Magiczne widowisko o Chrobrym. Tak świętuje Gniezno
Spektakl „Milenium Koronacji Bolesława Chrobrego w Gnieźnie” przyciągnął tysiące widzów. Trafiłem do onirycznego świata pełnego metafor i postaci nie z tego świata. Dlaczego to wydarzenie różni się od wszystkich dotychczasowych?

Spis treści:
W tym roku mija 1000 lat od koronacji i śmierci pierwszego króla Polski, Bolesława Chrobrego. Za wschodnią granicą wojna, u nas – zawirowania polityczne i pogodowe. W mediach niewiele słychać o tej ważnej rocznicy.
Tymczasem w ostatnich miesiącach w Gnieźnie odbywają się liczne imprezy upamiętniające koronację. Jednym z nich jest widowisko „Milenium Koronacji Bolesława Chrobrego w Gnieźnie”. Miałem okazję być na jego premierze w miniony piątek, 1 sierpnia.
Tłumy widzów w centrum Gniezna
Już na godzinę przed rozpoczęciem spektaklu, przed bramą na placu św. Wojciecha pojawiły się spore tłumy. Spektakl odbywa się w sześciu odsłonach – w każdej biorą udział 2 tysiące osób. Bilety na widowisko zostały wyprzedane – to w sumie aż 12 tysięcy wejściówek. Dla widzów przygotowano wygodne piętrowe trybuny. Każdy miał dobry widok na scenę, którą był trawiasty skwer przed Gnieźnieńską Katedrą.
Spektakl zaczął się jeszcze przed oficjalnym początkiem. Przybyłych witali nie tylko stewardzi, ale też aktorzy, biorący w nim udział – można było z nimi zrobić sobie zdjęcie. Co ciekawe, nie byli to tylko wojowie czy postaci ze średniowiecza. Ta atrakcja cieszyła się dużym powodzeniem wśród przybyłych.
Wehikułem w przeszłość
Gdy usiadłem na trybunach, scenę wypełnił gęsty dym. Przemieszczały się po niej tajemnicze postaci. Sztuczna mgła spowijała aktorów i częściowo widzów przez cały spektakl.
Poczułem się trochę jak w wehikule czasu, z którego jednak nie mogę wyjść. Odległą przeszłość obserwowałem z jego wnętrza, dlatego nie wszystko widziałem wyraźnie i nie wszystkie wydarzenia potrafiłem zrozumieć.

Oniryczna atmosfera towarzyszyła mi przez cały godzinny spektakl. Jego centralnym punktem jest postać Bolesława Chrobrego, która gra w kości ze śmiercią. Król wspomina swoje życie. Można odnieść wrażenie, że była to jego spowiedź, albo podsumowanie dokonań na łożu śmierci.
Skala robi wrażenie
Największe wrażenie zrobiła na mnie skala przedsięwzięcia. Na scenie było 100 aktorów, kaskaderzy i jeźdźcy konni. Pojawiły się też zagadkowe wehikuły rodem ze świata snu. Doskonały był maping na Katedrze Gnieźnieńskiej. Trudno było mi uwierzyć, że nie patrzę na obraz na monitorze stworzony przez sztuczną inteligencję.
Spektakl w swojej stylistyce przypomina przedstawienia teatralne ze współczesnych progresywnych scen, a nie historyczne widowiska takie jak odgrywana co roku Bitwa pod Grunwaldem. Sporo tutaj metafor i symboliki. „Spowiedź” Bolesława Chrobrego (czyli momenty, w których król przemawiał) była podana prosto i bez zbędnej poetyki, co kontrastowało z bogactwem warstwy wizualnej.
Koniec to dopiero początek
Po zakończeniu spektaklu było więcej czasu na kontakt z aktorami. Jeźdźcy z grup rekonstrukcyjnych podjechali do widzów na wierzchowcach. Można było też podejść do fragmentu średniowiecznej osady, a nawet przymierzyć hełm woja. Dlatego wielu przybyłych powoli opuszczało plac św. Wojciecha w Gnieźnie. Teraz można było wyjść z wehikułu czasu i dotknąć historii sprzed tysiąca lat. Stała się w końcu namacalna i nie ograniczona przez mgły prawieków.
Źródło: National Geographic Polska
Nasz autor
Szymon Zdziebłowski
Dziennikarz naukowy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie.

