Nastolatki zginęły w azjatyckim kurorcie. Teraz ich rodzice błagają, by inni nie ryzykowali
Rodzice dwóch nastolatek ostrzegają przed podróżą do azjatyckiego kraju po tym, jak ich córki tragicznie zmarły podczas wakacji.

Choć koszty codziennego życia w niektórych azjatyckich państwach wydają się niższe niż w Europie czy USA, na miejscu mogą czyhać realne zagrożenia – od skażonej wody kranowej po nieprzejrzyste warunki serwowania alkoholu w barach. Nieuważność może skończyć się tragicznie, o czym boleśnie przekonali się rodzice dwóch nastolatek, które przebywały na wakacjach.
Tragedia w Vang Vieng
Vang Vieng w Laosie od lat przyciąga turystów z całego świata. Słynie z malowniczych wapiennych klifów, turkusowych lagun i niskich cen, które czynią z niego popularny kierunek wśród młodych podróżników. To właśnie te cechy przyciągnęły w listopadzie 2023 roku 19-letnie Australijki. Holly Morton-Bowles i Bianca Jones spędzały wymarzone wakacje w tętniącym życiem centrum Vang Vieng, pełnym barów i tanich hosteli. Ich pobyt zakończył się jednak tragedią. W hostelu Nana Backpackers wypiły alkohol skażony metanolem (substancją używaną m.in. jako rozpuszczalnik i środek przemysłowy), co doprowadziło do ich śmierci. W tym samym miejscu zginęło także sześciu innych turystów.
Tragiczne wydarzenie wywołało falę oburzenia i pytań o bezpieczeństwo podróżnych w Laosie. Rodziny ofiar twierdzą, że władze kraju nie przeprowadziły rzetelnego dochodzenia. – Żadna rodzina nie powinna przez to przechodzić. Do tej pory żadna osoba ani organizacja nie została pociągnięta do odpowiedzialności – mówił Mark Jones, ojciec Bianki. – Wygląda na to, że śmierć tych niewinnych młodych kobiet może zostać zignorowana i pozostawiona bez rozwiązania – dodała jego żona Michelle. Podobne słowa płynęły od rodziców Holly. – Jesteśmy świadomi, jak skorumpowany i niepomocny jest rząd Laosu. Nie ma żadnych dowodów na to, że prowadzone jest jakiekolwiek dochodzenie – dodali Shaun Bowles i Samantha Morton.
Rodziny ofiar nie ograniczyły się do słów żalu. W publicznym apelu wezwały podróżnych, by usunęli Laos ze swoich planów wakacyjnych. – Wasze życie tam nic nie znaczy. Przekonaliśmy się o tym na własne oczy, tak samo jak inne rodziny, które przeżyły tę tragedię – mówili rodzice Bianki i Holly. Ich dramatyczne ostrzeżenie odbiło się szerokim echem nie tylko w australijskich mediach, rozpoczynając dyskusję o bezpieczeństwie turystów w Azji Południowo-Wschodniej.
Laos pod ostrzałem krytyki
Według „Daily Mail” władze Laosu początkowo powiązały śmierć młodych kobiet z nielegalną produkcją alkoholu i zatrzymały kilku pracowników hostelu Nana Backpackers w celu przesłuchania. Wówczas mogło się wydawać, że śledztwo doprowadzi do wyjaśnienia sprawy, jednak ta wkrótce utknęła w miejscu. Nie postawiono żadnych zarzutów, a postępowanie nie przyniosło rezultatów. Sam hostel pozostał zamknięty, ale właściciele konsekwentnie zaprzeczali, jakoby serwowano tam nielegalny alkohol.
Frustracja rodzin narastała z każdym miesiącem milczenia. Sytuacja osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy ujawniono, że barman i kierownik hostelu (czyli osoby, które mogły mieć związek z tragedią) znaleźli zatrudnienie w sąsiednim Wietnamie, mimo że formalnie postępowanie wciąż trwało. Co więcej, rząd Laosu nie nawiązał żadnego bezpośredniego kontaktu z rodzinami ofiar. Ograniczono się jedynie do formalnych kondolencji przekazanych za pośrednictwem Australijskiej Policji Federalnej (AFP), a jej ofertę współpracy w śledztwie całkowicie zignorowano. Dla bliskich ofiar był to kolejny dowód, że sprawa została pozostawiona bez realnego nadzoru i woli rozwiązania.
Jak ujawniła dziennikarka programu „60 Minutes” Tara Brown, w liście skierowanym do australijskiej minister spraw zagranicznych laotańskie władze wyraziły współczucie i zapewniły, że „przeprowadzą dokładne dochodzenie oraz pociągną sprawców do odpowiedzialności”. – Mimo tych deklaracji w praktyce nie podjęto żadnych działań. Kiedy próbowaliśmy wjechać do Laosu, odmówiono nam zgody, tłumacząc to „trwającym postępowaniem” – mówiła Brown. Wobec milczenia władz bliscy ofiar zorganizowali więc internetową zbiórkę, by pokryć koszty prawne i działania zwiększające świadomość nt. zagrożeń związanych z nielegalnym alkoholem. Jak podkreślają, chcą nie tylko upamiętnić swoje córki, lecz także ostrzec innych podróżnych, zanim tragedia się powtórzy.
Źródła: Daily Mail, 60 Minutes, VT.co
Nasza ekspertka
Sabina Zięba
Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.


