Poznałem studentkę; w dwa lata zjechała piec kontynentów. Nie wydała dolara. Dolary wydawał sponsor, deweloper po pięćdziesiątce. – Perły kupił mi na Tahiti. Są warte tyle co samochód – powiedziała. Anthony rzucił socjologię na Sorbonie, wyjechał do Nowej Zelandii. W porcie w Auckland poznał małżeństwo bogatych finansistów, pływali jachtem z dwójką dzieci. – Teraz bierzemy kurs na Tahiti, potrzebujemy niańki, kucharza i sprzątacza w jednym.

Anthony przyjął angaż i opłynął Polinezję Francuską. Powiedział: „Człowiek instynktownie próbuje znaleźć się w dobrym towarzystwie”.

Też chciałem zobaczyć Tahiti, też tanio (czy to możliwe na jednej z najdroższych wysp na świecie?). Instynkt podpowiadał mi jednak, by uciekać od ludzi. „Mam jacht, możesz u mnie spać. Nie chce pieniędzy, ale nic nie jest za darmo” – przeczytałem na backpackerskim portalu. Emerytowany francuski żołnierz szukał „przyjaźni i przygód”. Znalazłem nocleg u Véronique. Zaprosiła mnie już w drugim mailu: „Jestem lekarką, pochodzę z Francji, od piętnastu lat żyję na Tahiti, opowiesz mi o Polsce?”.

Véronique ma dom z basenem, na wzgórzu, w prestiżowej dzielnicy stolicy Tahiti – Papeete. Leczy ludzi w prywatnej przychodni. Na Tahiti żyje sporo Francuzów. Do 2004 r. wyspa była terytorium zamorskim Francji.

Przed przylotem sporo czytałem o Polinezji Francuskiej i wyprawach po Pacyfiku – dzienniki Gauguina, zapiski Jacka Londona z rejsu „Snarkiem”, to budziło wyobraźnię. Sto osiemnaście wysp i atoli porozrzucanych po Oceanie Spokojnym, i te niezwykłe nazwy: Wyspy Towarzystwa, Wyspy pod Wiatrem, Wyspy na Wietrze.

 

Tahiti jest największą spośród Wysp Towarzystwa, Wyspą na Wietrze. – Teraz ścierają się tu dwa światy – tłumaczy Véronique. Z jednej strony majętni Francuzi, z drugiej rdzenni Polinezyjczycy, nierzadko żyjący w nędzy. – Nie zawsze tak było – opowiada Hiro, 20-letni Polinezyjczyk, który czyści podłogi w gabinecie Véronique.

Mówi, że Tahitańczycy byli szczęśliwym narodem, dopóki nie przypłynęli tu Europejczycy. Nie cierpieli głodu. Mieli pod dostatkiem bananów i kokosów. Hodowali kury i świnie, w lagunach roiło się od ryb. Przed najazdem Europejczyków nie znali tytoniu i narkotyków. Jedyny alkohol wytwarzali z korzeni. Większość doczekiwała późnej starości, żyli i rozmnażali się pod gołym niebem.

W ten mit wierzy tutejsza biedota. Nikt już nie pamięta o bratobójczych walkach o ziemię. O tym, że jedynie potomkowie wodzów i najwyżsi rangą kapłani mogli posiadać potomstwo, a dzieci niższych kast duszono po porodzie.

– Był czas – opowiadał mi jeden Tahitańczyk – kiedy wojny wybuchały z powodu niefrasobliwych spacerów. Jakiś wódz zawędrował pieszo na ziemię drugiego wodza, choć powinien być niesiony na plecach sługi. Zgodnie z prawem każda połać, na której wódz stawiał stopę, przechodziła na jego własność. Te kilka kroków było zarzewiem wojny.

Hiro prowadzi mnie do slumsów, gdzie żyje ośmioro jego rodzeństwa. Nie mieli tyle szczęścia, nie kończyli szkół, nie znaleźli pracy. – Najważniejsze, żeby nie zgubić rytmu – mówi Hiro. – Moi bracia zgubili rytm i są wykolejeńcami.

 

Spoglądamy na zniszczone domy; prymitywne, trawione przez termity. Ściany krzywe, porośnięte mchem, gniją. Zamiast szyb powtykane patyki i kliny, fundamentem są głazy wbite w ziemię. Tymczasem zaledwie dwadzieścia kilometrów dalej są już białe plaże, rafy koralowe, barakudy, mureny – nurkowie i surferzy mają swój raj. Potem można pójść do baru, gdzie zimne piwo kosztuje 50 zł, posłuchać ukulele.

Véronique zabiera mnie na prywatną plażę. Pływamy czółnami, potem schodzimy pod wodę, długo gapimy się na ryby. Wieczorem idziemy na świetną kolację do pięciogwiazdkowego hotelu w zatoce. Véronique mówi: – Czasem czuję się jak konkwistador.

 

3 Sposoby na tanie Tahiti

1. Oszczędzaj na noclegach. W Internecie znajdziesz portale backpackerskie, a tam oferty tanich i darmowych noclegów.

2 . Szukaj okazyjnych połączeń lotniczych. Bilet, który we wtorek kosztował 7 tys. zł, w środę kupisz za 4,5 tys.

3 . Jedzenie kupuj w dużych sieciach spożywczych. Ceny są przynajmniej o 15 proc. niższe. To spora oszczędność, zważywszy, że półlitrowa butelka wody kosztuje ok. 35 zł.