Z prawej strony towarzyszył mu przerośnięty Kaczor Donald, z lewej - podskakująca (z niepokojącą nadpobudliwością) - Myszka Miki. On, wraz ze swoimi naprężonymi muskułami, od góry do dołu pokryty nabłyszczającym olejkiem, górował nad resztą postaci z bajek, przewyższając je wzrostem, co najmniej o głowę. W tej roli grał sam siebie - miał gitarę, kapelusz, kowbojskie buty i odblaskowe majtki, opinające idealnie wyrzeźbiony tyłek.

- Hej siostro! Zagrać ci coś? - próbował złapać ze mną kontakt wzrokowy. Kiedy nie zareagowałam, w mniej niż sekundę, bez cienia żalu, zrezygnował. Chwilę później upolował już inną Siostrę, jedną z Azjatek będących w Nowym Jorku na wycieczce. Zagrał jej na gitarze przebój, ona zachwycona śmiała się i klaskała. Na koniec pamiątkowe zdjęcie. 

Był środek nocy na Times Square, na skrzyżowaniu Broadwayu i Alei Siódmej. 


Times Square (Fot. Ania Tomaśko)

Ocean billboardów reklamowych, ulokowanych w każdym dosłownie miejscu, oświetlał wszystko dookoła tak mocno, że wydawało się, jakby był tam środek dnia. Tłum ludzi robiących sobie zdjęcia na ulicy, na przejściu dla pieszych, w kolejce po lody, po kawę, po bluzkę. Sklepy, kawiarnie, restauracje, drogerie, apteki - czynne całą dobę, kuszące promocjami. Hałas tłumu, reklam, ulicznych artystów, głośny śmiech. Wszystko ogromnych rozmiarów: ogromne reklamy, napisy, postaci z bajek, ogromne porcje w restauracjach, kubki z kawą. Karuzela reklamowych doznań i niekończącej się ilości bodźców. Everything’s bigger in America


(Fot. Ania Tomaśko)

Witamy na Times Square! Najsłynniejszy handlowy plac świata. Głośno bijące serce amerykańskiego kapitalizmu. W kraju, gdzie wszystko jest biznesem, nawet bezdomni nie są zwykłymi bezdomnymi, zwłaszcza ci na Times Square. Każdy z nich z zaangażowaniem opowiada historię, głośno i bez wstydu przekonuje, żeby to właśnie jego wspomóc finansowo. Prowadzi swoją kampanię reklamową. Walczy o przetrwanie jak każdy inny nowojorczyk, każdy imigrant, który wybrał życie tutaj - w pewnie najbardziej konkurencyjnym mieście świata. 


(Fot. Ania Tomaśko)

Wszechogarniająca komercja i kultura kupowania przeraża i wzbudza podziw jednocześnie. Wszystko tam ma być piękne i kolorowe, a przede wszystkim - sprzedane. W dzień Times Square robi równie duże wrażenie: 


(Fot. Ania Tomaśko)

Oddaliłam się o niecałe 10 km od przerysowanego i krzyczącego Times Square. Pomimo tak niewielkiej odległości, trafiłam do innego świata. Świata, w którym nie ma już głębokich dekoltów, krótkich spódniczek i nowojorskiego wyzwolenia seksualnego. Jest za to życie według ściśle określonych zasad, w rzeczywistości, w której zatrzymał się czas. Odwiedziłam Williamsburg na Brooklynie.


(Fot. Ania Tomaśko)

Dzielnica ortodoksyjnych Żydów, którzy żyją w tradycji sprzed wielu lat. Na ulicy słychać rozmowy w Jidysz. Wszystko wydaje się tu mieć swoje miejsce i ścisłe przeznaczenie.   


(Fot. Ania Tomaśko)

W pamięci mam jeszcze hałas i kolory Times Square, ale otwieram oczy i jestem w XIX wieku. Mężczyźni i chłopcy noszą pejsy i tradycyjne żydowskie stroje. Kobiety i dziewczynki - ubrane są w grube rajstopy i skromne, ciemne, długie spódnice, pomimo wysokiej temperatury. Kupują chleb w koszernych piekarniach i zmierzają do albo z, synagogi.


(Fot. Ania Tomaśko)

Nowy Jork w pigułce - zachwycająca miniatura całego świata, niewyobrażalna wprost różnorodność, która pozwala żyć wszystkim kulturom, rasom, kolorom i przekonaniom w jednym miejscu, obok siebie. Przestrzeń tak pojemna, że mieści w swoich granicach zarówno Times Square jak i dzielnicę ortodoksyjnych Żydów.


(Fot. Ania Tomaśko)

Po odwiedzinach u tradycyjnych Chasydów, wracam do centrum. Obyczajowa wolność, z której miasto jest tak dumne, to kolejna wizytówka Nowego Jorku. Ktoś głośno śpiewa, ktoś ma zielone włosy, ktoś modli się na środku chodnika. Nic nie jest tu "nienormalne", niepoprawne i nic nie jest szokujące. Nikt niczego nie ocenia, po prostu przechodzi obok, albo raczej biegnie - z kubkiem organicznej kawy. Miasto gdzie jest wszystko obok siebie - piękno i brzydota, bogactwo i bieda, brud i porządek, czerń i biel.


(Fot. Ania Tomaśko)

Nowy Jork - to raczej stan umysłu i doświadczenie, niż klasyczne miasto ze swoimi granicami. Miejsce gdzie ludzie z całego świata przyjeżdżają spełnić marzenia i gdzie każdy ma plan do zrealizowania. Dżungla konkurencji i wyścigu, gdzie standardy są wysokie. 


(Fot. Ania Tomaśko)

Nowy Jork to zarówno bogate dzielnice Manhattanu, np. Upper East Side, znane fanom serialu "Gossip Girl" i "Sex and The City", jak i Harlem - stolica czarnego jazzu, mekka Afroamerykanów. To Central Park, w którym obok siebie jedzą na trawie lunch maklerzy z Wall Street i pracownicy sprzątający hotele. Nowy Jork to także autobus w Queens, którym jadą latynoscy budowlańcy ubrudzeni cementem i zmęczona, młoda matka z Bliskiego Wschodu, usypiająca na kolanach dziecko. To Brooklyn, Bronx i wiele, wiele innych miejsc.   


(Fot. Ania Tomaśko)

Nowy Jork to także kulturalna stolica świata, której artystyczna oferta robi ogromne wrażenie, ale to już osobny rozdział nowojorskiej opowieści.  


(Fot. Ania Tomaśko)

Jako dziecko wychowane na filmach Woody’ego Allena (zwłaszcza tych z lat 70-tych i 80-tych), marzyłam o tym, że kiedyś zobaczę Nowy Jork. To marzenie się spełniło, nigdy jednak nawet bym nie pomyślała, że będzie mi dane poznać Woody'ego Allena osobiście. Finał mojej nowojorskiej przygody okazał się magiczny: najpierw dostałam zaproszenie na kameralny koncert Allena na Manhattanie...


(Fot. Ania Tomaśko)

A po koncercie, po długiej i trudnej walce, zrobiłam sobie z Woodym zdjęcie.  


(Fot.archiwum prywatne Ani Tomaśko)

Autorka: Anna Tomaśko,
współzałożycielka grupy reporterskiej "Reporterzy Samozwańcy", podróżniczka