Dla niektórych to czeskie miasto jest piękniejsze od Pragi – przyciąga fantastyczną kuchnią i wyjątkową architekturą
Karlowe Wary, Mariańskie Łaźnie i Franciszkowe Łaźnie tworzą razem jeden z najciekawszych regionów uzdrowiskowych w Europie. Zobacz, co warto w nich zobaczyć i czego spróbować.

Spis treści:
- Gorące źródła, cesarz i legenda. Dlaczego warto zacząć od Karlowych Warów?
- Kolumnady i źródła w Karlowych Warach – gdzie zacząć spacer?
- Nie tylko źródła. Co jeszcze warto zobaczyć w Karlowych Warach?
- Zamki i tajemnice między uzdrowiskami. Loket i relikwiarz, który zniknął na dekady
- Mariańskie Łaźnie – cisza, arystokracja i śpiewająca fontanna w tle
- Franciszkowe Łaźnie – uzdrowisko, które naprawdę leczy i wycisza
- Jak zaplanować wyjazd do czeskich uzdrowisk? Transport, noclegi i najlepszy czas na podróż
Choć uzdrowiska w zachodnich Czechach kojarzą się głównie z kuracjuszami popijającymi wodę z porcelanowych kubków, kryją w sobie znacznie więcej niż tylko źródła termalne. Karlowe Wary, Mariańskie Łaźnie i Franciszkowe Łaźnie to miejsca o bogatej historii, wyjątkowej architekturze i unikatowym rytmie życia. Od gejzerów i kolumnad, przez średniowieczne zamki, aż po ziołowe likiery i zupy z jajkiem – ten region łączy tradycję z lokalnym kolorytem w sposób, który trudno znaleźć gdziekolwiek indziej.
Gorące źródła, cesarz i legenda. Dlaczego warto zacząć od Karlowych Warów?
Do Karlowych Warów wjeżdżam wczesnym rankiem, kiedy na dolinę Tepli wciąż jeszcze pada cień, a źródlana para unosząca się nad kolumnadami wygląda jak naturalne przedłużenie rzeki. Trudno znaleźć w Europie miasto, w którym gorąca woda byłaby tak dosłownie wpisana w urbanistykę. Tutaj wszystko zaczyna się od źródeł – jest ich kilkanaście, różnią się temperaturą i składem mineralnym, a każde ma własną historię, nazwę i wiernych bywalców.
Najstarsza z lokalnych legend mówi o Karolu IV (ten od Mostu Karola w Pradze), który podczas polowania miał odkryć gorące źródło bijące spod ziemi. Fakt, że cesarz rzymski i król Czech rzeczywiście bywał w tej okolicy, jest dobrze udokumentowany. To on nadał osadzie rangę miasta królewskiego w XIV wieku, a także nazwę – Karlovy Vary, czyli „wrzące źródła Karola”, która przetrwała do dziś. Od tamtej pory woda stała się walutą, kapitałem i znakiem rozpoznawczym miasta.
Kolumnady i źródła w Karlowych Warach – gdzie zacząć spacer?
Spacer zaczynam od Mlýnskiej Kolumnady, neorenesansowej konstrukcji z końca XIX wieku, zaprojektowanej przez Josefa Zítka, tego samego architekta, który współtworzył praski Teatr Narodowy. Głównych kolumnad, czyli zadaszonych galerii o funkcji spacerowej, jest w Karlowych Warach pięć. A pod Mlýnską – jedną z najbardziej okazałych w mieście – bije pięć źródeł, w tym jeden z najgorętszych – Mlýnský pramen.
Kuracjusze przechadzają się z porcelanowymi kubkami na długich dzióbkach, popijając wodę małymi łykami, zgodnie z zaleceniami lekarzy. Ten rytuał, powtarzany od pokoleń, jest równie ważny jak sama woda. Próbuję i ja. Woda ze źródła smakuje wyraźnie mineralnie i słonawo, z lekką goryczką i delikatnie metalicznym posmakiem.

Kilka kroków dalej znajduje się Vřídelní Kolumnada, najbardziej surowa w formie, betonowa, powojenna. Poproście pierwszego napotkanego Czecha o pomoc w nauczeniu wymowy tego źródła – bo to nie jest taka prosta sprawa. To serce Karlowych Warów. Tutaj bije Vřídlo – gejzer o temperaturze ponad 70 stopni, który potrafi wystrzelić na kilkanaście metrów. Woda z tego źródła jest tak silnie zmineralizowana, że od wieków wykorzystuje się ją do produkcji soli zdrojowej, eksportowanej niegdyś do całej monarchii habsburskiej.
Nie tylko źródła. Co jeszcze warto zobaczyć w Karlowych Warach?
Karlowe Wary to jednak nie tylko uzdrowisko, ale też miasto przemysłu i rzemiosła. W dzielnicy Dvory, w dawnej manufakturze, działa dziś założona w 1857 roku huta szkła Moser. Zwiedzając hale produkcyjne, obserwuję proces powstawania kryształowych kielichów i waz, które trafiały na stoły europejskich dworów. Charakterystyczne dla Mosera jest szkło bezołowiowe, ręcznie szlifowane, o intensywnych barwach. To jeden z tych przykładów, kiedy lokalny surowiec i tradycja stworzyły markę rozpoznawalną daleko poza regionem. Warto wybrać się na wycieczkę z przewodnikiem po hucie, aby na własne oczy zobaczyć proces powstawania wielokolorowych naczyń.
Kilka minut kolejką linową od centrum wznosi się wzgórze Diana. Z wieży widokowej rozciąga się panorama miasta – wąskiej doliny wciśniętej między zalesione stoki. Ten krajobraz tłumaczy, dlaczego Karlowe Wary nigdy nie stały się metropolią. Brak miejsca wymusił elegancję i porządek, a architektura z przełomu XIX i XX wieku do dziś dominuje nad nowszą zabudową.
Na górze warto zatrzymać się na czeski obiad. Ja decyduję się na talerz pełen kulajdy. Ta kremowa zupa z ziemniakami, koperkiem i grzybami, podawana z jajkiem w koszulce, to klasyk tutejszej kuchni domowej. Rozgrzewająca i sycąca, daje mi pretekst, by w drodze powrotnej zrezygnować z kolejki linowej i zejść ze wzgórza Diana na piechotę.
Zamki i tajemnice między uzdrowiskami. Loket i relikwiarz, który zniknął na dekady
Opuszczając Karlowe Wary, zatrzymuję się w miasteczku Loket. Położony na skalnym cyplu, niemal w całości otoczonym zakolem rzeki Ohře, wygląda jak średniowieczna makieta. Nad czerwonymi dachami góruje masywny zamek, który przez wieki pełnił funkcję twierdzy granicznej, więzienia i rezydencji.
To dobre miejsce, by zrozumieć, że region uzdrowiskowy nie istniał w próżni – jego bezpieczeństwo i rozwój były ściśle związane z polityką i militariami Czech. Dzięki uporowi mojej przewodniczki udaje mi się również zobaczyć słynny meteoryt z Loket. To jeden z najstarszych udokumentowanych meteorytów w Europie Środkowej. Według kronik spadł w tej okolicy w XV wieku. Przez długi czas uważano go za „kamień piekielny” lub obiekt o nadprzyrodzonych właściwościach, dlatego przechowywano go właśnie na zamku – najpierw jako osobliwość, później jako obiekt badań.

Jeszcze dalej, w Bečovie nad Teplą, znajduje się zamek znany z jednego z najcenniejszych skarbów w Europie Środkowej – Relikwiarza św. Maura. Ten romański zabytek z XIII wieku, porównywany rangą do czeskich klejnotów koronnych, przez dekady był ukryty pod podłogą kaplicy. Odnaleziony dopiero w latach 80. XX wieku, po skomplikowanej akcji poszukiwawczej, dziś jest udostępniany zwiedzającym w ściśle kontrolowanych warunkach. Sama historia relikwiarza – jego wędrówki z Francji do Czech, zmiany właścicieli i dramatyczne ukrycie po II wojnie światowej – mogłaby posłużyć za scenariusz filmu.
Mariańskie Łaźnie – cisza, arystokracja i śpiewająca fontanna w tle
Jedno jest pewne – Mariańskie Łaźnie są inne. Jeśli Karlowe Wary sprawiają wrażenie miasta, które nieustannie pracuje – woda krąży, kolejki kursują, turyści przemieszczają się między kolumnadami – tutaj dominuje cisza i przestrzeń. Uzdrowisko powstało później, na początku XIX wieku, i od początku planowano je z rozmachem. Szerokie aleje, rozległe parki i monumentalne pensjonaty miały odpowiadać gustom arystokracji.
Głównym punktem jest Kolumnada Maksymiliana, żeliwna konstrukcja z końca XIX wieku, przy której biją m.in. Křížový pramen i Ferdinandův pramen. W przeciwieństwie do Karlowych Warów, wody w Mariańskich Łaźniach są zimne, bogate w dwutlenek węgla i sole żelaza. To właśnie one zadecydowały o specjalizacji uzdrowiska – leczeniu chorób metabolicznych i układu krążenia.
Spacer po Parku Zdrojowym prowadzi do Śpiewającej Fontanny. Jej mechanizm, zsynchronizowany z muzyką klasyczną, przyciąga turystów, ale mnie bardziej interesuje kontekst historyczny. To tutaj bywali Goethe, Chopin i Wagner. Goethe, który spędził w Mariańskich Łaźniach kilka sezonów, miał powiedzieć, że to jedyne miejsce, gdzie naprawdę odpoczywał. Dziś jego obecność przypominają tablice pamiątkowe i nazwy hoteli, ale duch epoki jest wciąż wyczuwalny w architekturze.

Kilka kilometrów od centrum rozciąga się Národní přírodní rezervace Kladské rašeliny. Drewniane kładki prowadzą przez torfowiska, a krajobraz zmienia się diametralnie – zamiast parkowej zieleni pojawia się surowa, północna przyroda. To jeden z tych momentów, kiedy łatwo zrozumieć, dlaczego kuracjusze od zawsze łączyli leczenie z długimi spacerami. Tutejsze powietrze, chłodne i wilgotne, ma zupełnie inny charakter niż w dolinach.
Franciszkowe Łaźnie – uzdrowisko, które naprawdę leczy i wycisza
Franciszkowe Łaźnie są najmniejsze z trzech uzdrowisk, ale to właśnie ich skala robi największe wrażenie. Założone w 1793 roku, niemal od początku były podporządkowane jednej funkcji – leczeniu. Niska, klasycystyczna zabudowa, pastelowe fasady i symetryczny układ ulic tworzą miasto, które bardziej przypomina sanatoryjny ogród niż kurort.
Tutejsze źródła są bogate w żelazo i dwutlenek węgla. Najsłynniejszy jest Františkův pramen, od którego miasto wzięło nazwę. Charakterystycznym symbolem uzdrowiska stała się rzeźba chłopca z rybą – Františka – której dotknięcie ma przynosić szczęście i, według lokalnych wierzeń, sprzyjać płodności. Ten element ludowej tradycji ciekawie kontrastuje z naukowym podejściem do balneologii, które od XIX wieku rozwijano właśnie tutaj.
We Franciszkowych Łaźniach tempo życia wyraźnie zwalnia. Wieczorami parki pustoszeją, a goście wracają do hoteli na zabiegi i kolacje. To miejsce, które najlepiej oddaje pierwotny sens uzdrowiska – nie jako atrakcji turystycznej, ale przestrzeni regeneracji.
Jak zaplanować wyjazd do czeskich uzdrowisk? Transport, noclegi i najlepszy czas na podróż
Planując wyjazd do Karlowych Warów, Mariańskich Łaźni i Franciszkowych Łaźni, warto zapoznać się z możliwościami dojazdu i noclegu oraz wybrać najlepszy moment na podróż. Najwygodniejszym sposobem poruszania się między tymi trzema uzdrowiskami jest samochód lub pociąg regionalny – połączenia są częste, a odległości między miejscowościami niewielkie. Karlowe Wary mają również bezpośrednie połączenia kolejowe z Pragą, a przejazd zajmuje około 3–3,5 godziny. Pociągi i autobusy kursujące między uzdrowiskami zazwyczaj pokonują trasę w czasie od 45 do 90 minut.
Najlepszy czas na odwiedzenie zachodnich Czech to wiosna i wczesna jesień. Wtedy pogoda sprzyja spacerom, a uzdrowiska są spokojniejsze. Latem zdarza się większy ruch turystyczny, szczególnie w weekendy oraz w trakcie lokalnych festiwali. Warto też zapytać o zniżki dla polskich turystów, które niekiedy oferowane są przez miejscowe obiekty noclegowe.
Podczas pobytu w Karlowych Warach warto rozważyć nocleg w jednym z dwóch renomowanych hoteli: Grandhotel Pupp to historyczny obiekt z XVIII wieku, związany z europejską elitą i festiwalem filmowym – to właśnie tutaj kręcono sceny do „Casino Royale”. Z kolei Hotel Imperial, położony na wzgórzu z widokiem na miasto, oferuje eleganckie wnętrza i własne zaplecze uzdrowiskowe.

W Mariańskich Łaźniach dobrą opcją dla gości nastawionych na pełen program leczniczy będą nowoczesne sanatoria Ensana Health Spa Hotels. Dla tych, którzy preferują krótszy wypoczynek w stylowym otoczeniu, Hotel Falkensteiner – łączący secesyjną architekturę z nowoczesnym spa – będzie odpowiednim wyborem.
Jeśli natomiast planujesz zatrzymać się we Franciszkowych Łaźniach, spodziewaj się mniejszych, kameralnych obiektów. W miasteczku dominują sanatoria i hotele lecznicze, często wyspecjalizowane w określonych terapiach, oferujące spokojne warunki do regeneracji.
Źródło: National Geographic Traveler, VisitCzechia.com
Nasz ekspert
Łukasz Załuski
Redaktor naczelny „National Geographic Polska” i National-Geographic.pl. Dziennikarz podróżniczy i popularnonaukowy z 20-letnim stażem. Wcześniej odpowiedzialny m.in. za magazyny „Focus”, „Focus Historia” i „Sekrety Nauki”. Uważny obserwator zmieniającego się świata i nowych trendów podróżniczych. Inicjator projektu pierwszej naukowej rekonstrukcji wizerunków władców z dynastii Jagiellonów. Po świecie podróżuje w poszukiwaniu smaków lokalnych kuchni. Miłośnik tenisa, książek kryminalnych i europejskich stolic.


