Wyspy greckie to jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków. Największą popularnością cieszą się między innymi Kreta, Korfu, Rodos czy Mykonos. Warto jednak rozważyć obranie kursu na mniej oblegane miejsca. Zastaniemy tam mniej turystów i będziemy mieli szansę poznać codzienność lokalsów.

Które wyspy greckie warto zobaczyć?

– Oddać cumy – krzyczy skiper, budząc na mojej twarzy pełen politowania uśmiech. Czy naprawdę musimy trzymać się tego żeglarskiego żargonu? Gdy jednak kilka minut później jacht wychodzi na pełne morze, wiem już, że trudno o przyjemniejszy sposób na zwiedzanie Grecji, i jestem gotów zgodzić się na wszystkie komendy kapitana.

Stoję boso na twardym pokładzie, czując, jak krople wody moczą mi stopy, wiatr smaga twarz, a żagiel furkocze, nadając nam coraz większą prędkość. Jest świt, Morze Egejskie nie może się zdecydować, czy woli turkus, granat, czy zieleń. Wodę przecinają pojedyncze kutry rybackie, znacząc ją białymi lub niebieskimi plamami.

Gdy na przystani Kalamaki, kilka kilometrów od greckiego Pireusu, przedstawiliśmy Vangelisowi z firmy czarterującej wysokość naszego budżetu, ten podrapał się po głowie i stwierdził, że ma dla nas blisko 15-letni jacht o 10-metrowej długości i 55-metrowej powierzchni żagli. Raczej nie za duży, ale miał wszystko, czego potrzebowaliśmy. Dzień później byliśmy już na morzu. 

Trochę leniwie, z dala od najbardziej okupowanych przez turystów i żeglarzy miejsc – nasz plan na najbliższy tydzień określiliśmy jeszcze przed wyjściem z portu. I od razu zrezygnowaliśmy z Cyklad. Co prawda mówi się, że to najpiękniejsze wyspy greckie, ale od późnej wiosny do jesieni są niewiarygodnie zatłoczone.

Jak nazywają się największe greckie wyspy?

Największe greckie wyspy to Kreta, Eubea, Lesbos, Rodos i Chios. To wcale nie oznacza jednak, że wszystkie są tak samo popularne i odwiedzane przez tłumy turystów.

Lesbos – trzecia co do wielkości wyspa w Grecji

Dodekanez i Kreta leżą za to zbyt daleko od Pireusu, więc płynięcie do nich zniweczyłoby założenia rejsu. Wybór padł na przytulone do Turcji Wyspy Egejskie. Po wyjściu z zatoki, w której kryje się Pireus, odbiliśmy na północny wschód, za cel obierając trzecią co do wielkości grecką wyspę – Lesbos. Sprzyjający wiatr pcha nas do przodu, a żagle napinają się z łoskotem. Łódź jest pod kontrolą mojego kuzyna, który przejął rolę skippera. Reszta sześcioosobowej załogi spędza czas na okupowaniu najbardziej nasłonecznionych miejsc pokładu.

Lesbos przypomina nadgryziony pączek z dziurką w środku. Tą dziurką jest zatoka Kalloni, która wcina się głęboko w ląd.  Zmusza mieszkańców do jej czasochłonnego objeżdżania, gdy chcą dotrzeć na drugi kraniec wyspy (nie przerzucono bowiem mostu).

Zatoka, otoczona gajami oliwnymi i sosnowymi lasami, zasilana przez płytkie i dość niemrawo płynące strumienie, przyciąga co roku miłośników ptaków. Z zapałem wypatrują oni brodzących na płyciznach rdzawych ibisów, białych jak śnieg flamingów i naszych poczciwych boćków, spacerujących po lagunach. Ptaki trzymają się blisko brzegu, najwygodniej więc obserwować je z lądu, choć czasem wymaga to przedzierania się przez podmokły teren i sięgające ponad głowę trzciny.

Zamek Molyvos na greckiej wyspie Lesbos / fot. Malcolm P Chapman/Getty Images

Za naszą przystań obieramy Mitylenę po północnej stronie greckiej wyspy, z widokiem na nieodległą Turcję. Przez lata jachty cumowały w porcie rybackim, od niedawna jednak niecałe 10 km od stolicy wyspy działa nowa marina. Mamy co prawda dalej do miasta, w zamian jednak do naszej dyspozycji oddano infrastrukturę, której brakowało w porcie. Jest więc gdzie się umyć, zatankować i napełnić zbiorniki wody.

– Spróbujcie tego – zachęca Nikos, nalewając z niewielkiej szklanej karafki przezroczysty płyn. Ouzo to anyżowa wódka, z której słynie Grecja. Ta wytwarzana na Lesbos skutecznie walczy o prym jednej z najlepszych w całym kraju. Nikos stawia ją obok szklanki z wodą. Po jej dolaniu do wódki ta robi się mlecznobiała. – Możecie pić z wodą lub bez, jak kto lubi – wyjaśnia.

Wyspy greckie a alkohol. Nie tylko ouzo

Alkohol jest mocny, ale nie pali w gardle. Pachnie delikatnie i przyjemnie. Wódkę destyluje się z zacieru winogronowego pochodzącego z produkcji wina i doprawia anyżem oraz koprem. Popijamy ją powoli, pogryzając oliwkami i kawałkami sera. Nikos jest właścicielem jednej z niewielkich knajpek w bardziej oddalonej od centrum miasta i nieco tańszej dzielnicy Epano Skala.

– Niegdyś, zanim pojawili się tu turyści, żyliśmy z tego, co sami złowiliśmy lub wyprodukowaliśmy – mówi. – Oliwa, wino, ryby, owcze mleko. I właśnie ouzo. Przez wieki doszliśmy do perfekcji w jego produkcji. Jedynie wódka z Samos jest prawie tak dobra jak nasza. Ale wciąż jej jeszcze trochę brakuje – śmieje się.

Każdy sklepik w Mitylenie – przyjemnym mieście z kamienicami w pastelowych kolorach – zastawiony jest baterią butelek pełnych anyżowego alkoholu. Najlepiej jednak zdecydować się na wyrób produkowany mniej oficjalnie, czasem rozlewany z trochę podejrzanie wyglądających plastikowych opakowań. Można na niego trafić w ouzeriach bądź liczyć na to, że w którejś z wiosek zostaniemy zaproszeni przez mieszkańców na jedną czy dwie szklaneczki. Takie spotkanie przy ouzo może przeciągnąć się do później nocy.

Przeskoczenie z Lesbos na Chios miało nam zająć nie więcej niż kilka godzin. Przed wyjściem z mariny okazało się jednak, że szwankuje bloczek naciągający żagiel, i udało się go odblokować dopiero po męczącej godzinnej walce. Zaraz potem siadł wiatr. Dystans dzielący obie wyspy pokonujemy więc na silniku, zużywając piekielnie drogie paliwo i rozstając się na jakiś czas z wizją romantycznego rejsu pod żaglami.

Ile jest greckich wysp?

W zależności od sposobów pomiarów, greckich wysp są tysiące. Najczęściej szacuje się ich liczebność na od około 1200 do ponad 6000. Większość z nich nie jest zamieszkana. Ludzie pojawili się na stałe tylko na około 200. Wyspy greckie tworzą większe i mniejsze archipelagi. Te najbardziej znane to Wyspy Egejskie i Wyspy Jońskie.

Chios - górzysta wyspa grecka

Chios wita nas groźnie wyglądającymi, szarymi i niemal nagimi stokami gór. Od północnej strony wyspa robi monumentalne wrażenie. Wydaje się, że jest niezamieszkana, bo niewielkich wiosek rozrzuconych w górach niemal nie widać.

Przepływamy wzdłuż wschodniego wybrzeża, kierując się ku stolicy noszącej tę samą nazwę, co wyspa. Jacht sunie gładko, ale dieslowski silnik pyrkocze jak na starej łajbie. Wkrótce oblicze Chios nieco łagodnieje, stoki stają się niższe i bardziej przyjazne. Późną wiosną upstrzone są barwnymi kwiatami.

W wiosce Pyrgi na wyspie Chios / fot. George Pachantouris/Getty Images

Stolica wyspy wymaga nieco czasu i uporu, by ją polubić. Tłoczna, gwarna, z zakorkowanymi ulicami i klockowatymi domami, z godnym podziwu zapałem stara się zasłużyć na miano metropolii. Miasto rozciągnięte jest wzdłuż brzegu, dzięki czemu puszczona równolegle do niego promenada ma szansę stawać w szranki o najdłuższy deptak w Grecji.

Skarb greckiej wyspy na Morzu Egejskim

Wysypane na dłoń grudki o nierównym kształcie mienią się żółcią z lekkim odcieniem zieleni. Giannis cierpliwie wysuwa rękę, pozwalając nam przyjrzeć się greckiemu skarbowi. – Kupując mastyks, zawsze wybierajcie ten w grudkach – mówi. – Sproszkowany jest mniej aromatyczny i szybko wietrzeje, częściej też bywa oszukany.

Grudki, które oglądamy, to zastygnięta żywica z drzewa mastyksowego należącego do rodzaju pistacji. Przez wieki Chios pęczniało z dumy i dyktowało jej ceny. Tylko tu bowiem drzewa pistacjowe wydzielają taką ilość doskonałej jakościowo żywicy.

Na jej zaletach poznali się już starożytni. Do dziś uchodzi ona za skuteczne lekarstwo (działa antybakteryjnie, pomaga w trawieniu, sprzyja gojeniu się ran, niesie ulgę przy wrzodach żołądka) oraz ceniony składnik kulinarny. Z dodatkiem żywicy powstają także doskonałe lakiery, farby, werniksy oraz kosmetyki.

Niestety, po latach sukcesów, zarówno za czasów monopolu genueńczyków w XIV i XV w., jak i późniejszego tureckiego panowania, rynek mastyksowy się załamał. Głównym winowajcą okazało się wynalezienie środków syntetycznych, które z powodzeniem zastąpiły żywicę.

Plantacje mastyksowe na wyspie Chios

Na tej greckiej wyspie wciąż jednak działa kilka tysięcy plantatorów drzew mastyksowych. Giannis jest jednym z nich. Lasy zajmują południową część Chios i rozsiane są wokół tzw. wiosek mastyksowych.

Jest ich przynajmniej kilkanaście, my wybraliśmy jednak Pirgi. Niewielka miejscowość to labirynt wąskich uliczek biegnących pomiędzy wysokimi domami, których kamienne ściany zdobione są wszelkimi możliwymi motywami geometrycznymi. Te czarno-białe wzory, pokrywające niemal każdy budynek, sprawiają, że wioska wygląda, jakby wzniesiono ją z piernika. Plantacje mastyksowe przyciągają wzrok wiecznie zielonymi liśćmi niewysokich drzew i plamami białej glinki otaczającej pnie.

– To tradycyjny sposób na zbieranie żywicy – wyjaśnia Giannis. – Gdyby kapała bezpośrednio na ziemię, spędziłbym większość życia na próbach jej odczyszczenia.

Z naciętych pni sączą się lepkie, na razie jeszcze przeźroczyste krople. Gdy opadną i nieco podeschną w słońcu, pracownicy zbiorą je i posortują. Zajmują się tym głównie starsze kobiety. Skupione wokół stołów gawędzą na wszelkie możliwe tematy. Plotki i zasłyszane historie nabierają konkretniejszych kształtów, a zręczne palce sortują twarde żywiczne kryształki.

Gdy dotrą one do sklepów, osiągną cenę blisko 200 zł za kilogram. Po powrocie do Pirgi kupujemy w cukierni ciasto z mastyksem. Żywica nadaje mu lekko gorzkawego smaku, łagodzącego typową dla greckich deserów obłędną słodycz. 

Ikaria - Grecka Wyspa Starców

Z Chios mieliśmy popłynąć dalej na południe, na Samos i Ikarię. Z braku czasu padło na Ikarię. W przeciwieństwie do Samos, mało kto bowiem na nią dociera. Decydujące okazało się jednak to, że żyją na niej ludzie, którzy przechytrzyli śmierć.

Ikaria, wąski pasek lądu pokryty łupkowymi skałami, trafiła na czołówki gazet kilka lat temu, gdy naukowcy odkryli, że jej mieszkańcy to jedni z najdłużej żyjących ludzi na świecie. Ponad 75 proc. populacji wyspy stanowią osoby powyżej sześćdziesiątki, a spotkanie w tutejszych wioskach stulatków czy jeszcze starszych osób nie jest niczym niezwykłym.

Grecka wyspa Ikaria / fot. Marek Stefunko/Getty Images

Gdy cumujemy w Ajos Kirikos – urokliwym porcie obleganym przez malutkie jak łupinki kutry rybackie – z zaciekawieniem wylegamy na ulice w poszukiwaniu żwawych staruszków. I rzeczywiście, krzesła w kafenionach zajmują raczej seniorzy, a młodsze osoby zdają się być w mniejszości. – My zapominamy, że trzeba umrzeć – wyjaśnia zagadnięty o tutejszą długowieczność staruszek. Jego słowa brzmią trochę jak dobrze wyuczony i często powtarzany slogan przygotowany specjalnie dla turystów.

Za sekret długiego i zdrowego życia uważa się specyficzną dietę oraz tryb życia. Tradycyjne posiłki są proste, oparte na lokalnej oliwie, warzywach oraz czerwonym winie. Nikt się tu nie spieszy, wstaje się późno (znalezienie przed jedenastą otwartego sklepu to spore wyzwanie), a po południu większość osób ucina sobie drzemkę. Mimo zaawansowanego wieku mieszkańcy pozostają aktywni, pracując w gajach oliwnych, rodzinnych winnicach lub przydomowych ogródkach.