LAWENDOWE POLE - WARMIŃSKA PROWANSJA

Wszędzie unosi się odurzający zapach lawendy. Trochę trudno uwierzyć, bo to nie Prowansja, tylko Warmia. Klimat jest tu surowy, zimą spada metr śniegu. A jednak to prawda.
– Na początku było 300 krzewów – mówi Joanna Posoch. – Dziś, po 5 latach, mam ich już ponad 3,5 tysiąca. To roślina wieloletnia, w sprzyjających warunkach żyje do 15 lat. Wspaniale się rozrasta, moje krzewy mają już ponad metr średnicy, sięgają powyżej kolan. To był mały eksperyment. Nie przypuszczałam, że się aż tak powiedzie.
Nad drzwiami wejściowymi wisi rząd lawendowych bukietów przewiązanych rafią, w kuchni stoją słoje lawendowego miodu. W sieni na półkach suszą się stosy gałązek z bladoliliowymi kwiatami. To tylko niewielka ich ilość, obok domu, w dwóch drewnianych suszarniach jest ich wielokrotnie więcej.
– Wcześniej prowadziłam życie całkowicie miejskie – mówi Joanna.  – Skończyłam etnologię, a na początku lat 90. założyłam firmę brokerską. Po ośmiu latach prowadzenia jej byłam już bardzo znużona moim ówczesnym trybem życia. Kupiłam ziemię na Warmii, przeniosłam tam  drewnianą łemkowską chatę z Beskidu Niskiego i w ten sposób wyrwałam się z tzw. systemu. Nowe tysiąclecie zaczęłam w nowym miejscu. To była radykalna zmiana i ona dobrze mi zrobiła. Teraz życie płynie wolniej, rytm wyznacza pogoda i pory roku. Oprócz lawendy, już na mniejszą skalę, hoduję róże oraz zioła. Wszystko biodynamicznie, bez użycia chemicznych nawozów i środków ochrony roślin. Mniej więcej co dwa tygodnie pielę pole. To filozoficzna, spokojna praca, której towarzyszy piękny zapach.

W oparciu o swoje uprawy Joanna stworzyła Manufakturę Zielarską. Oprócz bukietów suszonej lawendy i lnianych lub papierowych saszetek wypełnionych pachnącymi kwiatami powstają w niej też kosmetyki. Przede wszystkim kremy do twarzy i ciała oraz toniki, wody lawendowe i olejki do masażu. Kosmetyki są całkowicie naturalne, bez chemicznych środków konserwujących, barwników, substancji emulgujących. Wszystkie wytwarzane ręcznie, w krótkich seriach.

W Manufakturze Zielarskiej powstaje też zielona nalewka (kwiaty lawendy zalane 40-procentowym alkoholem), której aromat nie ma sobie równych. Pije się ją po jednej łyżeczce, gdy grozi nam zaziębienie. Służy również do nacierania ciała przy bólach mięśniowych, bólach stawów i przy zapaleniu korzonków nerwowych. Lawenda ma też właściwości bakteriobójcze, które można wykorzystać, biorąc kąpiel z dodatkiem naparu z kwiatów (50 g kwiatów na 1 litr wody). Zabieg ten pomaga zarówno przy chorobach skóry, jak i przy nerwobólach. Odpręża i poprawia krążenie.

Joanna Posoch zaprasza do swego gospodarstwa wszystkich, którzy szukają wyciszenia. W pobliżu są dwa jeziora, łąki, pola, lasy. Oprócz żab wczesną wiosną, słowików w maju i świerszczy latem nic nie zakłóca tu spokoju. Goście mogą sielsko popróżnować albo przeciwnie – spokojnie popracować. Joanna miała już gości, którzy uczyli się tu do egzaminów, i takich, którzy kończyli scenariusze. Gospodyni proponuje kuchnię wegetariańską. Sama piecze razowy chleb, a chłodnik, leczo warzywne, suflet z pomidorami i pieczarkowym sosem to latem jej ulubione dania. Poleca też własnej roboty przetwory owocowe, np. konfitury z płatków róży. Do tego jest, oczywiście, wyciszająca herbata z lawendy. Ma ona niezwykłe działanie: reguluje pracę przewodu pokarmowego, pomaga przy nieżytach żołądka, ułatwia zasypianie, ma własności uspokajające. Zainteresowani poznaniem tajemnic lawendy mogą pomagać przy prowadzeniu upraw, a także przy pracach w Manufakturze Zielarskiej.

NO TO W DROGĘ

Lawendowe Pole, Nowe Kawkowo 11A, 11-042 Jonkowo, tel. 0-604 711 203,  www.lawendowepole.pl
Nocleg ze śniadaniem, w pokojach 2-osobowych z widokiem na zbocze porośnięte lawendą – 25 zł/os., nocleg z całodziennym wyżywieniem – 75 zł/os., istnieje też możliwość wynajęcia całego domu (150 m kw.) – 150 zł/doba, wówczas posiłki we własnym zakresie.
Kosmetyki można kupić na miejscu, a także zamówić przez internet.

 



GALERIA WIEJSKA – DOM ZE SŁOMY I GLINY

Na słupie w Przełomce wisi szyld: „Galeria Wiejska. Lekarz. Sauna. Dom z gliny”. Trudno się nie zainteresować, oferta jest nietypowa.

Na początek zaproszenie na aromatyczną ziołową herbatę „Ty i Ja”. Bo to jest przede wszystkim miejsce spotkań. Halina Mackiewicz lubi słuchać, a jeszcze bardziej opowiadać. Bajki, legendy, historie tutejszych mieszkańców. Jeśli trzeba, pięknie mówi lokalną gwarą. Potem jest zupa z liści lubczyku. Koło domu rosną jego olbrzymie krzaki. Gęste, wyższe od człowieka, o charakterystycznym, intensywnym zapachu podobnym do maggi. Lubczykowa polewka zdobywa natychmiast serca wszystkich gości.

Halina i Maciej Mackiewiczowie przez lata spędzali na Suwalszczyęnie wakacje, aż z kolejnych już nie wrócili. Maciej zatrudnił się w miejscowej przychodni, Halina w gminnym ośrodku kultury.

Na Suwalszczyęnie mieszkają już 20 lat, w Przełomce nieopodal jeziora Hańcza – od kiedy przeszli na emeryturę.
W galerii, którą założyli obok swego drewnianego domu, w dawnym świeronku, jak nazywa się tu małe gospodarcze budynki, zgromadzili stare chłopskie meble, warsztat tkacki, narzędzia do obróbki lnu, lokalne pamiątki. Przyjeżdżają tu artyści, można posłuchać ludowej kapeli, obejrzeć gościnne spektakle teatrów m.in. z Węgajt i Sejn, można malować, tkać. Można też wynająć dom wybudowany ze słomy i gliny.

Powstał on w 2000 r. i natychmiast stał się lokalną atrakcją. Zbudowany został ze sprasowanej w kostki pożniwnej słomy. Ustawione jedna na drugiej, w drewnianym stelażu, obłożone zostały gliną. Ściany o charakterystycznie zaokrąglonych krawędziach mają ponad pół metra.

W czasie upałów w domu jest chłodno, a w czasie mrozów ciepło. W glinianych ścianach osadzone są kontakty, doprowadzono tu bowiem prąd. Jest też bieżąca woda i kanalizacja. Gliniany domek kryty strzechą, ma niewielką powierzchnię. Na dole 35 m kw. plus 20-metrowy stryszek. Na parterze jest sień, kuchnia z jadalnią i łazienka, na górze sypialnia. Można w nim mieszkać przez cały rok.

Dom zbudowano dzięki kilkunastu wolontariuszom, którzy pracowali tylko za cenę poznania nietypowej technologii. Było wśród nich paru architektów, chemik, sadownik, studentka Oksfordu. Prace nadzorowała autorka projektu Paulina Wojciechowska, kuzynka gospodarzy. W Londynie skończyła architekturę na Kingstone University.

Domek cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Gościom podobają się gliniane ściany, gliniana podłoga, uformowane z gliny półki i piec z nagrzewającą się ławą (dopływ ciepła do niej można regulować szybrem), którą docenia się szczególnie po powrocie z zimowej wycieczki. Wokół zewnętrznych ścian ulepione zostały ławki, do siadania „na przyzbie”. Dom, choć bardzo nietypowy, wręcz egzotyczny, nie odstaje specjalnie od tradycyjnego budownictwa suwalskiego, gliną bowiem „od zawsze” okładano tu budynki gospodarcze i banie.

Przełomka leży w otulinie Suwalskie-go Parku Krajobrazowego. Do jeziora Hańcza jest stąd 800 m. A wokół – otwarta przestrzeń, łąki, lasy i morenowe wzgórza. I bardzo mało ludzi.

Wyjeżdżając stąd, usłyszymy: „myślcie o nas dobrze, to i my będziemy”, albo „wybaczajta, przyjeżdżajta”.

NO TO W DROGĘ

Galeria Wiejska, Przełomka 4, tel. O-87 569 15 71, www.galwiej.fm.interia.pl
Nocleg Wynajęcie glinianego domu – 100 zł za noc (może nocować do 5 osób); nocleg w pokojach nad galerią – 25 zł/os.; rozbicie namiotu – 5 zł/os. (z możliwością korzystania z łazienki).
Ruska bania: (z kąpielą w lodowatym stawie) – 100 zł/jedno napalenie, bez względu na ilość osób.
Wyżywienie: we własnym zakresie, możliwość samodzielnego korzystania z kuchni.



OTOCZENI DRUMLINAMI - NA LITEWSKIM POGRANICZU

Obok drewnianej karczmy przy gruntowej drodze między suwalskimi wzgórzami samochód przejeżdża raz na kilka godzin, i to tylko w środku lata, czyli w szczycie sezonu. W pozostałe pory roku często tą drogą nikt nie jedzie przez cały dzień. To dolina Szeszupy, środek Suwalskiego Parku Krajobrazowego.

Zaraz za karczmą stoi drewniany dom podcieniowy i chałupa tynkowana gliną. Oba budynki kryte są wiórem osikowym, karczma – trzciną, a wiata z piecem chlebowym i grillem – sosnowym gontem.
Otoczeni jesteśmy drumlinami. To rzadka w Polsce forma geologiczna – polodowcowe wydłużone wzgórza biegnące równolegle do siebie. Porastające je łąki przypominają bieszczadzkie połoniny. Poza tym są tu, oczywiście, jeziora. W samym Suwalskim Parku aż 22 z nich ma powierzchnię powyżej 1 hektara.
Gospodarze, Marek i Grażyna Gierszowie, są miłośnikami kuchni pogranicza polsko-litewskiego. W porze obiadu na stole pojawiają się „egzotyczne” potrawy: pokuczaj (rodzaj klopsów z wieprzowiny smażonych w głębokim oleju), śmieciuchy (placki ziemniaczane z żytnią mąką), soczewiaki (pieczone ziemniaczane pierogi z farszem z soczewicy), czenaki (marchew, biała kapusta, seler, cebula, zapieczone z ziemniakami i mielonym mię-sem), liściaki (utarte ziemniaki zapieczone w liściach kapusty), itd., itd...

Gospodarz pomaga zorganizować spływy kajakowe po Hańczy i Rospudzie, służy jako przewodnik w wycieczkach na Litwę i... wprowadza gości w arkana litewskich trunków. W swojej karczmie zgromadził imponującą kolekcję. Wiele balsamów miodowych, m.in. słynny, 50-procentowy Suktinis, Du Keliai (Dwie Drogi), Raganaitň (Młoda Wiedęma). Poza tym jest Ţalgaris – balsam ziołowy z nutą miętową (ma niezwykły smak i wielką moc, bo aż 75 procent), nalewka z żurawiny oraz likiery z czarnej porzeczki, pigwy lub róży.
Do dyspozycji gości jest też kręgielnia, a dla chcących spokojnie popracować – stały dostęp do internetu.

NO TO W DROGĘ
Gościniec Drumlin, Udziejek 11a, 16-404 Jeleniewo, tel. 0-87 568 32 86, www.drumlin.pl
Nocleg 4 pokoje 2-os. z łazienkami (150–160zł) i apartament dwupokojowy (350–400zł). W cenie noclegu śniadanie. Dzieci do 2 lat gratis, do 10 lat – 50% ceny.
Wyżywienie: obiad 30 zł, kolacja 20 zł, na życzenie gości jedzenie wegetariańskie.

 



PAŃSTWO W PAŃSTWIE - INDIAŃSKIE LATO I ZIMA

Republika Ściborska leży daleko. Pięć kilometrów od granicy z Obwodem Kaliningradzkim, 15 – od polskiego bieguna zimna.

Istnienie republiki ogłosił w lipcu tego roku Dariusz Morsztyn. Ma ona 12,5 hektara i panują w niej surowe reguły: na jej terenie nie wolno pić alkoholu, palić papierosów, spożywać mięsa i... używać negatywnego słownictwa. Na stałe republika zamieszkana jest przez 4 osoby (Dariusza i Justynę Morsztyn oraz ich dwóch synów), ale są dni, gdy mieszka ich tu kilkadziesiąt. Wówczas widać już z daleka rozstawione w kręgu kilkanaście namiotów tipi. W każdym z nich może nocować do sześciu osób. Poza tym żyje tu ponad 30 psów: głównie husky i malamuty. To psy zaprzęgowe, mają gęste futra, uwielbiają mrozy, które zimą w tym rejonie są normą. Takie jak one pomagały zdobywać Arktykę, przewoziły pocztę, lekarstwa, żywność. Ich właściciel jest organizatorem wyścigów psich zaprzęgów na Mazurach i czynnym zawodnikiem.

Do swej republiki Morsztynowie zapraszają wszystkich, którzy bardziej cenią odludne tereny, dziką przyrodę i kontakt ze zwierzętami niż zasięg telefoniczny (komórka chwyta tu zasięg tylko w jednym miejscu). Mazury Garbate są dzikie: zalesione morenowe wzgórza, pagórkowate łąki, wąwozy, jeziora, liczne oczka wodne. W bezpośrednim sąsiedztwie są Lasy Skaliskie i Góry Klewińskie. Dziki, jelenie, a zimą także wilki podchodzą pod ogrodzenie domu. Oprócz pieszych wycieczek można zwiedzać okolicę zabytkowymi land roverami, a jesienią, zimą i wiosną także psimi zaprzęgami.

Dariusz Morsztyn – Biegnący Wilk – ma harcerskie korzenie. Jest też ideowym ekologiem. Zimą kąpie się w przerębli, a przez cały rok regularnie biega. Dziś, gdy 40. urodziny ma już za sobą, najbardziej lubi dystans 20 km. Zafascynowany jest kulturami bliskimi naturze. Wzorem Indian szyje ubrania ze skóry i konstruuje tipi. Umie strzelać z łuku, rzucać tomahawkiem, oszczepem, lassem. Swoimi umiejętnościami chętnie dzieli się z gośćmi. Można zorganizować sobie zajęcia z poszczególnych dyscyplin. Można też zwiedzić ekspozycję indiańską i eskimoską. Są tu ręcznie szyte ze skóry stroje, biżuteria, przedmioty obrzędowe, narzędzia, łuki, a także sanie i sprzęt potrzebny przy psich zaprzęgach.

– Zarabiam dziś pieniądze w sposób zgodny z moimi wartościami. Chcę, żeby mój teren służył działaniom edukacyjnym, był enklawą zdrowia, promieniował dobrą energią. Chciałbym, żeby młodzież i dzieci, które tu przyjeżdżają, zetknęły się z innym stylem życia niż ten, z którym stykają się na co dzień. I to się udaje. A skąd moje imię? O tym nie wypada mi mówić, to tajemnica. Mogę tylko powiedzieć, że ciężko na nie zapracowałem.

NO TO W DROGĘ
Republika Ściborska, Ściborki 6, 19-520 Banie Mazurskie, tel. O-604 29 29 97, www.biegnacy-wilk.pl. Republikę można zwiedzać codziennie, od 9 do 18, cena 5 zł.

Nocleg W tipi – 15 zł/os., rozbicie własnego namiotu – 5 zł/os. (z możliwością korzystania z łazienki).
Przejażdżki zabytkowymi land roverami: trasa off road 2 km – 30 zł (5-8 osób), trasa 15 km po górach Klewińskich – 100 zł (5–8 osób), przejażdżki psimi zaprzęgami od jesieni do wiosny 30 zł/os.
Ruska bania: 90 zł/jedno napalenie.