidą w układzie podwójnym Didymos.

Didymos składa się z dwóch elementów. Mniejszy z nich – Dimorphos – ma ok. 160 m średnicy i masę wynoszącą niecałe 5 mld kg. DART ma trafić właśnie w Dimorphosa. Chociaż sonda waży tylko 670 kg, naukowcy szacują, że siła uderzenia zmieni nieco orbitę Dimorphosa. Zmiana będzie możliwa do wykrycia z Ziemi.

Jeśli misja się powiedzie, będzie to dowód, że metoda ta ma szanse powodzenia. Naukowcy będą mogli wówczas zacząć opracować szczegółowe plany ochrony Ziemi przez niechcianymi gośćmi z kosmosu.


Źródło: Jet Propulsion Laboratory.