Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Park Krajobrazowy Doliny Baryczy
  2. Gądkowice, Zamek Myśliwski i staw Grabownica
  3. Jazy i Wieża Ptaków Niebieskich
  4. Ruda Milicka i trasa rowerowa
  5. Dolina Baryczy – informacje praktyczne

Na szutrowej ścieżce zawsze biegają koty. Schodzą się do Dworku pod Herbem, bo wiedzą, że właściciel ma miękkie serce i w miskach leżących na tyłach domu znajdą kawałek mięsa. Najedzone zaczynają pracę na rzecz dworku. Łaszą się do gości, prezentują akrobacje na rynnach, siadają na kolanach. Kiedy już się zmęczą, najzwyczajniej na świecie zamykają oczy, dając do zrozumienia, że wykonały zadanie i z nikim już nie chcą mieć do czynienia.

Mam podobnie jak te koty. Gdy wszystkiego jest już za dużo, za głośno i za trudno, jadę w Dolinę Baryczy, żeby oczyścić głowę i nie robić nic poza wędrowaniem i jazdą na rowerze. Mrucząca rodzina z dworku we Wziąchowie Wielkim wieczorami mnie koi i całkiem przyjemnie ogrzewa nogi.

Park Krajobrazowy Doliny Baryczy

Park Krajobrazowy Doliny Baryczy leży na granicy Dolnego Śląska i Wielkopolski, to jedna z największych ostoi ptaków wodnych-błotnych w Europie. Tutaj znajduje się też kompleks Stawów Milickich, jest ich niemal trzysta, stąd w wielu miejscach restauracje serwujące karpia.

W zależności od miejsca Dolina Baryczy potrafi być dzika i dać samotność albo wrzucić w tłum maszerujących wzdłuż popularnych ścieżek turystów. Zdecydowanie wolę to pierwsze, tym bardziej że w nadbaryckich wioskach uwielbiam odwiedzać małe sklepiki i, nazwijmy to, lokalne punkty gastronomiczne.

Gądkowice, Zamek Myśliwski i staw Grabownica

Z dworku we Wziąchowie wyruszam niemal o świcie. Rowerem jadę asfaltową drogą do Gądkowic, gdzie zatrzymuję się na chwilę w Rybce. To lokalna piekarnia słynąca z komiśniaka. Ten chleb na zakwasie wywodzi się od żołnierskiego pieczywa, które miało zachować długo świeżość. Gądkowice tak naprawdę zaczynają żyć dopiero wieczorem, kiedy koło sklepu spożywczego zaczyna działać mały pub, teraz, nad ranem, jest tu pusto. Dokupuję masło i kawałek żółtego sera i w drogę.

Najpierw zmierzam do Zamku Myśliwskiego za Stawem Gądkowickim. Szeroka aleja powoli zmienia się w wąską drogę, żeby skończyć swój bieg koło dawnego dworku Maltzanów, niegdyś właścicieli tej okolicy. Stoi tu samotna jabłoń, której owoce leżą często na ziemi. Kiedy więc się da, korzystam z okazji i zbieram kilka jabłek.

Chwila odpoczynku i 16 km do kolejnego punktu – stawu Grabownica. To trzeci co do wielkości zbiornik Stawów Milickich, prowadzi wokół niego ośmiokilometrowa ścieżka. W restauracji Grabownica zostawiam rower i dalej idę na piechotę. W XVII w. staw miał ponad 1 tys. ha powierzchni, dzisiaj jest trzy raz mniejszy, jego nazwa, podobnie jak wsi, oznaczała pierwotnie miejsce porosłe grabami.

Jazy i Wieża Ptaków Niebieskich

Szlak wokół wody działa mi na wyobraźnię. Staw błyszczy się pomiędzy drzewami, dookoła mnóstwo ptaków, ani jednego człowieka. Wystarczy dobrze studiować mapę, żeby dotrzeć do Dragońskiego Jazu z XIX w. To jedna z niewielu zachowanych dziś zabytkowych konstrukcji do piętrzenia wody. W Dolinie Baryczy są nieodłączną częścią krajobrazu, która przypomina, że przecież ten teatr natury nigdy by nie powstał, gdyby nie człowiek. To on stworzył krainę Stawów Milickich, wykopał akweny, zadbał o łąki i lasy, a potem zamienił to wszystko w rezerwat przyrody, pozostawiając go zwierzętom i roślinom.

Kolejny jaz, Grabownica, jest już dziełem sztuki. Opuszczane na kołowrocie zastawy piętrzą wody rzeki Prądnia na ponad 1,3 m. To wyjątkowo piękne miejsce. W pobliżu stanęła Wieża Ptaków Niebieskich. Ma 14 m wysokości, w zależności od pory roku można tu obserwować pary gęgaw, które wodzą pisklęta wśród trzcinowych labiryntów, perkozy podające swoim pociechom małe rybki, a potem wożące maluchy na grzbietach czy błotniaki popisujące się powietrznymi akrobacjami.

Stawy Milickie
Stawy Milickie fot. Shutterstock

Największą ucztą dla oczu są jednak stada dzikich gęsi, które dwa razy do roku odpoczywają na stawach w drodze pomiędzy lęgowiskami w tundrze i zimowymi ostojami w zachodniej Europie. Podczas przelotów tworzą grupy liczące nawet kilkadziesiąt tysięcy osobników. Kiedy o świcie opuszczają stawy, przypominają złowieszczy huragan. To tutaj właśnie, nad Grabownicą, Włodzimierz Puchalski, znany polski fotograf, filmowiec i przyrodnik, nakręcił w 1947 r. pierwszy powojenny długometrażowy film przyrodniczy pt. „Ptasia wyspa”.

Ruda Milicka i trasa rowerowa

Przede mną kolejne 20 km na rowerze. Jadę do Rudy Milickiej, żeby groblą na Stawie Słonecznym Górnym dotrzeć do Smażalni u Bartka. Kiedyś ta droga była otwarta dla samochodów, dzisiaj można ją pokonać tylko pieszo albo na rowerze. I choć raz w życiu trzeba to zrobić koniecznie. Ten przejazd jest kwintesencją Stawów Milickich, wąska droga i dookoła tylko woda. Czysta magia.

Choć w Dolinie Baryczy wytyczone zostały liczne szlaki, które nazywane są rowerowymi, konnymi, pieszymi czy zamkowymi, można z nich korzystać w dowolny sposób. Przyjazność tego regionu polega na niepodejmowaniu gwałtownych decyzji. Wędrując wokół Grabownicy, natrafiam na trasę rowerową śladem dawnej wąskotorówki. Postanawiam pojechać nią następnego dnia. Sam szlak ma 20 km, zaczyna się w Sułowie, a kończy właśnie w Grabownicy. Postanawiam zrobić pętlę, drogą dla samochodów jak najszybciej pędzę do pierwszego przystanku i tam zaczynam już romantyczną podróż.

Pod koniec XIX w. w Dolinie Baryczy powstała Żmigrodzko-Milicka Kolej Powiatowa. Pociągi pędziły po niej z zawrotną szybkością 24 km na godzinę. Z biegiem czasu, już po II wojnie światowej, wąskotorówkę zaczęły wypierać autobusy. W końcu tory zostały rozebrane. W ich miejscu powstała szeroka na 2 m ścieżka bitumiczna, która prowadzi przez Pracze, Postolin, Milicz, okolice Rudy Milickiej, żeby dotrzeć do Grabownicy.

Na trasie sporo niespodzianek: stare szlabany, krzyże św. Andrzeja, wagony, dokładne tablice opisujące przyrodę i historię mijanych atrakcji. W miejscu dawnych stacji kolejowych znajdują się punkty do odpoczynku dla rowerzystów. Zresztą co chwila zjeżdżam z trasy. Nie mogę się oprzeć, żeby nie zajrzeć do pałacu w Miliczu i nie obejść ruin tamtejszego zamku, w którym archeolodzy odkryli najstarszą… deskę klozetową w Polsce.

Dwadzieścia kilometrów, które zgodnie z informacjami z Google Maps powinnam przejechać w godzinę, zabierają mi pół dnia. W nagrodę zamawiam w Grabownicy wielki kawałek karpia, a wieczorem, już we Wziąchowie, pozwalam przytulić się do siebie wszystkim kotom.

Dolina Baryczy – informacje praktyczne

Co przywieźć

  • Dolina Baryczy znana jest z rzemiosła i smakołyków. Z agroturystyki Zielona Dolina, Kędzie 39, warto przywieźć patchworki, piękne poduszki, kapy i zabawki.
  • W Miliczu jest Dolnośląska Bombka w ekoopakowaniach. Agnieszka i Jarosław Lesiakowie z Byliny i Susz w Odolanowie oferują suszone dekoracje.
  • Koniecznie zajrzyjcie do Krośnic, gdzie obok dworca kolejki wąskotorowej można kupić regionalne miody, dżemy i soki.

Jedzenie

  • Restauracja Grabownica leży tuż nad stawem, koniecznie spróbujcie karpia i rybnej pasty.
  • W Chacie Łaniaków w Wierzchowicach spróbujcie soków wytwarzanych na bazie lokalnych produktów.
  • Zajazd u Bartka w Średzinie, Nowy Zamek, ma piękne zaplecze z łowiskiem i miejscami do odpoczynku. Podają tu rewelacyjnie przyrządzonego karpia i bardzo dobre lokalne wino.
  • Szukajcie również jabłek, niegdyś swoje odmiany miały nawet wioski.
Reklama

Źródło: archiwum NG

Reklama
Reklama
Reklama