Tajemnicza wyspa, którą pokochał cesarz. Co skrywała przed rycerzem Kalifrontem?
Wyspa Rab, znana z łagodnego klimatu i ponad dwóch tysięcy godzin słońca rocznie, przyciąga nie tylko plażowiczów. Jej kamienne zaułki, legendarne postaci i pustynne zatoki skrywają więcej, niż można się spodziewać.

Spis treści:
- Rabska Fjera – festiwal średniowiecznego ducha
- Ulice, jedzenie i muzyka – Rab żyje
- Miasto Czterech Wież – śródziemnomorski statek z kamienia
- Rajska Plaża i dzika Sahara – dwa oblicza Rabu
- Kamenjak, wino i legenda o Kalifroncie
- Kalifront i rybacka fiesta – duch Rabu
Bełt kuszy ze świstem przelatuje przez plac i wbija się z impetem w tarczę. – Prawie środek! – słyszę z oddali, jak wykrzykuje po oddanym strzale zadowolony Chorwat ubrany w średniowieczny strój. Po chwili naciąga kołowrotem wielką bojową kuszę do ponownego strzału. Należy do Stowarzyszenia Kuszników Rabskich, a jego drużyna uczestniczy w turnieju rycerskim.
Rabska Fjera – festiwal średniowiecznego ducha
Na wyspie trwa właśnie Rabska Fjera – największy w Chorwacji festiwal kultury średniowiecznej. Teren wokół portu starego miasta Rab zmienił się w tętniący życiem gród sprzed kilkuset lat. Przeciskam się między kramami rzemieślników odzianych w staroświeckie stroje. – Może łyżkę albo deskę do krojenia z drewna oliwnego pan sobie życzy? – zachwalają swoje wyroby kupcy na straganach.
Ulice, jedzenie i muzyka – Rab żyje
Nęcą mnie zapachy stoisk z jedzeniem. Kupuję rapski šulcici, lokalną przekąskę wyrabianą ze smażonego ciasta przypominającego wyrośniętą pizzę. Wybieram wersję podawaną z dojrzewającą szynką pršut i oliwkami. Wyborna!
Siadam na kamiennych schodach rozgrzanych słońcem – z dala od gwaru Rabskiej Fjery. Po wąskich uliczkach przemykają koty i zmęczeni upałem turyści. Obok mnie na lutni brzdąka bard wtulony w narożnik starego domu. Mam wrażenie, że przeniosłem się w czasie.
Miasto Czterech Wież – śródziemnomorski statek z kamienia
Mrużę oczy od zachodzącego słońca. Stare miasto Rab widziane z oddali przypomina mi gigantyczny statek z czterema kominami sunący przez morze. Dlatego Rab zwą Miastem Czterech Wież. Wypatrywano z nich niebezpieczeństw, dzwoniono, żeby obwieścić dobre nowiny.
Nad czerwonymi dachami góruje wieża z dzwonnicą przy placu św. Krzysztofa, patrona wyspy. Wchodzę po stromych schodach, mijam dzwony i stawiam kroki na galerii. Ostrożnie stąpam wokół ośmiokątnej kopuły wieńczącej szczyt na ciasnym tarasie widokowym. Widok na osłonięty od wiatru port, wąski cypel Kaldanac i zachodzące nad Adriatykiem słońce wart jest tych kilku chwil grozy.
Po zejściu z prawie 30-metrowej wieżycy spaceruję po murach. Najniżej ułożone kamienie pamiętają czasy Rzymian. Wchodzę na dziedziniec starego klasztoru św. Justyny – pod gołym niebem działa tam kino plenerowe, które istnieje od 1913 roku.
Rajska Plaża i dzika Sahara – dwa oblicza Rabu
Za czasów cesarza Oktawiana Augusta Rab nosił nazwę Arba. Z czasem pojawiła się także nazwa Felix Arba, czyli „szczęśliwa”. Rzymianie wiedli tu życie wśród bujnej roślinności i piaszczystych plaż. Mieszkam w wiosce Mundanije. Rano budzi mnie pianie koguta i beczenie owiec. Po dniu spędzonym w mieście ruszam samochodem na północ wyspy – do Loparu, słynącego z Rajskiej Plaży.

Rajska Plaža zachwyca szeroką, piaszczystą linią brzegową, ale przytłacza ilością ludzi. Dzieci mają tu raj, a ja – zmysł podróżnika – ruszam dalej. Docieram pieszo do Sahary. Piaszczysta zatoka otoczona śródziemnomorską roślinnością zachwyca spokojem i surowym pięknem przypominającym pustynny krajobraz.
Kamenjak, wino i legendy
Kolejny dzień – wspinam się na najwyższy szczyt wyspy – Kamenjak. W upale daje się we znaki, ale z góry widać cały Rab i sąsiednie wyspy. W restauracji pod szczytem jem rapską pašticadę i piję lokalne wino Mont Galatus.
W winnicy Mont Galatus spotykam właściciela – Petara Ribarića. Pokazuje mi butelki z 1987 roku, które sam napełniał. Nie dodaje do wina chemii. – Po co miałbym cokolwiek dodawać, skoro ono wszystko robi samo? – mówi. Na jego posesji znajdują się ruiny kaplicy z XIV wieku, obrośnięte winoroślą.
Kalifront i rybacka fiesta – duch Rabu
Zachód wyspy porasta gęsty las Kalifront. Tu kryją się stare domy, ruiny i legenda o rycerzu Kalifroncie i pięknej Dradze, która chciała zostać mniszką. Gdy ją porwał, został zamieniony w kamień.
W Kamporze trwa Ribarska Fešta. Na nabrzeżu pachnie pieczonym tuńczykiem, gra muzyka, tańczą ludzie. Zjadam šulčići na słodko, popijam białe wino. Nagle tańczę z nieznajomą „córką rybaka”. Trudno się oprzeć Rabowi.
źródło: National Geographic Traveler Polska

