Reklama

Spis treści:

Podróżnik, turysta wysokogórski, „profesjonalny amator”. Tak sam siebie określa w naszej rozmowie Jakub Patecki, twórca treści internetowych (mówiąc bardzo szeroko), znany z hartu ducha i… robienia rzeczy pozornie niemożliwych. Ultramaratony, nurkowania w Oceanii, dokumenty o afrykańskich zwierzętach, zwiedzanie sowieckich baz kosmicznych czy w końcu… wspinaczka wysokogórska.

Najświeższy zdobywca Korony Ziemi – najwyższych szczytów każdego z kontynentów – dokonał wyczynu, który w historii udał się tylko 26 Polakom. Patec dołączył do grona wielkich himalaistów i opowiada National Geographic Polska o tym, jak wyglądała jego podróżnicza droga, której część śledzić mogliśmy na Youtube.

Kuba w krainie Youtube’a

O „Patecu” w podróżniczym świecie zrobiło się naprawdę głośno w czerwcu 2024 roku, w którym na Youtube ukazała się jego seria na temat zdobywania Mount Everest. To wtedy w oczach wielu przeistoczył się z internetowego „śmieszka” w prawdziwego zdobywcę. Podróżowanie stało się częścią jego życia jednak dużo, dużo wcześniej.

Kochałem podróżować od dzieciaka. To wszystko zaczęło się chyba od mojej mamy i cioci, od których dostałem książki Alfreda Szklarskiego. No i zaczęliśmy czytać: od „Tomka w krainie kangurów”, po inne powieści […] rodzice wpoili we mnie ciekawość świata. W czasach liceum umawialiśmy się z chłopakami na wyzwania autostopowe, np. z Krakowa do Gdyni, a gdy tylko miałem możliwość jeździłem na wymiany uczniowskie: na Cypr gdy miałem 15 lat, potem do Japonii czy do Indii. Starsze rodzeństwo motywowało mnie, żebym – gdy tylko mogę – wybierał jak najbardziej egzotyczne kierunki – opowiada Kuba.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Podróże stawały się coraz bardziej ekstremalne, a w międzyczasie Kuba zaczął także tworzyć na Youtube. Kontent był z początku nieco mniej podróżniczy, ale wkrótce zew przygody wyszedł na pierwszy plan: ukazały się między innymi materiały z jego pełnego emocji i wyzwań, kilkudniowego zwiedzania opuszczonego sowieckiego kosmodromu w Kazachstanie. Jeśli ktoś jest ciekawy śladów myśli technicznej zza naszej wschodniej granicy, to zdecydowanie warto je nadrobić.

Trzeba uważać, o czym się marzy – śmieje się podróżnik. – Wkrótce zobaczyłem, jak wielkie mam ciągoty do „przeżywania”. Uświadomiłem sobie, że gdy tylko coś mi się spodoba, to nie ma siły, która mnie powstrzyma, by to mieć, zrobić, przeżyć.

Marzenia lubią się spełniać / fot. Jakub Patecki
Marzenia lubią się spełniać / fot. Jakub Patecki

O jednym takim, co zdobył Szczyt Świata

Alpinizm nigdy nie był jednak konikiem Pateca – twórca podróżował wcześniej po bardziej „płaskim” terenie, eksplorował naturę czy poznawał egzotyczne kultury. Przygotowywał się także do wielu wyzwań sportowych, np. do ultramaratonu. Skąd w takim razie pasja do gór?

– Podczas jednego z wyjazdów, z moim przyjacielem Marcinem „Pawbeatsem” Pawłowskim zdobyliśmy górę Synaj (2285 m n.p.m.). Na szczycie pomyślałem, że… fajnie byłoby zdobyć Mount Everest. Do tej pory nie byłem jednak górołazem – chodziłem na wycieczki po Górach Sowich z PTTK czy w liceum, więc ta „zajawka” prawie nie istniała. Te góry pojawiły się trochę z tego, że uwielbiam sport i lubię podróżować, a ja postanowiłem to połączyć […] Szczyty znajdują się zwykle w tych miejscach, w których jest ciekawie, które są trochę odizolowane. Do takich zawsze mnie ciągnęło – wspomina Kuba.

Jak przygotować się na najwyższą górę świata?

Nie od razu można wspiąć się na Mount Everest. Po Synaju wybraliśmy się na Island Peaka – sześciotysięcznik w Himalajach – oraz na Ama Dablam. Nie przygotowywałem się do tej wyprawy zbyt mocno: miałem dosyć solidną bazę kondycyjną z biegania, jednak nie wiedziałem wtedy jeszcze, że chodzenie po górach bardzo się od niego różni […] Mogę śmiało powiedzieć, że dostałem mocny „wycisk” podczas tej wyprawy. W tamtym momencie zrozumiałem, że koniec z „amatorskością” moich podróży. Ze szczytu Ama Dablam widziałem Mount Everest i wiedziałem, że samo szczęście nie pomoże mi się tam dostać.

Należało rozpocząć treningi. Kuba współpracował ze specjalistami, którzy pomogli mu jak najlepiej przygotować się na wyzwanie, jakie stanowiły wysokie góry. Konieczne było też „pilnowanie michy”. Jednym z ciekawszych elementów przygotowań, o których od niego usłyszałem, było… trenowania jelita. Chodzi o to, by przyzwyczaić żołądek do pracy podczas wysiłku – na siłownianych „schodach” je się żelki, je się banany. Jak w górach.

– Muszę powiedzieć o tym, że nie da rady wejść na Everest bez treningu. Nie nazwę siebie profesjonalnym sportowcem, ale trening i okres przygotowawczy trwał około 7–8 miesięcy. Trzeba było drastycznie zmienić tryb życia. Realnie, przez aktywność fizyczną, przygotowywałem się 6 lat – ostrzega Patecki.

Czy w dzisiejszych czasach każdy może zdobyć Mount Everest?

– Ja nie mam problemu z tym, że ludzie będą mówili, że mnie szerpowie „wnieśli”, że w dzisiejszych czasach „każdy to może”. Wiem realnie, że tak nie jest, że rzeczywiście jest bardzo ciężko. Widziałem na własne oczy ludzkie tragedie. Zależy mi na tym, żeby ludzie nie myśleli, że można „pójść” sobie bez przygotowania na górę: nawet taka Śnieżka może dać popalić. Ludzie mogą się śmiać, ale Szerpowie bardzo mi pomogli – bez ich wiedzy nie udałoby się zdobyć szczytu. Nawet jednak z nimi w górach trzeba bardzo uważać – podkreśla.

– Ja zostawiam sportowy aspekt sportowcom. Jak najbardziej: wszedłem na Everest z tlenem, z pomocą szerpów, w zorganizowanej wyprawie. Widziałem w jej trakcie wiele osób, które musiało zawrócić: przez odmrożenia, nieprzygotowanie. Jedna osoba z mojej wyprawy niestety zginęła.

W górach przeżywa się skrajne emocje / fot. Jakub Patecki/National Geographic Polska
W górach przeżywa się skrajne emocje / fot. Jakub Patecki/National Geographic Polska

Jak nie stracić motywacji wchodząc na szczyt?

W górach ważne jest poczucie celu. Może to być próba przezwyciężenia własnych słabości, pragnienie udowodnienia czegoś światu, ale może też być – jak w przypadku Kuby – chęć przekucia zdobywania szczytu w coś dobrego.

– Podczas zdobywania Everestu zorganizowaliśmy zbiórkę na Fundację Cancer Fighters. Wiedzieliśmy, że akcja zdobywania szczytu będzie dosyć głośna, więc chcieliśmy to wykorzystać, by pomóc dzieciom z nowotworem. Od jednej z podopiecznych fundacji – małej Mai – dostałem rysunek, który wziąłem na szczyt Everestu: przedstawiał naszą dwójkę na szczycie świata. Dodawał mi mnóstwo siły i otuchy, gdy myślałem, że już nie dam rady. Wiedziałem, że muszę to zrobić – jeśli nie dla siebie, to dla niej. Podczas wypraw zebraliśmy ponad milion złotych.

Wszystko za Koronę Ziemi

Mówi się, że ze szczytu Everestu widać cały glob. Kuba Patecki musiał zobaczyć z niej pozostałe góry innych kontynentów, bo to tam wpadł mu do głowy pomysł, by zdobyć Koronę Ziemi.

– Po Evereście pomyślałem sobie, że chwila: kocham góry, kocham podróże, zróbmy ten projekt Korony Ziemi – uśmiecha się na wspomnienie młody podróżnik. Szczęśliwie wszystko się udało, i to w wyjątkowo szybkim tempie: wszystkie szczyty – poza Mount Everest – Patec zdobył w 2025 roku.

Do zdobycia – w pełnym, tzw. „messnerowskim” wymiarze Korony Ziemi – został więc Mount Vinson na Antarktydzie (4892 m n.p.m.), Aconcagua w Ameryce Południowej (6 961 m n.p.m.), Piramida Carstensza w Oceanii (4884 m n.p.m.), Kilimandżaro w Afryce (5895 m n.p.m.), Denali w Ameryce Północnej (6190 m n.p.m.), Mount Blanc w Europie (4805 m n.p.m.), Góra Kościuszki w Australii (2228 m n.p.m.) oraz Elbrus na granicy Azji z Europą (5642 m n.p.m.).

Korona Ziemi to
Widoki i wyzwania / fot. Jakub Patecki/National Geographic Polska

Kuba na białym lądzie, czyli jak się zdobywa Antarktydę?

– Mount Vinson wymaga ogromnych kosztów. Nie wynika to jednak z monopolu, ale problemów z logistyką. Antarktyda jest odrealniona, panuje tam iście laboratoryjny klimat. Codziennie był dzień: słońce nie zachodziło nawet na minutę. To utrudniało regenerację, odpoczynek. Trafiliśmy jednak wspaniałą pogodę: chociaż było bardzo zimno, to temperatury w bazie wynosiły −10 stopni. Idzie się przyzwyczaić – śmieje się Patec, dodając, że kalesony są jego ulubionym elementem garderoby. Sympatia do nich z pewnością pomaga.

– Na Antarktydzie zachwyciły mnie także pingwiny. Na lądzie nie mają naturalnych wrogów, więc były ciekawskie, podchodziły do kamery. Od razu wskoczyły na podium moich ulubionych zwierząt. Cieszę się, że o nich rozmawiamy, bo przypomniałem sobie, jak bardzo je uwielbiam. Chciałbym, żeby każdy przeżył spotkanie z nimi – uśmiecha się podróżnik.

Kuba w Ameryce Południowej, czyli latynoska lekcja pokory

– Prosto z Vinsona poleciałem do Argentyny. Tam czekała na mnie Aconcagua. Co ciekawe, wydawało mi się, że po Evereście już każdy szczyt będzie prosty. Jak bardzo się myliłem! Dostałem kolejną lekcję, że to nie wysokość, a warunki grają główną rolę przy zdobywaniu szczytów. Gigantyczne wiatry sprawiły, że większość grup nie dotarła na górę. Tylko 3 grupom z około 15 udało się to zrobić, a nasza była jedną z tych, które zdobyły szczyt. Prowadzeni przez gauchos, argentyńskich kowbojów, weszliśmy na Aconcaguę. Po sukcesie świętowaliśmy w otoczeniu śpiewów, wina, tańca i steków.

Kuba w indonezyjskiej dżungli, czyli wejście na Piramidę Carstensza

– Piramida Carstensza to najbardziej niedostępna góra z całego zestawu Korony Ziemi. Znajduje się w indonezyjskiej części Papui i była zamknięta przez bardzo długi czas. Lokalne plemiona zdenerwowały się, że turyści nie korzystają z ich usług… i zaczęły porywać ludzi. Jedynym sposobem jest ich ominięcie i podlecenie do bazy, w której są żołnierze z bronią, helikopterem. To dosyć „nieładny” sposób zdobywania góry: lecisz z poziomu morza na niemal 4000 m n.p.m., a następnego dnia robisz 1000 metrów. To zaprasza do choroby wysokościowej. A to góra bardzo techniczna, wymaga „via ferratowego” podchodzenia. Mieliśmy dużo szczęścia, bo góra zaraz potem została zamknięta: zdobywający ją turyści zginęli.

Kuba w Afryce, czyli turystyka wysokogórska w pełnej krasie

– Kilimandżaro pokazało mi turystyczną część gór. Sam padłem tego trochę ofiarą: chciałem koniecznie zdobyć najwyższy szczyt na każdym kontynencie. Włączył się konsumpcjonizm, także przygodowy […] Zobaczyłem tam jednak, jak wygląda prawdziwa „turystyka wysokogórska. Widziałem jak przewodnicy „targają” nieprzytomnych ludzi na szczyt, robią im zdjęcie, a potem ich ściągają. Tam się sprzedaje zbyt krótkie, 6-dniowe wyprawy, które nie dają możliwości przyzwyczaić się do wysokości. Realnie warto podczas podejścia na Kilimandżaro zarezerwować sobie około dwóch tygodni. Ze względu na tempo wielu ludzi tam umiera. Bardzo ostrzegam przed tą górą.

Czego by nie mówić, Kilimandżaro robi gigantyczne wrażenie / fot. Jakub Patecki.
Czego by nie mówić, Kilimandżaro robi gigantyczne wrażenie / fot. Jakub Patecki.

Kuba na tropie zimna, czyli Denali (lub Mount McKinley)

– Denali jest uznawane za jedną z najtrudniejszych gór z Korony Ziemi właśnie przez swój ekspedycyjny charakter. Miałem okazję pojechać tam z Osawaldem Rodrigo Pereirą, czyli himalaistą przez duże „H”. Jedzie się tam na trzy tygodnie, przechodzimy przez lodowiec, taszczymy wszystkie ciężary na plecach czy na saniach. Nie dolatuje tam helikopter. Przez całą podróż musieliśmy nosić także swoje „kupki”. Na Denali jest przenikliwie zimno: wszystko przez wiatry i wilgotność. Na szczyt dociera tylko 25% osób.

Kuba na szlaku Kordiana, czyli relaks w Alpach

– Mount Blanc zdobyłem, by mieć czyste sumienie: chciałem zrobić tzw. Rozszerzoną Koronę Ziemi. Poszliśmy trasą 3M, która jest uznawana za ciekawszą, nie polega tylko na dreptaniu po śniegu. To bardzo przyjemna góra, a wejście na szczyt Europy miało wymiar symboliczny. Przepiękne miejsce.

Kuba w krainie kangurów, czyli polski akcent Korony Ziemi

– By zmierzać do celu pojechałem do Australii zdobyć Górę Kościuszki: szczególnie ciekawy był dla mnie Polski akcent, bo szczyt został nazwany w ten sposób przez naszego rodzimego podróżnika, Pawła Edmunda Strzeleckiego. Niewielką wysokość odkupiłem wspaniałymi widokami. Została jednak jeszcze jeden szczyt.

Kuba na wojennej ścieżce, czyli szczyt w terytorium Rosji

– Ostatnim ze szczytów Korony Ziemi został Elbrus. To najwyższy szczyt Europy, ale niefortunny ze względu na swoje położenie: znajduje się na terytorium Rosji. Polacy nie są przez nich szczególnie mile widziani: zwłaszcza w czasie panującej w Ukrainie wojny. Problemy pojawiły się już na granicy gruzińsko-rosyjskiej. Byliśmy tam przesłuchiwani, przetrzymywani przez wiele godzin – poważnieje Patecki.

– Długo nas przepytywali, zabrali nam telefony: mieliśmy je do wymiany, bo na pewno zainstalowali nam jakieś rzeczy. Dość powiedzieć, że gdy nam je oddali, wszystkie aplikacje były w języku rosyjskim i ewidentnie je do czegoś podłączyli – uśmiecha się ponuro Patec. Wcześniej cała grupa skasowała w swoich telefonach wiele zdjęć, Kuba usunął także – na czas przejazdu przez granicę – z Youtube’a swój film o wizycie w Kazachstanie. Porozbierali i pochowali sprzęt do nagrywania, żeby wyprawa wyglądała jak najbardziej amatorsko.

Jak się nie bać podróżowania? „Chciałbym, żeby ludzie sami zobaczyli świat”

Patec to fenomen. Ma wyjątkowy dar do pokazywania świata takim, jaki jest – nie wymuskany i wyreżyserowany, tylko autentyczny, czasem szorstki, ale też życzliwy i przede wszystkim: niesamowicie ciekawy. Nie chodzi jednak tylko o to, by ludzie oglądali jego filmy. Chodzi o coś więcej.

Chciałbym, by ludzie, gdy poczują się w miarę gotowi – nie w pełni, bo gotowym się nigdy nie jest –sami spróbowali podróżować. Niektórym się wydaje, że musisz być nie-wiadomo-kim, żeby wyruszyć. Uważam, że żeby podróżować, nie trzeba mieć żadnych kompetencji. To jedna z prostszych rzeczy, które można robić. Oczywiście nie trzeba się rzucać na głęboką wodę, nie trzeba od razu wyjeżdżać na inny kontynent. Wystarczy nowe miasto w Polsce. Ciekawa wioska. Nawet jeśli cel jest nieznany, warto wyjść, spróbować. Powolutku. Ja pierwszą wyprawę zrobiłem z Krakowa nad morze, a skończyliśmy na Evereście – zachęca twórca.

To tak jak pisał Tolkien: „niebezpiecznie jest wychodzić za własny próg. Trafisz na gościniec i jeśli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy Cię poniosą”. A droga wiedzie w przód i w przód…

Życie może być przygodą, a podróże to szansa do wyjątkowych spotkań / fot. Jakub Patecki/National Geographic Polska.
Życie może być przygodą, a podróże to szansa do wyjątkowych spotkań / fot. Jakub Patecki/National Geographic Polska.

Co po Koronie Ziemi? Plany Pateca na przyszłość

Podróżnik nie zamierza jednak osiadać na Koronie Ziemi. Wręcz przeciwnie – obecnie trwają kolejne projekty, które owiane są nutką tajemnicy. Czego dotyczą? Patec, zapytany o loty w kosmos, tylko lekko się uśmiecha – żartuje, że obecnie najłatwiej polecieć na orbitę wtedy, gdy samemu zbuduje się własną rakietę. Czyżby to była podpowiedź?

– Nie chcę rezygnować z gór, ale będzie ich na pewno dużo mniej. Teraz leciutko „dotykam” się z morzem: mam taki projekt, podczas którego chciałbym przepłynąć Atlantyk. Próbuję różnych rozmiarów i typów łodzi. Skończenie Korony Ziemi trochę mnie uwolniło: będziemy chcieli zaopiekowywać egzotyczne tematy i łączyć je ze sportem.

Pozostaje nam czekać i pozostaje nam kibicować. Chętni poznania kulis zdobywania Korony Ziemi przez Kubę znajdą z niej pieczołowicie – i pięknie – przygotowane relacje na jego kanale na Youtube. Warto śledzić „Pateca”, bo to podróżnik, który z pewnością nas jeszcze nie raz zaskoczy i natchnie narodową dumą. Polska górą!

Źródło: National Geographic Polska

Nasz autor

Jonasz Przybył

Redaktor i dziennikarz związany wcześniej m.in. z przyrodniczą gałęzią Wydawnictwa Naukowego PWN, autor wielu tekstów publicystycznych i specjalistycznych. W National Geographic skupia się głównie na tematach dotyczących środowiska naturalnego, historycznych i kulturowych. Prywatnie muzyk: gra na perkusji i na handpanie. Interesuje go historia średniowiecza oraz socjologia, szczególnie zagadnienia dotyczące funkcjonowania społeczeństw i wyzwań, jakie stawia przed nimi XXI wiek.
Jonasz Przybył
Reklama
Reklama
Reklama