Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Niepozorne początki Feria de Abril
  2. Z poszanowaniem tradycji
  3. Hiszpanie wiedzą, jak się bawić
  4. Feria de Abril ogarnia całą Hiszpanię

Targi to świetna okazja, by kupcy mogli zaprezentować swoją ofertę. Dlaczego jednak nie połączyć pożytecznego z przyjemnym? Ponad sto lat temu taki ruch wykonali kreatywni Hiszpanie i ta formuła doskonale sprawdza się do dziś. Gdy rozpoczyna się Feria de Abril, Sewilla zmienia się w miasto festiwalowe, które gości tysiące osób, nie tylko Andaluzyjczyków. Na siedem dni stolica Andaluzji staje się także celem turystów zafascynowanych lokalnym folklorem.

Niepozorne początki Feria de Abril

Był rok 1846, gdy dwaj rajcy Sewilli – Katalończyk Narciso Bonaplata i Bask José María Ybarra – wpadli na pomysł zorganizowania w mieście targów dla lokalnych hodowców bydła, trzody, drobiu i rzemieślników wytwarzających tradycyjne rękodzieło. Królowa Izabela II zaaprobowała ten pomysł i tak oto 18 kwietnia 1847 roku odbyła się pierwsza edycja wydarzenia nazwanego Feria de Abril, czyli Targi Kwietniowe.

Wydarzenie okazało się niemałym sukcesem. Na obrzeża stolicy regionu (do Padre de San Sebastian) przybyło tysiące osób, chcących odwiedzić stoiska lokalnych kupców i hodowców. Ci po wyczerpującym dniu pracy chcieli się posilić i rozerwać. Nocą, stoły uginały się pod ciężarem lokalnych przysmaków, a trunki lały się strumieniami. Jarmark przeistoczył się w fetę.

Należy jednak wspomnieć, że prawdziwie świąteczna atmosfera zapanowała tam dopiero w następnym roku. Właśnie wtedy na placu targowym pojawiły się namioty należące do włodarza Sewilli, lokalnego kasyna oraz księcia i księżnej Montpensier. Targom bliżej niż do wydarzenia gospodarczego było do barwnego festiwalu folkloru. Apogeum popularności doroczne wydarzenie osiągnęło w latach 20. XX wieku. Właśnie wtedy jarmark stał się wydarzeniem, jakim jest dzisiaj. Czyli właściwie jakim?

Z poszanowaniem tradycji

Dziś podczas Targów Kwietniowych nikt już nie sprzedaje bydła. Wydarzenie to ma charakter typowo rozrywkowy, a nadrzędnym celem uczestników jest dobra zabawa. Należy jednak podkreślić, że po tradycyjnym jarmarku zachowało się coś więcej niż tylko nazwa. Choć Feria de Abril nie ma już nic wspólnego z handlem zwierzętami gospodarskimi, organizatorzy nadal szanują tradycję zapoczątkowaną przez XIX-wiecznych urzędników i kupców, którzy przybywali na wczesne edycje jarmarku.

Feria de Abril jest wydarzeniem przechodnim. Rozpoczyna się dwa tygodnie po Semana Santa, czyli Wielkim Tygodniu. Oficjalne otwarcie następuje w sobotę o północy, a zabawa trwa okrągły tydzień. Od 1973 roku jarmark odbywa się na terenie Real de la Feria, między Los Remedios i Tabladą.

Tradycyjne stoiska

Początkowo obszar targów był zabudowany tylko prowizorycznymi stajniami. Pierwszy namiot, przypominający dzisiejsze konstrukcje, pojawił się tam w 1849 roku i pełnił funkcję stanowiska ochrony. Rok później ulice Real de la Feria zaczęły zapełniać się podobnymi stoiskami.

Początkowo styl owych stoisk (casetas) nie był ustandaryzowany. Namioty były tak różnorodne, jak sprzedawane w nich towary. Zaczęło zmieniać się to w 1919 roku, kiedy malarz Gustavo Bacarisas zaproponował ujednolicony projekt casetas, ale normy w tym zakresie nabrały mocy prawnej dopiero w 1983 roku. Od tamtego czasu, namioty mają formę prostokątną i zdobią je biało-zielone lub biało czerwone pasy.

Tradycyjne stroje

O wyjątkowym charakterze Feria de Abril decydują nie tylko barwne, pięknie zdobione casetas, ale także stroje uczestników jarmarku. Kobiety zakładają wówczas charakterystyczne suknie, nawiązujące stylem do tradycyjnych strojów żon andaluzyjskich rolników. Na ramiona zarzucają mantoncillos con flecos, czyli chustę z frędzlami. Włosy upinają w kok i zdobią je kwiatami.

Feria de Abril w Sewilli
Feria de Abril w Sewilli fot. LucVi / Shutterstock.com

Męski dress code jest mniej restrykcyjny. Panowie zakładają eleganckie garnitury, ewentualnie tradycyjny strój do jazdy konno.

Albo pieszo, albo konno

Trzeba bowiem wiedzieć, że ci, którzy po terenie jarmarku nie mają ochoty poruszać się pieszo, nie mają zbyt wielu opcji do wyboru. Żadnych rowerów czy pojazdów mechanicznych. Zgodnie z tradycją, po wielkim placu można poruszać się tylko na grzbiecie wierzchowca lub powozem, przy czym konie i zaprzęgi muszą stamtąd zniknąć przed godziną 20.00.

Hiszpanie wiedzą, jak się bawić

Huczna inauguracja także ma charakter tradycyjny. Jarmark rozpoczyna się od rozświetlenia bramy prowadzącej na teren wydarzenia. Każdego roku ma ona zupełnie inny styl, ale zawsze nawiązuje do ważnego wydarzenia lub obiektu w Andaluzji. Następnie rozpoczyna się noche de pescaito, czyli noc małych rybek. To tradycyjna kolacja, na której podawane są przede wszystkim smażone rybki.

Fiesta toczy się na ulicach placu i w casetas. Większość z nich dzierżawią andaluzyjskie rodziny i stowarzyszenia handlowe. Do tych wstęp mają tylko osoby zaproszone. Są też namioty partii politycznych i instytucji publicznych (w mniejszości, ale jednak). Te casetas są otwarte dla wszystkich. W środku biesiadnicy zajadają tradycyjne przysmaki, raczą się winem i orzeźwiającym redujito, śpiewają i tańczą sevillanas. I tak przez siedem dni.

Jakie jeszcze atrakcje czekają na odwiedzających jarmark? Do terenu imprezy przylega park rozrywki Calle del Infierno. Nie brakuje tam rozrywek, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Nieodłącznym elementem wiosennego święta jest też korrida, która odbywa się na Plaza de Toros.

Feria de Abril ogarnia całą Hiszpanię

Inne andaluzyjskie miasta poszły śladem Sewilli i zaczęły organizować własne imprezy inspirowane Kwietniowym Jarmarkiem. Należy jednak podkreślić, że poza stolicą regionu wydarzenie ma zupełnie inny charakter.

Jest zdecydowanie mniej elitarne, więc do casetas mogą wejść wszyscy, nie tylko członkowie rodzin lub stowarzyszeń. Nie trzeba żadnych haseł i innych tajnych szyfrów. Kto ma ochotę, wchodzi do środka i bawi się z pozostałymi uczestnikami fiesty.

Reklama

Kwietniowy Jarmark nie jest świętowany wyłącznie w Andaluzji. Podobne wydarzenie odbywa się w Barcelonie i w wielu innych hiszpańskich miastach.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama