Z deską czy bez?

Trójkąty żagli przesuwają się chaotycznym ruchem wraz z podmuchami wiatru i falą idącą ukośnie od brzegu. Na kilka tygodni przed rozpoczęciem letniego sezonu w Chałupach, miejscowości u nasady Półwyspu Helskiego, panuje jeszcze spokój, a na wodzie widać zaledwie pojedynczych windsurferów. Gdy zrobi się cieplej, ściągnie tu ich jednak cała rzesza – to miejsce jest prawdziwą mekką windsurfingu w Polsce.

Na kite- i windsurferów patrzę z przydrożnego parkingu, popijając kawę. Wody Zatoki Puckiej mam dosłownie na wyciągnięcie ręki, do otwartego morza, rozciągającego się po przeciwległej stronie półwyspu, dzieli mnie nie więcej niż kilkaset metrów.

Nie mam deski oraz umiejętności pozwalających mi dołączyć do ludzi na wodzie, zaglądając w otwarty bagażnik mojego samochodu, zdaję sobie jednak sprawę, że bez większego trudu mógłbym zmieścić w nim cały potrzebny ekwipunek. Mający pojemność 610 l tył Škody Octavia Scout 4x4 przyjmuje bez sprzeciwu nawet pokaźny bagaż, tym bardziej że w razie konieczności jednym ruchem da się złożyć oparcie tylnych kanap i zyskać dodatkową przestrzeń. Deska z masztem nie zajęłaby całego miejsca, dając jeszcze szansę umieszczenia obok walizek lub sprzętu kempingowego. Może więc następnym razem?

 

Ryba prosto z morza

Kilka kilometrów dalej windsurferzy ustępują miejsca kutrom i mężczyznom wyplątującym ze spokojem zdobycz z oczek sieci. Rybołówstwo ma tu długą tradycję: pierwsze wzmianki o rybakach z Jastarni pochodzą już z 1570 r. W czasach świetności – niecałe sto lat temu – przy połowach pracowało tu 180 osób, drugie tyle w samym Helu i nieco mniej w Kuźnicy i Juracie. Dziś flota nie jest już tak liczna, między wąskimi ulicami Jastarni wciąż znajdziemy jednak tradycyjne chaty. Pochodzące z końca XIX w. budynki, niskie i pachnące bejcowanymi deskami, zostały odrestaurowane i są chlubą miasteczka.

Wizyta w tutejszym porcie pomiędzy 6 a 7 rano daje szansę na kupno ryb prosto z kutra. Zależnie od dnia będzie to śledź, szprot lub flądra, przy odrobinie szczęścia może turbot. Kto nie ma warunków do samodzielnego przyrządzania rybnego dania, może poszukać „ryby z okienka”. W oknach chałup sprzedawane są bowiem wędzone smakołyki gotowe do spożycia.

 

Sprawdzian samochodu

Im dalej w głąb półwyspu, tym droga robi się bardziej kręta. Nadciągające znad morza powietrze rozbija się o kosę półwyspu, tworząc delikatną mgiełkę w powietrzu. Ten pełen jodu aerozol jest zbawienny dla zdrowia, wilgotna od niego nawierzchnia każe jednak wzmóc czujność przy pokonywaniu łuków drogi. Napęd 4x4 w Škodzie Scout radzi sobie jednak bez wahania, pewnie utrzymując samochód w zakrętach i dbając o należytą przyczepność.

Nad efektywnym przekazaniem mocy na obie osie czuwa elektroniczny system, dodając animuszu kołu, które traci kontakt z podłożem. Jego możliwości doceniam jeszcze bardziej, gdy odbijam w leśną dróżkę. Podwyższone nadwozie chronione specjalnymi osłonami ułatwia pokonywanie wzniesień, a napęd 4x4 pozwala wydobyć się z dołów i nierówności na drodze. Gdy auto zapada się pomiędzy korzeniami sosen na piaszczystej nawierzchni, do przedniej osi automatycznie dołącza napęd na tył – jego działanie odczuwam, jakby ktoś delikatnym popchnięciem wydobył samochód z drogowych tarapatów. Bez trudu dojeżdżam więc pod samą plażę.

 

Cel osiągnięty!

Dalej na wschód półwysep rozszerza się, robiąc miejsce dla miasta Hel, by za nim nagle rozpłynąć się w Bałtyku.

Spacer po plaży pozwala zatoczyć szerokie koło i połączyć widok otwartego morza z bardziej kameralną Zatoką Pucką. Mając samochód radzący sobie poza utwardzoną nawierzchnią, można dotrzeć tu do niemal opustoszałych zakątków.  Okazuje się, że mimo ogromnej popularności wśród turystów, na Półwyspie Helskim wciąż można znaleźć dla siebie nieco przestrzeni, ciszy i spokoju.