Po paru dniach jazdy postanowiliśmy rozłożyć się biwakiem i trochę rozruszać zastałe stawy. Wybraliśmy się na zwiedzanie Parku Mallari i miejsca styku granic Finlandii, Szwecji i Norwegii, zwanego Treriksroset. Opis wycieczki można przeczytać tutaj.

Reklama

Aby się nie powielać, tym razem będzie o Fińskim podejściu do turystyki – czyli mały poradnik dla tych, co chcieliby się wybrać do Laponii z plecakiem.

Biwakowanie: Nocowaliśmy pod namiotami zarówno przy miejscowościach w miejscach wyznaczonych do biwakowania jak i na dziko w tajdze, zdarzyło się, że i na werandzie domku myśliwskiego. Czasem odwiedził nas jakiś Fin i chwilkę pogadał. Czasem tylko z daleka nam się poprzyglądał (choć to ludzie bardzo mili, to jednak zazwyczaj trzymają dystans). Niemniej nigdy nikt nie miał do nas uwag, że gdzieś się rozbiliśmy. Inną sprawą jest, że od zawsze dbamy o porządek wokół biwaku zabierając nie tylko własne śmieci, ale i te zastane. Zasadniczo prawo Fińskie pozwala na jedną noc biwakowania nawet na terenie prywatnego lasu. Oczywiście warunek bezwzględny to pozostawić po sobie porządek. Wiele już spływów mam za sobą, ale muszę przyznać że w Laponii czystość jest bardzo przestrzegana zarówno przez turystów jak i miejscowych.

Te 9 rzeczy musisz wiedzieć o Laponii!

Laavu: Przemieszczając się wzdłuż rzeki, w każdej miejscowości natykaliśmy się na Suomski odpowiednik indiańskiego tipi, czyli laavu. Z tym że wykonany z solidnych desek z miejscem spoczynkowym pozwalającym na wygodny nocleg dla paru osób. Obok obowiązkowo drewutnia z zapasem narąbanego drewna (często również zapas kory brzozowej na rozpałkę) i drewniana toaleta. Finowie zadbali również o miejsce na ognisko ze stojakiem pozwalającym na grillowanie czy gotowanie nad ogniem. Bywało że korzystaliśmy z nich dla odpoczynku, choć ze względu na komary raczej preferowaliśmy własne namioty. Początkowo nawet nie zauważyłem, że nie ma tam żadnych, tak często spotykanych u nas, napisów w stylu „Jacek love Jolkę”. Dopiero w Rovaniemi zaczęła się ‘cywilizacja’.

Autiotupa: Czyli otwarta chata dla turystów. W galerii parę fotografii tej z Treriksroset. A w niej miejsce na nocleg, piec, kuchenka gazowa, zapas świec do oświetlenia. Obok tradycyjnie pełna drewutnia i toalety. Trafiliśmy tam latem więc pod stołem stała nie ruszona zgrzewka świec a przy drewutni piła i siekiera (pomimo że był tam spory zapas już porąbanego drewna). Dodam że nie zabrakło odpowiedniego zapasu papieru toaletowego. Nawet nie skomentuje jak to by wyglądało u nas. Takie chaty są rozsiane na terenie parków narodowych z przeznaczeniem na jeden nocleg (no chyba że śnieżyca nas złapie). Planując w nich nocleg trzeba się liczyć z tym, że może być więcej chętnych.

Chaty Górskie i Wędkarskie: można też skorzystać z chat zamkniętych (odpłatnych), które często dodatkowo są zaopatrzone w pościel czy naczynia. Ceny przystępne nawet jak na naszą kieszeń. Z tego co pamiętam ta w parku Mallari kosztowała coś 80 EUR za dobę. Dwie czteroosobowe sypialnie, kuchnia i pokój dzienny. Oczywiście każda jest nieco inna, więc co do ilości miejsc noclegowych i wyposażenia warto się osobno upewnić. Spotykaliśmy również sporo chat wędkarskich, które można wynająć na dowolny okres by miło spędzić czas nad rzeką. Większość chat wędkarskich jest dodatkowo wyposażona w sprzęt wędkarski począwszy od łódki i wędek, aż po więcierz, który tam jest dozwolony.

Te 5 powodów przekona cię by jechać do Laponii!

Schrony górskie: spotkałem też kilka schronów nie zaznaczonych na mapach choć usytuowanych bezpośrednio przy szlakach. Trochę przypominają bunkier dla partyzantów. Podczas wycieczki bardzo nam się taki przydał przy załamaniu pogody. Niestety nie znalazłem informacji odnośnie okoliczności ich powstania, ale wędrując po górach warto się uważniej rozglądać.

Trasy turystyczne: Tu trzeba być uważnym, bo choć trasy są dobrze oznaczone, to należy zwrócić uwagę czy jest to trasa letnia czy zimowa. O ile zimą tras letnich nie widać spod śniegu (są oznaczone niewielkimi palikami), to latem wybierając się na trasę zimową, utkniemy w bagnie lub nagle ze zdziwieniem stwierdzimy, że te czerwone krzyżyki, jakimi jest oznaczony zimowy szlak, prowadzą przez środek jeziora. Stąd na znakach turystycznych można spotkać dwie różne odległości do tej samej miejscowości (patrz galeria).

Informacja turystyczna: Wbrew temu co nam przychodzi na myśl, to tym mianem są określane tablice informacyjne. Mapy tam nie kupicie. W ogóle za mapami turystycznymi trzeba się rozejrzeć po większych miejscowościach, na północy nie mieliśmy szansy na zakupienie takowej. Posiłkowaliśmy się zdjęciami tych z ‘informacji turystycznej’.

I na koniec zaopatrzenie: Sklepy większe czy mniejsze niemal w każdej miejscowości, często czynne nawet w niedzielę. Ceny podstawowych produktów trochę wyższe niż u nas, niemniej większość art. spożywczych prawie 4 razy droższa (mówię o dalekiej północy). Odradzam miejscowego piwa - mnie też ostrzegali, ale musiałem spróbować, wypiłem dwa łyki i całość wylądowała w koszu. Jak ktoś używa turystycznych kuchenek, to kartusze dostępne na stacjach benzynowych. Na północy większość stacji jest automatycznych i można zapłacić tylko kartą – cena benzyny jakieś +40% w stosunku do kraju. Miłośników trunków wyskokowych informuję, że można je kupić tylko w większych miejscowościach, w specjalnie oznaczonych sklepach i cena bardzo zniechęcająca.

A co do okoliczności przyrody : bajka i jeszcze raz bajka... Muszę się tam jeszcze wybrać, zwłaszcza zimą.

Tekst : Artur Kordian

Zdjęcia : Ania i Agnieszka Pawlaczyk


Posłuchaj opowieści "Rodziny bez granic" o podróżowaniu z dzieciakami do najdalszych zakątków świata!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama