„To najlepszy kebab, jaki jadłem w Berlinie” – oto co jeszcze zachwyciło mnie na Kreuzbergu
Kreuzberg to serce alternatywnego Berlina. Ta wielokulturowa dzielnica Berlina jest znana z luźnej atmosfery, sztuki ulicznej i tętniącego życia nocnego. Szczególną sławę Kreuzberg zyskał dzięki bogatej scenie kulinarnej – to tam znalazłem zarówno klasyczne niemieckie currywursty, jak i najlepsze w mieście kebaby czy falafele.

Spis treści:
- Kreuzberg, którego nie zobaczysz w przewodnikach – co skrywa serce Berlina
- Marheineke Markthalle – serce kulinarnego Kreuzberga
- Brauhaus Südstern – piwo z historią i sznycel z tradycją
- Currywurst i Kettwurst – dwa oblicza kultowej kiełbaski
- Szukam najlepszego kebaba na Kreuzbergu
- Graefestraße – najsmaczniejsza ulica w Berlinie
- Mały Bliski Wschód na Kreuzbergu – od Damaszku po Stambuł
Kreuzberg od lat przyciąga artystów, smakoszy i podróżników, którzy chcą poczuć ducha alternatywnego Berlina. To miejsce, gdzie dawne hale targowe tętnią życiem w cieniu modnych kawiarni, a zapach świeżo pieczonego chleba miesza się z aromatem przypraw z Bliskiego Wschodu. Na kulinarny spacer po Kreuzbergu wybieram się wieczorem z lokalnym przewodnikiem Tiago z berlińskiej organizacji Fork&Walk, a prywatnie właścicielem jednego z ciekawszych tutejszych winebarów – 7 Mares Winebar (Heimstraße 3).
Kreuzberg, którego nie zobaczysz w przewodnikach – co skrywa serce Berlina
Położona w pobliżu centrum miasta dzielnica Kreuzberg była przed upadkiem Muru Berlińskiego częścią Berlina Zachodniego. Dziś to alternatywne serce miasta, w którym historia podziału Berlina splata się z dynamicznym rozwojem trendów kulinarnych i artystycznych.
Dzielnica nieoficjalnie dzieli się na dwie części, których nazwy wywodzą się od dawnych kodów pocztowych. Spacerując między Kreuzberg 61 i Kreuzberg 36, można dostrzec, jak różnorodne tradycje kulturowe łączą się w spójną całość, tworząc dzielnicę, która nigdy nie zasypia. Każda z tych części ma swój charakter – Kreuzberg 36 zachował bardziej punkowy, imigrancki i anarchistyczny klimat, podczas gdy Kreuzberg 61 uchodzi za spokojniejszy i nieco bardziej elegancki, ale wciąż pełen życia.
To właśnie tu można znaleźć murale i graffiti, które są nie tylko formą sztuki ulicznej, ale i manifestem politycznym. Wiele z nich upamiętnia wydarzenia z historii Berlina – od protestów antynuklearnych po współczesne ruchy ekologiczne i antyfaszystowskie. Kreuzberg od dekad jest też dzielnicą, gdzie rodzą się inicjatywy społeczne – od squatów i domów kultury po alternatywne festiwale muzyczne.
Kreuzberg jest także miejscem intensywnych kontrastów – obok starych kamienic z XIX wieku powstają nowoczesne przestrzenie coworkingowe, a na targach odbywających się w halach przemysłowych można kupić zarówno organiczną oliwę z oliwek, jak i winylowe płyty z lat 70. XX wieku.

Marheineke Markthalle – serce kulinarnego Kreuzberga
Marheineke Markthalle to jedna z ostatnich czterech zachowanych historycznych hal targowych w Berlinie, której historia sięga 1892 roku, kiedy otwarto ją jako Halle XI. W XIX wieku w Berlinie działało aż 14 hal targowych, jednak z biegiem lat większość zniknęła. Na Kreuzbergu wciąż można odwiedzić trzy z dawnych hal. Każda z nich miała swój własny charakter i lokalną społeczność klientów, co do dziś czuć w atmosferze tych miejsc.
Hala Marheineke przetrwała zarówno II wojnę światową, jak i powojenną przebudowę, stając się w końcu żywiołowym placem spotkań dla mieszkańców i turystów. We wnętrzu hali tradycyjny handel produktami rolnymi towarzyszy nowoczesnej gastronomii – obok stoisk z pieczywem rzemieślniczym, serami czy świeżymi warzywami znalazłem tu food court z kuchniami świata, od włoskich antipasti po wegańskie przysmaki.
Obecnie hala przyciąga smakoszy i turystów tygodniowymi targami produktów lokalnych, wydarzeniami kulinarnymi i słynnym Street Food Thursday, podczas którego można spróbować dań z całego świata w towarzystwie muzyki i rozmów przy wspólnych stołach.
Brauhaus Südstern – piwo z historią i sznycel z tradycją
Tu, przy parku Hasenheide, warzy się piwo tygodniami – naturalne, bez filtracji, w stylach od Märzen po Bockbier. Żałuję, że to nie poniedziałek, bo tego dnia odbywa się zawsze „Schnitzel-Tag”, czyli „dzień sznycla", kiedy to ogromny kawał złocistego i chrupiącego mięsa na sposób wiedeński można tu dostać za zaledwie 12 euro. W Berlinie to naprawdę świetna cena.
Przy stoliku obok rozmawiają piwowarzy o słodach i chmielach, a ja zamawiam lekkie sezonowe piwo z cytryną. Mój przewodnik opowiada mi o tradycjach browarniczych miasta. W ten sposób dowiaduj się o piwie BRŁO, które jest hołdem dla słowiańskich korzeni Berlina – w dawnych językach oznaczała „błoto” lub „teren podmokły”, od którego pochodzi nazwa stolicy Niemiec.
Currywurst i Kettwurst – dwa oblicza kultowej kiełbaski
Berlin, Hamburg i Zagłębie Ruhry spierają się o to, kto wymyślił Currywurst. W stolicy celebruje się to 4 października – na ulicach pojawiają się stoiska, koncerty, degustacje. Historia sięga 4 października 1949 r., gdy sprzedawczyni Herta Heuwer połączyła ketchup z przyprawą curry, tworząc danie, które dziś jest symbolem miasta.
Kettwurst to natomiast wynalazek Berlina Wschodniego – odwrócony hot-dog, w którym bułka leży pod spodem, a kiełbasa na wierzchu. Brzmi prosto, ale w smaku to pełnoprawna część kulinarnego dziedzictwa.
Po najlepsze w dzielnicy currywursty Tiago zabiera mnie do Ketels Curry (Kottbusser Damm 1) Na niewielkim stoisku dostaję bratwurst z Brandenburgii, grillowany na otwartym ogniu. Cena? 3,10 euro. Wersje wegańskie – tofu lub soja – kosztują 3,70 euro. Smak prosty, bez ulepszaczy, podany na papierowej tacce z musztardą. Od właściciela dowiadujemy się, że wszystkie składniki pochodzą od znanych mu osobiście rolników.

Szukam najlepszego kebaba na Kreuzbergu
Kebaby stały się popularne w Berlinie przede wszystkim dzięki imigrantom z Turcji, którzy zaczęli licznie osiedlać się w Niemczech w latach 60. XX wieku. Niektóre lokale specjalizujące się w tym danie stały się tak popularne, że ustawiają się do nich długie kolejki. Mnie zniechęca to na tyle, by zasięgnąć języka u lokalsów i dowiedzieć się, gdzie sami wybierają się na mięso w picie.
– Kiedy mnie ktoś pyta, gdzie w Berlinie zjeść dobry kebab, wskazałbym Kebab with Attitude (Bergmannstraße 5) — nowoczesne wydanie kultowego dönera – opowiada mi Tiago, który na Kreuzbergu mieszka już od 15 lat i proponuję, abym sam spróbował.
Lokal znajduje się wewnętrz zabudowań dużego bloku. Gdyby nie doskonały zapach, trudno by tam było trafić.
W menu jest kilka wariantów, m.in: Truffle Deluxe, Funky Mango, a nawet Smoky Barbecued Chicken. Ja decyduję się na wersję grecką – ze świeżą miętą i serem feta. I – to muszę oddać mojemu przewodnikowi – kebab jest doskonały! Tutaj wszystko robione jest ręcznie: od starannie układanych mięsnych szpikulców po domowe sosy i świeże mezze, z wieloma opcjami wegetariańskimi i wegańskimi, jak „Vallah Vegan”.

Graefestraße – najsmaczniejsza ulica w Berlinie
Zbliżając się do Landwehrkanal trafiamy do jednego z najbardziej urokliwych części Kreuzberga. Ulica Dieffenbachstraße to dla mnie powrót do dzieciństwa w Szczecinie. Trudno się dziwić – centra obu miast powstawały w tym samym czasie, podług tych samych trendów architektonicznych i nierzadko na podstawie projektów tych samych architektów. Dieffenbachstraße prowadzi w cieniu drzew, pachnie kawą i świeżym ciastem.
Jedna z ciekawszych knajp przy tej ulicy to Ron Telesky Canadian Pizza (Dieffenbachstraße 62). Tu pizza to eksperyment. Zamawiam wersję z syropem klonowym i ostrym chili – połączenie słodyczy i ostrości działa zaskakująco dobrze. Wnętrze zdobią plakaty kanadyjskich drużyn hokejowych, a właściciel z dumą opowiada, że większość receptur wymyślili jego klienci.
Tuż obok Dieffenbachstraße przecina się z jedną Graefestraße – uznawaną za najsmaczniejszą ulicę Berlina. Trudno się dziwić – w zasadzie każdy lokal przy tej ulicy wypełniają, bary, restaurację i kawiarnie. I do tego nie jest drogo. W LAP.Coffee (Graefestraße 19) zatrzymuję się na małą czarną po berlińsku. Espresso za 1,50 euro, flat white za 3 euro – w Warszawie o takich cenach mogę pomarzyć. Berlińczycy mają swoje kawowe rytuały: najważniejszy z nich to „Milchkaffee” – przypomina francuskie café-au-lait. Tuż obok znajduje się Tribecca IceCream – Lody w pełni roślinne, ale kremowe i intensywne w smaku. Ja wybieram solony karmel z mlekiem migdałowym. Przyznaję, nie zgadłbym po smaku, że to lody wegańskie.
Kawałek dalej przy Graefestraße moją uwagę przykuwa ogromny napis „Best Bad Food in Town”. Okej – kreatywnie. Tiago szybko tłumaczy mi koncept tego miejsca. – Tak naprawdę knajpa nazywa się Goldies Smashburger i ma niezwykłą historię. Oglądałeś serial „The Bear”, w którym szef kuchni nagradzany gwiazdkami Michelin postanawia założyć fast food? To podobna historia. Kilku szefów kuchni z gwiazdkami Michelin porzuciło garnitury fine dining, by w Kreuzbergu serwować uliczne jedzenie na najwyższym poziomie.
Moim największym odkryciem Graefestraße jest jednak lokal po drugiej stronie ulicy. Crumble Bar – jak wskazuje angielska nazwa – specjalizuje się w deserach z kruszonką. Naprawdę nie potrafię się oprzeć pieczonym jabłkom z cynamonem pokrytym gorącą kruszonką.

Mały Bliski Wschód na Kreuzbergu – od Damaszku po Stambuł
Spacerując po berlińskiej Sonnenallee, czuję, jak w powietrzu miesza się zapach kardamonu, kminu rzymskiego i świeżo pieczonego chleba. To tutaj zaczyna się Mała Syria – miejsce, w którym uchodźcy z Damaszku i innych części Syrii odtworzyli kawałek swojego domu. Jeden z szefów kuchni, uciekłszy przed wojną, otworzył restaurację Al Faisal Grills und Restaurant (Sonnenallee 13) z autentyczną kuchnię syryjską. To tam na moim talerzu ląduje hummus o kremowej konsystencji, soczysta baranina z grilla i słodkie baklawy.
Kilka przecznic dalej wpada się na Brammibals Donuts, gdzie codziennie powstaje 10 tys. wegańskich pączków. Klasyki wypełnione wanilią czy maliną stoją obok eksperymentalnych smaków, jak dynia czy matcha, a w okresie świątecznym można trafić nawet na tradycyjną w Berlinie wersję z musztardą.
Z Damaszku do Stambułu nie jest tak daleko. Zwłaszcza jeśli nie opuści się Kreuzberga. Ja trafiam do tureckiej knajpy Doyum Restaurant (Admiralstraße 36) – działającej od ponad 40 lat, bez alkoholu, ale z bogatym menu od grillowanych mięs po aromatyczne wegetariańskie meze.
Źródło: National Geographic Traveler
Nasz ekspert
Łukasz Załuski
Redaktor naczelny „National Geographic Polska” i National-Geographic.pl. Dziennikarz podróżniczy i popularnonaukowy z 20-letnim stażem. Wcześniej odpowiedzialny m.in. za magazyny „Focus”, „Focus Historia” i „Sekrety Nauki”. Uważny obserwator zmieniającego się świata i nowych trendów podróżniczych. Inicjator projektu pierwszej naukowej rekonstrukcji wizerunków władców z dynastii Jagiellonów. Miłośnik tenisa, książek kryminalnych i europejskich stolic.


