Pasja i odwaga

Nazywa się Maria Geremek, jest lekarzem weterynarii, instruktorem jeździectwa i podróżniczką. Na co dzień zajmuje się rehabilitacją koni oraz pracuje z młodzieżą w Akademii Jazdy Konnej ABC.

Od niedawna jest także pomysłodawczynią i organizatorką Make a Change – programu wyjazdów edukacyjnych do Afryki dla osób młodych - zwłaszcza tych w trudnej sytuacji rodzinnej, z domów dziecka, dla których daleki wyjazd byłby zupełnie niedostępny. Właśnie organizuje pierwszą wyprawę do Namibii. Wraz z grupą licealistów, podopiecznych Stowarzyszenia SIEMACHA, będzie pomagać w ratowaniu dzikich zwierząt.

- Pomysł organizacji wyjazdów edukacyjnych zrodził się z mojej filozofii działania i doświadczeń zdobytych w pracy weterynarza w Afryce i Meksyku. Chcę pomóc w ten sposób w edukowaniu młodzieży otwartej, tolerancyjnej i myślącej globalnie.

Filozofię, o której mówi Maria, można streścić w dwóch słowach: pasja i odwaga. – Przekonałam się, że dzięki małym zmianom w swoim życiu i podążaniu za marzeniami, możemy stworzyć coś dużo większego.

I że podróż potrafi zmienić perspektywę.

 

Z autopsji

Przekonała się o tym trzy lata temu, już na studiach. Spełniła wówczas swoje marzenie i pierwszy raz poleciała do Afryki, by wspomóc działania fundacji zajmującej się rehabilitacją dzikich zwierząt.

- Czekałam na to prawie 10 lat i w końcu udało się. Potem poszło tak jak piszę na stronie, czyli „follow your dream and make a change”.

Podczas pierwszego pobytu w Afryce poznała człowieka, który organizuje wyprawy w różne zakątki świata, zabiera na nie ludzi, którzy kochają przyrodę i chcą poszerzać swoją wiedzę z zakresu ekologii. To on zaprosił Marię do współpracy - koordynacji projektu ochrony wielorybów w Meksyku.

- Podczas sprzątania wybiegów w Afryce, tylko dlatego, że robiłam to cały czas z uśmiechem, bo cieszyłam się wszystkim, czego mogłam tam doświadczyć, dostałam propozycję pracy w Meksyku. Samej nie byłoby mnie stać na taki wyjazd.

- Po tylu zbiegach okoliczności nie mogłam spocząć na laurach. Dokończyłam studia, staż i znów wyjechałam do Afryki. W Fundacji AfriCat mogłam pracować jak prawdziwy weterynarz dzikich zwierząt, czyli łapać je, badać, szukać ich z helikoptera.

I dodaje: - Podążając za swoim marzeniami, mogłam naprawdę zmieniać świat! Pomagać w ratowaniu najbardziej zagrożonych gatunków. I dlatego właśnie chcę pokazywać młodym ludziom, że tak się da i jest to warte zachodu. 

 

Szansa na zmianę

Potrzeba, by pokazać innym, że jeśli naprawdę się chce, można wyjść poza schematy i ograniczenia, okazała się bardzo silna. Maria zaczęła zastanawiać się, kto najbardziej potrzebuje nauczyć się tej otwartości na zmiany i wiary, że warto podążać za marzeniami. Odpowiedź przyszła sama - ktoś, kto nie ma szansy przekonać się o tym w swoim najbliższym otoczeniu – dzieci w trudnej sytuacji rodzinnej, podopieczni domów dziecka, osoby dotknięte problemem ubóstwa. Maria zaczęła więc szukać organizacji, kogoś, z kim będzie mogła nawiązać współpracę.

- W programie telewizyjnym zobaczyłam reportaż o Stowarzyszeniu SIEMACHA, napisałam do nich z zapytaniem o współpracę i od razu nawiązaliśmy świetny kontakt. Mamy podobny tok rozumowania, więc współpraca idzie nam bardzo łatwo.

Razem udało się wyłonić grupę uczestników wyjazdu. Do Namibii polecą osoby w wieku licealnym.

- To jest moment, w którym decydują o wyborze studiów, kształtuje się ich światopogląd. Mam nadzieję że takie doświadczenie pomoże wychowywać pokolenie ludzi otwartych, tolerancyjnych, dbających o przyrodę i co ważne z chęcią do działania. 

A jaki jest plan wyjazdu? Uczestnicy spędzą tydzień w rezerwacie dzikich zwierząt, żyjąc w namiotach, wspólnie gotując i spędzając razem czas w tym mieszanym towarzystwie. Po pierwsze będą mieli bezpośredni kontakt z dziką przyrodą - w rezerwacie żyją lamparty, gepardy, lwy, likaony, hieny i wiele innych mniejszych drapieżników i roślinożerców. Codziennie będą ruszać w głąb rezerwatu, aby tropić i obserwować zwierzęta.

Dodatkowo czas spędzony razem z dala od cywilizacji pozwali spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. - W takich okolicznościach nasze codzienne problemy odchodzą na drugi plan, a czasem to właśnie jest potrzebne, żeby znaleźć na nie rozwiązanie.

 

Lekcja „Make a change”

Tak naprawdę najważniejszą lekcją, jaką może dać wyjazd Make a change, jest przekonanie, że małe zmiany są w stanie kreować jedną wielką. Nikt z dnia na dzień nie zmienia świata, ale jeśli każdy z nas zrobi codziennie coś dobrego wokół siebie, to razem możemy zdziałać wiele.

- Samo rozsiewanie dobrej energii powoduje, że ona procentuje. W Afryce nauczyłam się, że „you get what you give” („Otrzymujesz to, co sam dajesz”). Tego tak naprawdę uczą też zwierzęta, z którymi pracuję całe życie.

W Meksyku mieszkaliśmy na bezludnej wyspie i codziennie kajakami wpływaliśmy w las namorzynowy, gdzie liczyliśmy gatunki drzew itp. Podczas jednej z przepraw podpłynęły do nas delfiny. By ich nie spłoszyć, mieliśmy przestać wiosłować. Oczywiście każdy chciał być też najbliżej, zrobić to jeszcze to jedno machnięcie wiosłem… Jedyną osobą, która przestała wiosłować była kompletnie zakochana w ssakach morskich dziewczyna. Została z tyłu. A delfiny tak szybko, jak się przy nas pojawiły – zniknęły i całym stadem podpłynęły do dziewczyny z ostatniego kajaka.

Jeśli dajesz dobro, wraca do ciebie ze zdwojoną siłą.

Make a change!