Wyprawa Waligóry jest relacjonowana na oficjalnym profilu podróżnika na Facebooku. Tak jak i przy poprzednich projektach, Mateusz dzieli się z internautami swoimi spostrzeżeniami. Nie zapomina też o walorach edukacyjnych. W ostatnich wpisach poruszył między inny temat relacji turystów z dzikimi zwierzętami w górach oraz tłumów na tatrzańskich szlakach.

#TatrzańskieOpowieści fotografuje Karolina Krasińska.

– Podczas tej wyprawy szukam nowego spojrzenia na opatrzone miejsca – takie, która sama widziałam i fotografowałam, ale też których zdjęć pełno jest w internecie. Eksperymentujemy z kadrami, ze światłem. Przyglądamy się Tatrom o różnych porach dnia, o świcie, o zachodzie słońca, w różnej pogodzie – mówi fotografka. – Zazwyczaj staram się, by przełamać czymś sam krajobraz. Lubię, gdy jest to ktoś jadący na nartach, na rowerze, w biegu. Czy Mateusz spełnia te kryteria? Tak! Idzie, skacze, biega. Dajemy radę!

#TatrzańskieOpowiesći za półmetkiem

Pogoda w górach jest bardzo zmienna. Mateusz Waligóra doświadcza tego od początku swojej wędrówki. Po deszczowych dniach, w zeszłym tygodniu przyszedł prawdziwy upał. W jeden z najgorętszych dni tego lata podróżnik wspinał się z fotografką na Granaty.

– Podczas podejścia na Kozi Wierch spotykaliśmy sporo osób, potem było już pusto. Idąc na Buczynowe Turnie, nie mieliśmy nikogo nie tylko wokół siebie, na szlaku, ale także w zasięgu wzroku, aż do przełęczy Krzyżne – mówi Mateusz. W trakcie podejścia przyglądali się akcji ratunkowej TOPR-owców. – To ujęcie, ten widok, to było coś magicznego, ikonicznego: śmigłowiec wiszący w powietrzu ponad ścianą Koziego Wierchu, poniżej lina, na niej ludzie. W dodatku wszystko działo się zaskakująco szybko, błyskawicznie. Mamy nadzieję, że tej osobie nie stało się nic poważnego – dodaje.

Mateusz Waligóra na Kościelcu. To dla niego wyjątkowy szczyt

Kolejny dzień wyprawy Waligóra przeznaczył m.in. na Kościelec. To góra, z którą ma „porachunki”. Przedostatniej zimy omal na niej nie zginął.

– Może Kościelec to w jakimś sensie moja góra? Nie wierzę w to, że góry zabijają ludzi. Ludzi zabijają błędy. Ja popełniłem ich wtedy całe mnóstwo: nie powinienem był wtedy iść na szczyt, nie powinienem iść samotnie, nie powinienem podczas zejścia zmieniać planów i pchać się trudniejszą – chociaż krótszą – drogą. Mnóstwo błędów. Ale jeszcze więcej szczęścia – podsumowuje.

Tym razem obyło się bez nieprzyjemnych przygód. Nie zabrakło jednak zaskoczeń – i to nie na Kościelcu, a w miejscu niespodziewanym.

Na tej zwyczajnej Rusinowej Polanie. Dziś ją odkryłem. Spektakl światła rozpalającego turnie Tatr Wysokich o wschodzie słońca to było coś absolutnie fantastycznego, jedna z najpiękniejszych panoram Tatr, jakie widziałem – mówi Waligóra.

Załatwianie się w Tatrach

#TatrzańskieOpowiesći to nie tylko relacje ze szlaków, ale też rozmowy z przyrodnikami, ratownikami TOPR, pracownikami TPN, mieszkańcami. W wywiadzie z Dariuszem Jaroniem Szymon Ziobrowski poruszył z pozoru błahą sprawę załatwiania potrzeb fizjologicznych przez turystów w Tatrach.

– Ku naszej rozpaczy, część turystów załatwia swoje potrzeby fizjologiczne poza szlakami. Nie wiemy, z czego to wynika – mówi. – Toi-toie są dość gęsto rozmieszczone, zwłaszcza w dolinach. Faktem jest, że korzystanie z nich nie jest specjalnie komfortowe. Realizujemy też cały czas program kanalizowania Tatr.

Dyrektor parku nie unika również pytań o plany limitowania ruchu turystycznego w Tatrach czy presję inwestorów na grunty znajdujące się dziś pod ochroną.