Hitowy serial odmienił turystykę w Szkocji. Fani odwiedzają średniowieczne zamki i wąskie uliczki
Od czasu premiery „Outlandera” Szkocja stała się dla fanów serialu czymś więcej niż tylko kierunkiem wakacyjnych podróży. To miejsce, które łączy fascynację historią, literaturą i ekranową magią, zamieniając zwykłe wyjazdy w pełne emocji wyprawy śladami ukochanych bohaterów.

Spis treści:
- Fenomen serialu „Outlander”
- Jak produkcja Netflixa wpłynęła na popularność Szkocji?
- Szkockie atrakcje rozsławione przez „Outlandera”
Produkcje filmowe i telewizyjne od lat kształtują turystyczne mapy świata, inspirując widzów do odwiedzenia miejsc, które znają z ekranów. Tak stało się również w przypadku serialu Netflixa „Outlander”. Od jego premiery w 2014 roku Szkocja przeżywa prawdziwy napływ odwiedzających, którzy pragną zobaczyć na własne oczy scenerie znane z przygód swoich ulubionych bohaterów.
Fenomen serialu „Outlander”
Serial „Outlander” stał się jednym z największych magnesów turystycznych Szkocji, przyciągając setki tysięcy odwiedzających do zamków, wrzosowisk i historycznych pól bitew. Kiedy w 2014 roku powieści Diany Gabaldon zyskały adaptację telewizyjną, niewielu przewidywało, że ta opowieść o miłości i podróżach w czasie tak silnie wpłynie na szkocką turystykę. Finalnie w ciągu ostatniej dekady ekranowa historia przekształciła spokojne górskie wioski i odległe krajobrazy w miejsca pielgrzymek dla fanów, jednocześnie podsycając na całym świecie fascynację szkockim dziedzictwem i kulturą.
– Wiedzieliśmy, że „Outlander” będzie miał realny wpływ na turystykę, ponieważ całe pokolenie czytelników było już związane z książkami i zafascynowane Szkocją. Kiedy pojawiła się adaptacja powieści w formie serialu, ta historia nabrała zupełnie nowego znaczenia – oceniła Jenni Steele, menedżerka ds. filmu i branży kreatywnej w organizacji Visit Scotland.
Produkcja śledzi losy Claire Randall, pielęgniarki z czasów II wojny światowej, która przenosi się do XVIII-wiecznej Szkocji i zakochuje w szkockim wojowniku Jamiem Fraserze. Zdjęcia powstają w jednych z najbardziej malowniczych miejsc kraju – od Diabelskiej Ambony w Glen Finnich po kamienne kręgi w Calanais. Dla wielu widzów te szkockie krajobrazy stały się równorzędnym bohaterem opowieści.
Jak produkcja Netflixa wpłynęła na popularność Szkocji?
Wpływ turystyki inspirowanej „Outlanderem” na Szkocję jest ogromny. Z badania przeprowadzonego w 2023 roku przez VisitScotland wynika, że 8% ankietowanych – czyli niemal 700 tysięcy osób – przyznało, iż to właśnie produkcja Netflixa była impulsem do zaplanowania podróży do tego kraju. Wielu z nich wskazało serial jako główny powód wizyty. Z kolei raport z 2022 roku, opracowany wspólnie z Moffat Centre for Travel and Tourism na Glasgow Caledonian University, wykazał, że w latach 2014–2022 liczba odwiedzających szkockie plenery filmowe wzrosła średnio o 19%. W niektórych miejscach zanotowano jednak znacznie większe skoki – Blackness Castle, który w serialu odgrywa rolę Fort William, od czasu premiery zanotowało wzrost frekwencji aż o 379%.
Siła tzw. „efektu Outlandera” tkwi w charakterze podróży, do jakich zachęca serial. Jak podkreśliła Jenni Steele z VisitScotland, fani produkcji chętniej wybierają wiejskie, historyczne lokalizacje niż duże miasta. Na ich trasie częściej pojawia się więc malownicza wioska Culross czy smagane wiatrem pole bitwy pod Culloden niż Edynburg czy Glasgow. – Wiele atrakcji przez lata odwiedzało niewielu turystów, ale po tym, jak pojawiły się w serialu, frekwencja gwałtownie wzrosła. W niektórych przypadkach liczba odwiedzających podwoiła się, a nawet była jeszcze wyższa – tłumaczyła Steele.
Równocześnie jednak ta popularność niesie pewne wyzwania. Część lokalizacji nie jest przygotowana na intensywny ruch turystyczny, a delikatne, historyczne obiekty wymagają szczególnej ochrony. – Musimy się zastanowić, czy dany zamek czy inny zabytek jest w stanie przyjąć taką liczbę gości, czy ma odpowiednią infrastrukturę i obsługę. A jeśli mówimy o miejscu położonym w odległej wsi, gdzie nikt nie pobiera opłat za wstęp, ostrożność jest tym bardziej potrzebna – podkreśliła Steele.

Szkockie atrakcje rozsławione przez „Outlandera”
„Efekt Outlandera” został przyjęty z entuzjazmem przez szkocką branżę turystyczną. W całym kraju dostępna jest bogata oferta wycieczek i wydarzeń inspirowanych serialem oraz tras samochodowych, które pozwalają odwiedzającym podążyć śladami Claire i Jamiego. Na mapie fanów produkcji znajdują się m.in. Zamek Blackness (XV-wieczna twierdza pełniąca w produkcji rolę Fortu William), malownicza wioska Culross (znana z ekranowego Cranesmuir), pole bitwy pod Culloden (miejsce kluczowego powstania jakobitów z 1745 roku), a także Calanais Standing Stones na wyspie Lewis w Hebrydach Zewnętrznych (były inspiracją dla fikcyjnego Craigh na Dun).
– Organizuję wycieczki śladami „Outlandera” od 2017 roku. W drugim sezonie byłem statystą grającym jakobitę, a możliwość pokazywania gościom zdjęć z planu i dzielenia się historiami zza kulis sprawiła, że stałem się jednym z najbardziej rozchwytywanych przewodników – wyznał w rozmowie z BBC James Kennedy, mężczyzna oferujący prywatne wyprawy za pośrednictwem ToursbyLocals. Dodał także, że jest pewien element, którego często brakuje zwłaszcza samotnie podróżującym kobietom. – Chyba muszę zainwestować w rudą, kręconą perukę. Wiele osób wygląda na lekko zawiedzionych, kiedy nie spotyka swojego Jamiego – żartował.
Choć w rzeczywistości podobnych bohaterów nie spotyka się często, popularność „efektu Outlandera” wciąż rośnie. Fani z niecierpliwością wyczekują premiery finałowego sezonu, zaplanowanej na początek 2026 roku, a w międzyczasie trwają prace nad prequelem, który – jak przewiduje Jenni Steele – może jeszcze bardziej rozbudzić zainteresowanie Szkocją i jej historią. – Dla fanów „Outlandera” to nie jest zwykła podróż, ale pełna emocji pielgrzymka. Prawdziwa magia Szkocji sprawia, że to niezapomniane przeżycie – podsumowała Isheety Borkar, autorka bloga Travelicious Couple w rozmowie z BBC.
Źródła: BBC, Visit Scotland
Nasza ekspertka
Sabina Zięba
Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.


